niedziela, 23 grudnia 2012

"W sercach już truchleje moc"





Najserdeczniejsze życzenia
zdrowia
miłości
spełnienia tych najskrytszych marzeń
radości z tego co przynosi codzienność
spokoju ducha
smukłości ciała ;)

i wszystkiego co najpiękniejsze, najcudowniejsze oraz oczywiście najsmaczniejsze na te Święta Bożego Narodzenia

życzymy My :)

P.S. Niech wszystko idzie w cycki albo gdzie tam chcecie ;)

niedziela, 16 grudnia 2012

święta tuż tuż..

No właśnie, zostało już tylko kilka dni na:
posprzątanie
kupienie i udekorowanie choinki
ozdobienie pierniczków
przygotowanie kolacji Wigilijnej
zapakowanie ostatnich prezentów

A czas jakby ostatnio uciekał mi przez palce..

Miał być urodzinowy wpis u Synka. minęły 2 tygodnie a ja mam wrażenie, że 2 dni..

I wcale nie wiem z czego to wynika..

Może z tego, że każdą wolną chwilkę spędzam z moimi chłopakami..
Może dlatego, że obsesyjnie sprzątam (jakby miała przyjść kontrola z sanepidu)..
Może dlatego, że mój komputer zepsuty, a z mężowego jakoś tak mi się nie chce..
Albo dlatego, że wolę poczytać książkę, którą dostałam od Mikołaja zamiast włączyć komputer..

Albo to zbliżające się święta tak wyciszają, uspokajają, że zegarek stał się nam obcy..


Ale pojawię się jeszcze.. z naszą choinką i życzeniami..


A tymczasem..

Dobrej nocy i udanego przedświątecznego tygodnia :*

czwartek, 29 listopada 2012

2cm nad ziemią..

Tak się czuję od soboty :)

Mąż w domu, motylki znów wariują w brzuchu.. Bo z Nim jest radośniej, weselej.. przede wszystkim dom jest taki jak być powinien.. pełny, bo rodzinka w komplecie (chociaż nie ukrywam, że brakuje jeszcze kogoś ;))

Co do dzidzi.. planowaliśmy na wiosnę 2014, ale plany zmieniamy, bo w czerwcu 2014 moja siostra wychodzi za mąż i wolę na wesele pójść z brzuszkiem niż z maluchem wiszącym u cyca.. więc lipiec - sierpień.

W sobotę nasz synek kończy 2 latka :) Czas od porodu minął tak szybko :) i chociaż bólu nie pamiętam to ciążę, podskakujący brzuch i piętę wciskaną pod żebra wspominam z tęsknotą :) Może uda mi się coś jubileuszowo napisać :) tu albo tu :)

Kolekcja bombek to już 12 sztuk, 3 aniołki, kilometrowy łańcuch. W planach są bałwanki, ale czekam na dostawę kulek :) Co rusz wynajduję jakieś ciekawe inspiracje, więc nasza choinka w tym roku będzie bardzo różnorodna, chociaż utrzymana w stylizacji hand made :) Nie może zabraknąć słodyczy więc w sobotę biorę się za pierniczki :)

Poza tym próbujemy sprzedać auto, ale jakiś niewielki ruch w tym temacie.

Czas upływa nam rodzinnie, na zabawie, spacerach, rysowaniu, wygłupach dywanowo łóżkowych i oglądaniu "Stacyjkowa" :)

Wracam więc do moich chłopaków
:*

czwartek, 22 listopada 2012

dzień stracony..

Dowiedzieć się, że 26 lat to za dużo by dostać wymarzony staż i pracę to jedno.. 
Dołuje, ale można mieć nadzieję, że znajdzie się coś innego..

Ale przechodzić obok przyjaciółki i jej męża.. 
Przywitać się, a odpowiedź uzyskać tylko od niego..
Stać się niewidzialnym dla kogoś, kto był Ci najbliższy..
Kogoś, kto nawet nie raczy wyjaśnić o co chodzi..
Kiedy nie masz sobie nic do zarzucenia..
Kiedy czujesz, że obecność na jej weselu to był tylko rewanż za zaproszenie jej na nasze.. 
"bo tak wypada"..
Kiedy masz dość zabiegania o spotkanie.. od pół roku..
Kiedy masz dość wymówek..
Kiedy chyba nie umiałabyś z nią zwyczajnie pogadać o niczym..

Tracisz przyjaciółkę..


Albo straciłaś już dawno temu..





I to boli bardziej niż fakt, że starość zaczęła się w wieku 26 lat..

środa, 21 listopada 2012

co można zrobić z..

50 szyszek sosnowych

25 szyszek świerkowych

15 orzechów włoskich (chociaż mam nadzieję na więcej)

3 pomarańczy

kleju introligatorskiego

kilku metrów (jeśli nie kilometrów) sznurka: lnianego, wędliniarskiego, powroźniczego (jeszcze z pracy mojej babci!)

papieru szarego i śniadaniowego

przyprawy do piernika

?


Otóż można własnoręcznie zrobić dekoracje na tegoroczną choinkę :) Znudziła mnie powszechna chińszczyzna, wolnego czasu mam dużo więc postanowiłam.. nasze drzewko będzie hand made, w kolorach naturalnych, pachnące pomarańczą, piernikiem, lasem.. Są już pierwsze efekty w postaci bombek :)


więcej pokażę bliżej świąt :)


Po tygodniowym pobycie w domu, w niedzielę, 18tego listopada mąż znów wyjechał. Wrócić miał na święta więc rozłąka do zniesienia. Ale wraca już w najbliższy weekend :) Polityka firmy wciąż mnie zadziwia (zapłacili za ostatnie bilety po 400zł a zalegają z wypłatą części delegacji; mogli też dać w prezencie świątecznym), zaczyna mnie wkurzać bo chodzą plotki o zmianie rotacji przyjazdów i wyjazdów.. Gdybym tylko znalazła pracę to moglibyśmy być wszyscy razem, bo te wyjazdy (poza euro) nic dobrego nie wnoszą. Oczywiście cierpi na tym dziecko (jak tata był to synek ładnie zostawał w żłobku, tata wyjechał - w pojęciu dziecka: zniknął- zostawanie w żłobku i rozstanie z mamą to znów lament - być może sądzi że i mama zniknie).

Razem będziemy aż do nowego roku, co mnie bardzo bardzo cieszy :) jednocześnie bardzo się boję żeby nie powtórzyła się historia sprzed 2 lat kiedy to mąż 8 miesięcy był na urlopie bezpłatnym. Wprawdzie dorabiał na umowę zlecenie, ale wtedy mieszkaliśmy z rodzicami i było łatwiej. Teraz, nawet nie chcę o tym myśleć..

Moje czarnowidztwo mąż komentuje tradycyjnym "nie martw się na zapas, dobrze będzie".. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się pomylił :)

Have a nice day :*

wtorek, 13 listopada 2012

ciasto raz do roku..

Są takie ciasta, które piecze się raz w roku, a przynajmniej tylko raz w roku dedykowane są konkretnej osobie.

Torty..

Jeśli o mnie chodzi, można powiedzieć, że był to mój pierwszy tort w życiu. Wcześniej była próba, ale niezbyt udana. Dobrze, że była bo wiedziałam, co należy poprawić w tym właściwym :)
Upiekłam i udekorowałam sama :) Dla najukochańszego i najcudowniejszego Synka na świecie :)

13 jaj poszło w ruch już w piątek :) 2 okrągłe biszkopty (wyrosły jak głupie) i jeden prostokątny czekały na wysmarowanie pysznościami i na dekorację :)

O ile krem nie był wyzwaniem, o tyle dekoracja tak :) I tu znów mój pierwszy raz.. pierwszy raz z lukrem plastycznym :) nie jest to materiał trudny w opanowaniu, ale konieczna jest precyzja, pewność działania a jednocześnie kobieca delikatność :)

W pierwszej wersji tort miał być w kształcie klocka lego, które Synek uwielbia, ale bardzo trudnym okazało się położenie jednej płachty lukru na tak dużą powierzchnię. Koncepcja zmieniła się i tak oto w sobotę, po 4 godzinach 'kremowania' i dekorowania, przypłacony bólem kręgosłupa i doceniony zachwytem Męża i Synka powstał tort:


Boczki obsypane były orzeszkami, bo wciąż nie poznałam tajemnicy, jak położyć lukier na okrągły tort, aby nie powstały zagięcia po bokach. Użyte barwniki to oczywiście barwniki spożywcze, ale jak ktoś nie chciał to nie jadł :)

Zostało nam jeszcze jedno ucho do zjedzenia :)

Lukrem mam zamiar bawić się dalej, bo nie tylko torty można nim dekorować. Za rok, jak dojdę do perfekcji, tort będzie jeszcze piękniejszy ;)

O urodzinach Synka tu pisać nie będę, bo mamy na to osobne miejsce :) U know :)

piątek, 9 listopada 2012

jeszcze szybciej i jeszcze krócej..

Mąż już w domu :) przywłaszczył go Synek, pozostaje mi tylko dbać o sytość moich chłopaków i czasem dołączyć do zabawy :) chociaż Tata ruless :)

Jutro zakupy, sałatki, dekoracja tortu.. Synek u babci a my szalejemy :)

Mąż w domu tylko do 18 listopada.. ale 8 grudnia wróci i do nowego roku zostanie :) i podobno bal sylwestrowy, w sali gdzie było nasze wesele będziemy mieli gratis :)

I wiecie co?
Cudownie ucałować męża, powiedzieć "witaj w domu Kochanie" i zaciągnąć Go prosto do łóżka :)

Obiad poczekał :)

środa, 7 listopada 2012

na szybko..

Mąż wraca w piątek :D:D:D

Porządki i urodzinowe zakupy jeszcze przed nami..

Synek w domu (jeszcze, ale planuję w piątek go podrzucić do żłobka) - zakupy z 12kg balastem? ee, dziękuję..

Tort miał być w kształcie lego.. będzie inny :) ładniejszy :) hope so :)

Menu przygotowane..

Dziś syn miał być szczepiony, ale dostaliśmy skierowanie na badania.. jak wyniki będą dobre to szczepimy jutro..
Przez co badania? przez zdrapkę od nosa po wargę, którą syn zafundował sobie poprzez spotkanie pierwszego stopnia z chodnikiem.. niby miało to skutkować powiększeniem migdałków (podobno strup to rodzaj stanu zapalnego)..

Dziś basen :) za oknem też..



i tu taka scenka sytuacyjna z dzisiejszego poranka:

Syn stoi przy oknie balkonowym i pyta zaspaną mamę:
- Kaba? (wg. słownika dziecięcego - pada?)
Mama zadowolona odpowiada:
- Nie, nie pada. 
Syn głośno i wyraźnie wyraził swoje niezadowolenie z sytuacji, na co mama spytała:
- Wolałbyś żeby padało?
Syn z uśmiechem na ustach:
- Tak 

sobota, 27 października 2012

zaczynam myśleć..

.. o świętach :)

W tym roku chcielibyśmy żeby Wigilia była u nas w domu. Wypada w poniedziałek więc będzie czas w weekend żeby wszystko przygotować, może mama i teściowa pomogą :)

O ile potrawy świąteczne i choinka to coś stałego i pewnego (chociaż nie wiem jeszcze jak wystylizować w tym roku nasze drzewko) to pojawia się problem z prezentami.

Dla męża i synia coś wymyślę. Ale przybyło mi dziecko i kompletnie nie wiem co mu kupić. Ubranek ma mnóstwo, zabawek też (mimo że ma dopiero 3 miesiące to ma wszystko - od grzechotek po matę i leżaczek). Jakaś podpowiedź? Bo pustka w głowie totalna..

Chyba dzisiejszy śnieg mnie natchnął na rozmyślanie o świętach. Tylko czy zaszczyci nas w grudniu swoim pięknem? :)

Mógłby :)

P.S. Przyśnił mi się dziś chłopak, moja miłość z czasów gimnazjum. Niestety będący już po drugiej stronie.. Bartku, odwiedzę Cię wkrótce, jak co roku..

czwartek, 25 października 2012

zadbać o siebie..

Nie od dziś wiadomo, że mając małe dziecko to właśnie ono staje się ważne, jeśli nie najważniejsze. To jego potrzeby zaspokaja się w pierwszej kolejności (inaczej mogłoby to się skończyć okrutnym krzykiem ;)), swoje zostawiając na szarym końcu.

Ale przychodzi taki czas, kiedy dbanie o siebie poprzez mycie zębów, nakładanie odżywki na włosy, malowanie paznokci czy regulację brwi przestaje wystarczać.

U mnie dodatkowym bodźcem było moje zdrowie, konkretniej kręgosłup. Już przed ciążą wymagał rehabilitacji, a po ciąży.. cóż.. niekiedy sporo kg trzeba dźwignąć :)

Długo się zbierałam, od września mi się zeszło :) ale w październiku zmobilizowałam się i poszłam. I tak w środy o 18.00 chodzę na aqua aerobik i zostaję na basen o 19.00 (za darmo, od teściowej z pracy). Prawie 2h się moczę, ćwiczę (uwierzcie, ćwiczenia w wodzie mogą wykończyć, co dziś odczuwają moje pośladki :)), pozbywam się cellulitu i wzmacniam kręgosłup pływając.
Zobaczymy jak moja mobilizacja będzie miała się zimą, kiedy o 18.00 będzie już megazimno i ciemno :)

Planuję jeszcze siłownię, ale to jak już odbijemy się trochę od dna.

Żeby tak jeszcze nawyki żywieniowe zmienić..
Póki co staram się o 5 porcji warzyw lub owoców, a to już chyba coś.
Co ja poradzę, że mam słabość do frytek..
Za to od 5 tygodni jestem na chipsowym detoksie.. i kawę piję może raz w tygodniu..
Ale czekolada...

Tyle pokus a ja bidulka jedna ;)


środa, 24 października 2012

rozkosz za 15zł

Lubię szybkie jedzenie. Nie mam na myśli hamburgerów ani frytek (chociaż te uwielbiam), tylko pyszne jedzonko, które można zrobić w 3 minuty, gdy pomysłu lub czasu na coś wykwintnego brakuje.
Ostatnio wpadł mi w ręce przepis na pyszny sos. Podobno można go jeść także na zimno, chociaż nie wiem z czym. Oto on:

1/2 kg pomidorów (bez skórki i drobno pokrojonych)
1/2 kg cebuli (w kostkę)
1/2 kg jabłek antonówek (startych na tarce)
2 papryki czerwone (w kostkę)
3 ząbki czosnku
Wszystko wrzucić do gara, dolać 1/2 szklanki wody i gotować 30 minut na wolnym ogniu. Następnie dodać:
50ml octu 10%
1,5 łyżeczki łagodnej musztardy
1,5 łyżeczki słodkiej papryki
1,5 łyżeczki vegety
2 łyżeczki soli
Gotować przez 6 minut, po czym dodać
1/2 szklanki cukru
1 średni koncentrat pomidorowy
Wszystko wymieszać, zagotować, wkładać do pełna do gorących słoiczków i odwrócić do góry dnem na 15 minut.

Moje uwagi:
a) zrobiłam podwójną porcję i wyszło 12 niedużych słoiczków
b) cebulę, pomidory i jabłka wrzuciłam do blendera, bo nie chciało mi się kroić :)
c) po ostatecznym zagotowaniu zmiksowałam nieco całą zawartość gara by wyglądała apetyczniej :)


Sos jest idealny do spaghetti (lubimy!), wystarczy dodać mięsko, tuńczyka lub ulubione świeże zioła i gotowe :)

Smacznego :)

wtorek, 9 października 2012

kiedy słów brak..

Kiedy informacji napływające do domu nie cieszą..

Kiedy czas osobno jest nieskończenie długi, a być może będzie jeszcze dłuższy..

Kiedy rozchody przewyższają przychody..

Kiedy bilans na minusie, a buciki na zimę trzeba kupić.. i czapę..

Kiedy nawet zdrowie kuleje..

Kiedy brakuje słów..

Zamilknę i przetrwam..

.. bo muszę..

wtorek, 2 października 2012

mamą po raz drugi..

Pierwszy raz mamą zostałam w marcu 2010, kiedy to z wielkiej miłości, komórki moje i męża połączyły się dając Nowe Życie :) Dziecko przytuliłam 1 grudnia 2010 po 38 tygodniach ciąży. Synek zawładnął naszym światem, troszkę go wywrócił ale dał mnóstwo szczęścia :)

Nie da się ukryć, że jako niespełna dwulatek jest dzieckiem ruchliwym, aktywnym od 8.00 do 21.00 (z 2godzinną przerwą na drzemkę) i wymagającym maksimum uwagi. Nie raz spadł stąd gdzie wlazł, nie raz się przewrócił, uderzył, raz nawet przyszedł do salonu z nożem (nie spodziewałam się że sięga już blatu kuchennego). Nie zwraca uwagi na huśtawkę czy rowerzystów na nadwiślańskim deptaku. Biegnie przed siebie nie zważając na niebezpieczeństwa.

Dlatego decyzję o drugim dziecku odkładaliśmy do czasu, aż synek trochę zwolni, albo przynajmniej zacznie reagować na STOP. Tak naprawdę to myśleliśmy, żeby drugie już nie było zimowe, bo ciężko wyjść na sanki ze starszym i z noworodkiem jednocześnie. Wiosną, czy latem to co innego. Starszy na placu zabaw, maleństwo w wózeczku. Jakoś tak łatwiej, bo i mniej do ubierania i chyba łatwiej spakować się i wyjść.
Teraz synek chodzi do żłobka, więc jest trochę wolnego czasu na sprzątnięcie, ugotowanie i zadbanie o relacje z drugim dzieciątkiem.
W ciążę chcieliśmy zajść mniej więcej w sierpniu przyszłego roku. Ale z planami bywa różnie :)

O tym, że po raz drugi będę mamą dowiedziałam się całkiem niedawno. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona ale i szczęśliwa :) W końcu już jakieś doświadczenie w kwestii dzieci mam, więc powinnam podołać zadaniu jakie zostało mi postawione :)

I tak oto, 23 września zostałam Mamą Chrzestną :) Mój drugi, choć nie biologiczny synek przyszedł na świat w lipcu, więc mam swoje letnie dziecko :)

poniedziałek, 1 października 2012

a mnie jest szkoda lata..

Wygląda na to, że lato już od nas odeszło.

Za latem będę tęsknić.. za ciepłem, słonkiem, wodą i kolorami, które w sezonie wiosna / lato opanowały moją szafę :)

 morelowe szorty (olać cellulit :)) i kwiecista koszulka - noszone przy każdej okazji
 spódniczki, spodenki - byle krótko, przewiewnie i sexy :)
 jeans, w długim i krótkim wydaniu.. najwygodniejsze buty F&F upolowane w Tesco :)
jeansowy pierścionek :)
i moje kolory :)

Jesień też może być ładna, pod warunkiem, że słoneczna, złota..

Na wypadek gdyby kolorów zabrakło, będą w szafie :)




 kobaltowy - kolor jesieni - jest :)
szary lakier już pokochałam :)

W domu zagościły też jesienne dekoracje:


 kasztany z wczorajszego spaceru po parku :)






Jesień da się lubić :)

Za kolorowe liście, lśniące kasztany, kolorowe szaliczki, chusty, nawet za kalosze i kwieciste parasole..

Nie cierpimy jej za wiruski - a kysz :)

sobota, 29 września 2012

"serce szeptało, że uczynił to dla niej"

Do mola książkowego mi daleko, do krytyka literackiego jeszcze dalej, ale odkąd skończyłam liceum - czytam.. chciałabym więcej, ale jakoś czasu brakuje.. póki co - do poduszki lub, jeśli książka mnie pochłonie, to nawet jedną ręką mieszając zupę ;)

Wprawdzie książka, którą skończyłam wczoraj nie opanowała każdej wolnej chwili, ale skłoniła to refleksji..

Nie od dziś wiadomo, że z chwilą kiedy pojawiły się portale społecznościowe typu nk, czy fb, wiele osób odnalazło swoje pierwsze miłości, zostawiło współmałżonków, dzieci, swoje dotychczasowe życie. Rozwój takich portali sprzyja także poznawaniu nowych osób, nawiązywaniu bliższych znajomości, w tym także romansów. Tylko dlaczego ludzie szukają w internecie kogoś komu mogłyby się zwierzyć, wygadać, szukają sposobów na rozwiązanie swoich problemów? I wystarczy, że znajdzie się ktoś kto zrozumie, kto powie to co chce się usłyszeć? Szukamy bliskości, zainteresowania? Jesteśmy w stanie się zakochać?

Zaniedbanie, nic innego nie przychodzi mi do głowy.. Jak daleko można być od siebie mieszkając w jednym domu?

"Dawno temu obiecałem ci, że niezależnie od tego, jak daleko zawędrujesz, jak bardzo zboczysz ze szlaku, pójdę za tobą, znajdę cię i przyprowadzę do domu."

".. zdobądźcie się na odwagę, by wasze małżeństwo było państwem targanym wojnami.. "

O małżeństwie XXI wieku w książce Melanie Gideon "Żona_22" - poleconej mi na fb :)

I pamiętajcie: nigdy nie jest za późno żeby odnaleźć się na nowo, zakochać i odmienić swoje życie :)

piątek, 28 września 2012

jak mąż z kompleksów leczy :)

Piątek, 14 września

O 8.00 odstawiliśmy synka do żłobka, jego gadżety zawieźliśmy do babci u której miał spędzić weekend, przekazaliśmy jej najważniejsze informacje n.t. odbioru wnuka, karmienia itd. i ruszyliśmy w drogę :) na pierwszy od 2 lat weekend tylko we dwoje :)

Po drodze Pacanów. Centrum Bajki niestety zobaczyliśmy tylko z zewnątrz, bo kolejna grupa była za 2h, a my nie chcieliśmy czasu marnować. Kupiliśmy koziołka dla synia i pojechaliśmy do Wieliczki. Przez chwilę żałowałam, że nie wzięliśmy tam ślubu - przepiękna Kaplica Świętej Kingi za jedyne 2600zł ;) Ale kto wiedział, że można? ;)

Troszkę spóźnieni dojechaliśmy do hotelu. Wchłonęliśmy obiadokolację i ... :) delektowaliśmy się sobą, wolnym czasem, ciszą i winem :) (do tej pory już 2 razy dzwoniliśmy do babci) 

Sobota, 15 września

Po śniadaniu wyruszyliśmy na szlak. Trzy Korony na trzecią rocznicę ślubu (na piątą będzie Dolina Pięciu Stawów, mamy problem z czwartą ;)). Niby góra niewysoka, ale kondycja mojego serca i ogólna kondycja organizmu (4-letnia przerwa w chodzeniu po górach) raczej kiepska. Na szczęście mąż podholował i udało się :) Widok zapierał dech w piersiach (tych co to ich nie mam ;))


wypite z gwinta, pod snikersa, po zdobyciu szczytu.. za Nas :)

Po obiadokolacji odpoczynek w termach. Bilet open, do wszystkich stref. W zewnętrznym basenie przyjemne 36st., na dworze już chłodno i zmierzch, widok na Tatry - przepięknie. Jednak nie baseny mnie odprężyły tylko saunarium - "strefa ciszy i nagości". Ciekawe doświadczenie. Bywałam już w saunach, ale nie tych +18 :) Przewaga oczywiście mężczyzn :) a ja z Tym Jedynym u boku :) na moje skrępowanie odpowiedział tylko: "a niech sobie patrzą i zazdroszczą, że mogę podotykać" :)

Niedziela, 16 września

Przyszła pora powrotu do domu (mąż chciał jeszcze do saunarium :)). Zajechaliśmy do Zakopanego po oscypki, drobiazgi dla dzieciaków, po chustę dla mnie i zdjęcie z Giewontem :)

widać bursztynową czerwień? :)

Nie powiem, że nie tęskniłam za dzieckiem, ale nie chciało mi się wracać :) Ile razy dzwoniliśmy? Palców u rąk powinno wystarczyć żeby zliczyć :)

Ten wyjazd był nam potrzebny. Żeby znów pobyć tylko we dwoje, zwyczajnie poleżeć, przytulić, napić się winka, obejrzeć film..  I nie martwić się, że łóżkowe harce obudzą śpiącego za ścianą malucha :) Brakuje takich chwil, kiedy rozbrykany dwulatek nie pozwala usiąść nawet na chwilkę.

No właśnie.. pora się ruszyć ;)

czwartek, 27 września 2012

jak syn edukację zaczął :)

Sierpień, poza 3 rocznicą ślubu nie przyniósł niczego wyjątkowego. Ot kolejny miesiąc tylko we dwoje, bez męża... czyli 24/7 na etacie mamy, kucharki, sprzątaczki, operatora pralki, żelazka, zmywarki, wózka 4-kołowego ;)

3 września to dzień, kiedy nasz pierworodny zaczął swoją przygodę z edukacją, a ja zaczęłam rozciągać pępowinkę.
Pierwszy dzień, jak można było podejrzewać, zaczął się płaczem kiedy opuściłam salę z maluchami. I mi łezka też się zakręciła. Wg zeznań pań opiekunek z niuniem było już tylko lepiej. Na pocieszenie był m.in. rosołek na obiad (ukochane danie synka). A i z drzemką nie było problemu. I tu moje ogromne zdziwienie, bo łóżeczko w domu wciąż ma komplet szczebelków żeby synek nie uciekał, a w żłobku leżaczki. Ucieczki nie było :) Jakie było moje zaskoczenie kiedy poszłam go odebrać a on smacznie śpi :)

Wiem, że świadomie i z własnej woli dziecko zapisaliśmy do żłobka, ale ciężko było mi przeżyć ten pierwszy dzień. Bo sam, bez rodziców, bez nikogo z rodziny, w nowym miejscu.. myślałam o nim cały czas i żeby tę pustkę i ciszę wypełnić - sprzątałam. Po tygodniu dom lśnił. Mogłam perfekcyjną panią domu na kontrolę zaprosić :)

Każdy kolejny dzień był coraz lepszy. Rozstanie z mamą na ogół przychodziło z płaczem, ale ostatnie 2 dni przed chorobą obyły się bez łez. Synek pięknie się bawi i śpi, ale jeść w żłobku nie chce (nawet rosołku!)

Od 19tego siedzimy w domu, bo dopadły nas żłobkowe wiruski. A że ja i tak jestem w domu to synek ma ten komfort, że nie musi zasmarkany chodzić i zarażać innych dzieci.

Właśnie.. co do mojego siedzenia.. szukam pracy.. bezskutecznie.. nawet stażu, nic.. Jeśli sytuacja będzie się przeciągać to prawdopodobnie skończymy przygodę ze żłobkiem, bo jakby nie patrzeć, nie jest to tanie. Najwyżej będzie chodził na 2-3h do klubu malucha żeby mieć kontakt z rówieśnikami. Zobaczymy. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała pójść do pracy. To jedyny warunek żeby mąż wrócił do PL. Tak bardzo mi go brakuje. I brakuje go synkowi, bo jak tylko tata jest w domu to nie odstępuje go na krok. Bierze za rękę, prowadzi do swojego pokoiku i bawią się cały dzień. Ledwie znajduje czas na drzemkę i jedzenie :)

I ja już przyzwyczaiłam się, że do 14.00 mam czas dla siebie lub dla siebie i męża jeśli aktualnie jest w domu. Możemy pozałatwiać swoje sprawy, skoczyć do kina czy na zakupy nie martwiąc się kto zostanie z synkiem. Mamy czas na zadbanie o nas, bo nie da się ukryć, trochę się zaniedbaliśmy. Co nie znaczy, że o dziecku nie myślimy, czego dowodem był rocznicowy weekend w górach. Ale o tym następnym razem :)

http://matkatatka.blox.pl/2009/01/zaden-zlobek-nas-nie-chce-znac.html

środa, 26 września 2012

od czego zacząć?

Tyle się nazbierało, że mam potrzebę uporządkowania..

Wspomnień, wydarzeń, zdjęć.. Ulotnych chwil.. zatrzymania ich tu i teraz..

Tylko od czego zacząć?

Może dziś niech będzie o wakacjach.. lipcowych (kiedy to było?).. rodzinnych.. pierwszym wyjeździe we trójkę..

Długo na nie czekaliśmy, długo planowaliśmy. Jedno było pewne - Bałtyk. Bo piasek, woda, zamki z piasku, babki - radocha dla synka.

Jednego nie zaplanowaliśmy - pogody.

5 z 7 dni zimnych, niejednokrotnie z deszczem, który skutecznie zmieniał nasze plany. Plany zwiedzania Kołobrzegu, wylegiwania się na plaży, wieczornych spacerów brzegiem morza.. W akcie desperacji chciałam się zjarać w solarium bo wstyd bladym do domu wrócić ;) Koniec końców, 2 ostatnie dni były na tyle słoneczne, że przyspieszacz opalania zrobił swoje. Niestety wylegiwaliśmy się przy basenie, bo nad morzem wiało a kupowanie parawanu na jeden dzień mijało się z celem. Ale spacery i wdychanie jodu było :) I gofry były i rybka.. i stopy umoczone w lodowatej wodzie :)





Mimo wszystko warto było przejechać 600km w jedną stronę, zapłacić mandat i przeżyć pierwsze rodzinne wakacje. Bo pierwsze są zawsze najlepsze :) Bo nie liczy się gdzie i jak, liczy się z kim :)

czwartek, 13 września 2012

w zabieganiu

Dziecko od 3 września w żłobku..

Mąż od 7 września w domu..

I niby wolnego czasu powinno być więcej.. Chociażby żeby cokolwiek napisać..

Ale już jutro rocznicowy wyjazd..

I znów nie mam czasu na rozpisanie..

Ale zrobię to jak wrócę.. Promise..

Bo się trochę nazbierało..

Kiss kiss :*

sobota, 25 sierpnia 2012

nie ma ludzi zdrowych

" może porobiłabym sobie badania, skoro mam tę kartę z pracy.."

Praca - stres, nerwy, mobbing, coraz głupsze wymagania (ostatnio ćwiczenia z dykcji!!!!!!)

Zmęczenie, apatia, czasem skrajna nerwowość, brak zadowolenia z siebie, swego życia - przyczyna zrobienia badań.

"może mam anemię"

Tarczyca, niedoczynność.. leki do końca życia, kilka dodatkowych kg, ale co tam.. zdrowie najważniejsze..

Utęskniony urlop, na którym i tak o pracy myśli.. jezioro, las i jedno małe zwierzątko.. 
może 3mm.. a zmieniło resztę Jej życia.. 
borelioza..

Mama..

Ile jeszcze jest w stanie udźwignąć..

Tak bardzo się o Nią martwię..

piątek, 24 sierpnia 2012

co za dzień..

poranna wyprawa (bo z dzieckiem inaczej tego nazwać się nie da) do sklepu zakończona fiaskiem..

 cóż z tego, że bluzka kupiona, skoro do spodni nie pasuje i teraz potrzeba kolejnej wyprawy by ją zwrócić..

podczas wyprawy w stawie biodrowym coś pyknęło i ciężko chodzić.. znów masażysta i 30zł w plecy..

PMS siedzi mi za uchem i wkurza..

dziecko PMS wyczuwa i też wkurza..

wszystko dziś wkurza..

i gdyby nie myśl o przyjeździe męża za 2 tygodnie i rocznicowym wyjeździe w góry za 3 tygodnie, to pewnie zwariowałabym dziś do reszty..

może rośliny mnie uspokoją.. idę robić porządek z balkonem..


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

sobota, 18 sierpnia 2012

w wolnej chwili

Opieka nad dzieckiem 24/7 wymaga maksimum uwagi, maksimum cierpliwości, wytrwałości i przy rozbrykanym prawie dwulatku - niekończących się zapasów energii..

Ale gdy przeczytamy bajkę, gdy wreszcie zgaśnie światło w dziecięcym pokoiku, gdy nie słychać już kołysanek i wreszcie mogę położyć się spać, dać wytchnienie nogom i przemęczonemu kręgosłupowi to..

Siadam i męcząc oczy przy sztucznym oświetleniu oddaję się temu, co robiłam zanim urodził się synek :) Zaczęło się kilka lat temu.. Bo M był za granicą, bo wakacyjna nuda wreszcie dopadła.. książka była do poduszki, a w ciągu dnia?

Za namową koleżanki - spróbowałam :) Może dorobkiem twórczym nie imponuję, ale jestem zadowolona z tego co zrobiłam.

I ostatnio, jakaś pustka między 21.00 a 23.00 była niewypełniona. Więc wróciłam, teraz robię dla synka :)

zdjęcia z wczorajszego dnia, dziś już jest więcej :)


środa, 8 sierpnia 2012

zaufanie i dzierganie

Termometr w kuchni, wbudowany w wagę, wskazuje 48,7st.C (chyba się zepsuł :))

Ten zewnętrzny ledwie 20st.C

Jak wytrzymujemy tę różnicę? na granicy okna powinna mieć miejsce burza z wyładowaniami ;)

Nudzimy się.. co jakiś czas pada.. nie zachęca do spacerów.. nie lubię takich dni..

Dziecko z nudów jeździ odkurzaczem po mieszkaniu (a może sugeruje że wypadałoby sprzątnąć :))

Ja zastanawiam się, czy zaufać człowiekowi i zaryzykować utratę 600zł (od wczoraj myślę, że chyba jednak się nie skuszę). A może poradzicie? 

Sprzedaję aparat cyfrowy. Kobieta z USA chce kupić, ale mam wysłać do syna do Nigerii. Chce pominąć allegro, za co oferuje bonus 100$ (dla mnie to już zaczyna cuchnąć przekrętem). Powiedziałam że wyślę jak będę miała pieniądze na koncie. Podobno zlecenie do banku wysłała, ale pieniędzy bank nie przeleje póki nie wyślę paczki a do banku nie odeślę maila z numerem przesyłki itd. Ona podobno już tego odkręcić nie może, ja się czuję oszukana bo nie taka była umowa.. Gdybym wysłała a nie dostała pieniędzy to paczkę można cofnąć. Jeśli będzie na terenie PL to będzie kosztowało to parę groszy, jeśli PL opuści to ok200zł. Nie stać mnie na takie coś.. W ogóle dziwi mnie fakt, że babka jest w stanie zapłacić w sumie (z bonusem) blisko 900zł z wysyłką kiedy nowy w w sklepie kosztuje 800zł.. Co myślicie?

Babcie i dziadkowie na urlopach a ja wciąż nie mam u kogo dziecka zostawić i skoczyć do Ikei.. a lista rośnie :) ale dziadkowie też ludzie, swoje plany mają :) Może w weekend się uda :)

Znamy już przybliżony termin przyjazdu męża. 7 września.. na 14-16 września szukam jakiegoś groupona, przytulnego miejsca na romantyczne celebrowanie rocznicy ślubu :) nie mogę się doczekać :) Kraków - za tym miastem tęsknię i pewnie tam się wybierzemy :)

31 lipca nasza rodzina powiększyła się o kolejnego mężczyznę (to już trzeci brat cioteczny mojego synka). Ja uparcie czekam na sezon na dziewczynki ;)

A w międzyczasie wróciłam do rękodzieła, ale o tym może kiedy indziej, jak będzie widać pierwsze efekty :)

Pozdrawiam
S.

Aktualizacja
Postanowiłam poszperać, poszukać czy osoba do której mam wysłać aparat istnieje, czy adres jest komuś znany. Osobę znalazłam na facebooku, a adres (identycznym z tym, który dostałam od zainteresowanej kobiety) na stronie zatytułowanej:

Komu warto zaufać na Allegro? Jak działają oszuści?

Okazuje się, że nie tylko do mnie takie dziwne prośby były kierowane. Niektórzy stracili to co wysłali.. Jak dobrze, że trafiłam na tę stronę.. Planowałam jutro wysłać paczkę, i gdybym do 15.00 nie miała pieniędzy to bym ją anulowała i wróciłaby do mnie. A tak wiem, żeby nie wysyłać i oszczędzić sobie zbędnych ceregieli. Mało tego, dostałam maila z tego samego amerykańskiego banku skierowany do pewnego mężczyzny, również Polaka z ponagleniem wysłania potwierdzenia nadania paczki..
Bądźcie czujni, bo licho nie śpi!

środa, 1 sierpnia 2012

bo jesteśmy warstwowi..

Papier

materiał w postaci wstęgi lub arkuszy, wytwarzany z masy papierniczej, służący do druku, pisania, pakowania, celów przemysłowo-technicznych, higienicznych.*

łatwo go zmiąć, podrzeć, wyrzucić do kosza.. łatwo zniszczyć, spalić, uznać za nieistniejący..

Bawełna

włókno naturalne, najważniejszy surowiec włókienniczy*

Charakterystyczna budowa włókna bawełnianego nadaje mu naturalną wytrzymałość, trwałość i zdolność absorpcji. Bawełna znajduje zastosowanie w produkcji materiałów opatrunkowych, sieci rybackich, filtrów do kawy, papieru. Kiedyś używano jej do produkcji węży strażackich.**

na blizny, rany, do ocierania łez, które prędzej czy później się pojawiają, do gaszenia pożarów, do przesiewania rzeczy ważnych od tych najważniejszych..

Skóra

zewnętrzna powłoka ciała kręgowców*

łatwo ją zarysować, ale nie tak łatwo zniszczyć.. ilość warstw pozwala odizolować środowisko wewnętrzne od zewnętrznego.. chroni to co najważniejsze..



Nas od dziś chroni skóra.. już nie papier, nie bawełna.. i choć daleko do stali, złota czy diamentu, to jesteśmy silni.. silniejsi niż rok, 2 lata, 3 lata temu, kiedy powiedzieliśmy sakramentalne "...aż do śmierci" :*



*PWN
**wikipedia

poniedziałek, 30 lipca 2012

z walizki w torebkę :)

Wróciliśmy we wtorek.. uczciliśmy 50te urodziny mojego Taty..

W środę znów wyjechaliśmy, tym razem bliżej, na 1 dzień, do stolicy, do ZOO z Potworkiem :) Potworek potworkiem był tylko przez 5 minut, na wejściu, przy hipciach :) później bacznie wszystko obserwował, ZOO opuścił z własną żyrafą i w objęciach morfeusza :)

Wczoraj wyjechał Mąż.. 3 tygodnie tak szybko nam minęły.. Synek chodzi i Taty szuka.. rano znów było "tatatata mma" (czyt. taty nie ma).. i łzy stanęły w oczach.. wydawałoby się, że taki maluch nie rozumie..

Podczas następnego zjazdu Męża (pewnie we wrześniu) planujemy wygospodarować weekend tylko dla nas.. gdzieś niedaleko, ale przytulnie, romantycznie, może SPA.. taki prezent na skórzaną rocznicę :) coś dla skóry i duszy :D


poniedziałek, 16 lipca 2012

na walizkach..

Od rana krzątanina..

Pakujemy się, planujemy pobyt, szukamy ciekawych miejsc (bo wg prognoz upału nie będzie, więc pozwiedzamy okolicę)..

Podekscytowani, bo to pierwszy wakacyjny wyjazd we trójkę..

Zatroskani tym jak potomek zniesie podróż.. 

Szczęśliwi, bo rodzinka w komplecie, nad morzem, świeże powietrze, odpoczynek (mam nadzieję że synek nie da w kość ;))..

Pozdrawiam
Do poczytania po powrocie :*

chyba rzeczywiście wszystkie szafy opróżnione i zawartość wciśnięta w walizki ;)

czwartek, 5 lipca 2012

nadchodzą lepsze dni

Te lepsze, radośniejsze a jednocześnie spokojne, błogie, dające siłę i wytchnienie...
Zawsze, kiedy mąż jest w domu...
Teraz będzie od 8 do 29 lipca... 3 tygodnie dla nas :)

I pierwszy wakacyjny wyjazd we trójkę.. z jednej strony się cieszę, z drugiej obawiam.. głównie o to jak synek zniesie podróż.. ale trzeba być dobrej myśli :)

Upały dają w kość więc uciekamy z miasta gdzie tylko możemy.. nad wodę, na działkę do sąsiadów, do dziadków na przedmieścia, dziś może na basen.. byle tylko nie siedzieć w domu.. Niedzielna burza napędziła mi strachu. Dobrze, że mamy fantastycznych sąsiadów, którzy czuwają i pomyśleli o mnie, słomianej wdowie ;) dzięki nim nasze sreberko jest suche w środku i jeździ, bo 5cm wody brakowało do zalania auta. Od niedzieli parkuję na górce ;)

Mój synek to urodzony pływak :) wczoraj, mając do wyboru mały basen z ciepłą wodą i duży z zimną, wybrał ten drugi :) zimna woda zdrowia doda, a i nad morzem cieplejsza nie będzie :D  Cieszę się, że nie boi się wody, bo i maż i ja wodę uwielbiamy stąd pozytywne nastawienie na wakacje :) mam nadzieję, że Mały wychlapie się do woli, a ja opalę się na piękny brąz brodząc z nim po płyciznach :)

Jednak zanim wyjazd to wcześniej wesele, ostatnie w tym roku :) czekają nas jeszcze chrzciny :) jedne w sierpniu, a drugie nie wiadomo kiedy, bo dzidzia wychodzi pod koniec lipca :)

Na wrzesień planujemy wyjazd tylko we dwoje. Weekendowy, bo inaczej nie mamy z kim synka zostawić. Oczywiście o ile zaklimatyzuje się w żłobku. Cieszy mnie perspektywa tych kilku dni tylko z mężem, zadbamy trochę o nas :) No i pewnie będzie to taki rocznicowy wyjazd, bo niestety w tym roku nie spędzimy jej razem.

Postaram się odezwać jeszcze przed wyjazdem
Pozdrawiam


wtorek, 26 czerwca 2012

Nostalgicznie..

Ostatnie dni są jakieś inne, dziwne..

Wracałam myślami do wspomnień, wydarzeń sprzed wielu lat, zastanawiałam się czy to wszystko było mi pisane..

Czy w ogóle nasz los jest gdzieś zapisany, uwarunkowany przez nadludzkie moce? czy wraz z pierwszym uderzeniem serca wiadomo kiedy będzie to ostatnie?

9 miesięcy temu, pewna bliska mi ostatnio kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży. Płakała, bo nie planowała, bo jest młoda, bo tyle planów.. bo być może nie nadaje się do bycia matką, nie czuje tego gdzieś w środku.. ale pokochała to dziecko, bo jak powiedziała "to czego nienawidzę i boję się najbardziej, to kocham całym sercem".. kupili białe mebelki, zaczęli kompletować wyprawkę dla synka.. wbrew wszelkim zabobonom, jeszcze przed porodem..
Do dziś zadaje sobie pytanie dlaczego? dlaczego dziecko zachorowało? dlatego, że początkowo go nie chciała? dlatego, że może nie zachowywała się jak stereotypowa matka polka? dlatego, że ich życie było beztroskie, dla niektórych może zbyt idealne? dlatego, że czerpali z życia pełnymi garściami?
3 miesiące temu wywołano poród.. donoszenie ciąży do końca nic by nie zmieniło.. może tyle, że mieliby mały grób do odwiedzania.. ale na to trzeba siły, której po tym co oni przeszli zwyczajnie brak..
W niedzielę był termin porodu.. Ona już nie płacze, nie przy mnie.. Ale ja płaczę przy niej..
..nie potrafię znaleźć wytłumaczenia, dlaczego małe 6-cio miesięczne Serduszko musiało przestać bić.. a jeszcze dzień wcześniej kopało swoją mamę.. do czego Bogu potrzebna taka Kruszynka?




Patrzę na moje dziecko i co dzień kocham je jeszcze bardziej. Co z tego, że czasem łobuzuje tak, że wolałabym żeby wróciło do brzuszka? Że wtedy kiedy źle się czuję to ono wyciąga najgłośniejsze zabawki?
Żyje...
I za to mojemu Przeznaczeniu dziękuję.. za to, że serce mojego dziecka bije, a ono swoim życiem raduje serca całej rodziny..

poniedziałek, 18 czerwca 2012

nie czując nic..

Obojętność jest gorsza od nienawiści..
Nie mamy za co się nienawidzić, nie musimy się kochać, czy nawet w jakiś szczególny sposób się lubić..
Ale obojętność? trochę boli, nawet jeśli On już nic nie znaczy..

Miało być ciężko, a nie było. Przeciwnie. Tańczyłam wtulona w ramiona Tego Jedynego, wpatrzona w Jego oczy, szczęśliwa.. a On.. poza moimi myślami, może nawet już poza sercem..

Zrobiło się miejsce na nową miłość.. może wkrótce ;)

niedziela, 3 czerwca 2012

będzie trudniej niż myślałam...

Nie jest łatwo zapomnieć o Tym Pierwszym..
"Stara miłość nie rdzewieje" - tak mówią..
Czy to była miłość, czy szczenięce zauroczenie?
Tego chyba nie wie żadne z nas..
Istotne jest to, że na Jego widok kolana jakby miękną...
serce ciut przyspiesza.. cichuteńko szlocha..


I chociaż to wesele przyjaciółki, to On powoduje, że znów będę musiała wymazać ten dzień z pamięci.. po raz kolejny zapomnieć..

czwartek, 31 maja 2012

urosły mi rzęsy :)

Czy istnieje sprawiedliwość? Dlaczego jednym coś można, a innym (z racji płci, życiowej roli matki, żony i kochanki) tego samego się zabrania?

Mała scysja miała wczoraj u nas miejsce..
On niby mówi, rób jak chcesz.. baw się dobrze.. idź..
A ja widzę i czuję, mimo że na odległość 1500km, że pomysł mu się nie podoba.. Przecież znamy się nie od wczoraj..

Panieński koleżanki..
Dla mnie to jedynie okazja, żeby wyjść z dziewczynami, na piwo, może na dyskotekę..
W Jego głowie, tak podejrzewam, rodzą się scenariusze, że stiptizer, że napalone i pijane baby.. i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze..
Brak zaufania?
Jeśli tak, to co my ze sobą robimy?
Może myśli, że go zdradzam, jak tylko drzwi się za Nim zamkną..

Zdenerwowałam się..
Bo On, z kolegami wyjść może.. to, że nie był na kawalerskim brata to nie moja wina..
Jak nie wychodzę to słyszę: "zadzwoń do którejś dziewczyny, idź", a teraz..
Mówię "wychodzę", a tam foch..
Nie mówić wcale? Nie na tym opiera się uczciwość małżeńska..
Odkąd urodził się synek ANI RAZU nie wyszłam sama, bez dziecka.. pomijam zakupy i wizyty u lekarzy.. razem też PIERWSZY RAZ wyszliśmy sami 4 maja br.!!!

Iść? Nie iść?



Dla poprawy nastroju umalowałam paznokcie na trawiastą zieleń i przedłużyłam tudzież dokleiłam rzęsy :) tak na próbę przed zbliżającym się weselem :) sukienka się szyje, niecierpliwie czekam na efekt końcowy :)

Poszukiwania wakacyjnego celu trwają. Póki co w rankingu prowadzi Łeba :) Chciałabym już wakacje :) piasek, słońce (oby było), morze i My, we trójkę :)


środa, 30 maja 2012

moje wrażenia po..

O trylogii Stiega Larssona opowiedziała mi koleżanka, jeszcze w trakcie studiów. Później coś bąknął mąż, ale lista książek oraz półka "do przeczytania"  wciąż była pełna i nie mieściły się na niej trzy, bądź co bądź, opasłe tomy :) Z resztą lektura "Lalki" skutecznie odstraszyła mnie od czytania takich "kobył" :)
Nie wiem, czy sięgnęłabym po "Millenium" gdyby nie adaptacja pierwszego tomu (mimo, że jeszcze nie oglądałam, to zamierzam w wolnej chwili - czyli jak synek pójdzie na studia i się wyprowadzi ;))
Żadna z trzech książek nie jest lekturą lekką, którą preferuję do poduszki (tylko wtedy mam chwilę na czytanie). Ilość postaci, ich pokomplikowanych nazwisk i jeszcze trudniejszych do odczytania szwedzkich ulic "...gatan" wymaga od czytelnika ogromnego skupienia.
Główni bohaterowie to dziennikarz śledczy Mikael Blomkvist i genialna, na swój sposób wyjątkowa Lisbeth Salander. Ich losy splatają się, kiedy Mikael dostaje zlecenie odszukania zaginionej 40 lat wcześniej szesnastoletniej Harriet Vanger.
Mikael jest dziennikarzem w szwedzkim czasopiśmie "Millenium". Prywatnie pełni rolę kochanka swojej przełożonej Eriki Berger. Jest mężczyzną bystrym, ale nie odniósłby swoich sukcesów gdyby nie kobiety, a przede wszystkim Lisbeth.
Ona jest postacią tak barwną, że aż trudną do rozszyfrowania. Ubezwłasnowolniona, pozbawiona prawa do zarządzania swoim życiem, pieniędzmi, kobieta która jako nastoletnia dziewczynka została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Uważana za psychopatkę, a jednocześnie bystra, inteligentna w swej skrytości i małomówności. Kobieta, która zaznała niesprawiedliwości, która patrzyła na cierpienia matki i wydaje się mścić na wszystkich mężczyznach świata. Gwałcona, bita, poniżana, udowadnia, że mimo swej drobnej postury może być nieobliczalna w swojej zemście. Taka postawa doprowadza do oskarżenia Liz o pozbawienie życia dwóch osób. Drugi oraz trzeci tom to starania Mikaela mające na celu doprowadzenie do uniewinnienia koleżanki, która uratowała mu życie, do uratowania jej życia.
Losy głównej bohaterki były i są tak zaskakujące, że tylko przeczytanie całej trylogii daje pełny obraz tego, czego doznała mając niewiele ponad 20lat, jaki bagaż doświadczeń dźwiga na swoich wątłych ramionach.
Czy sięgnę po trylogię jeszcze raz? Znając rozwiązania wszystkich zagadek wydaje się to bezcelowe. Ale z drugiej strony, chętnie poznam Lisbeth bliżej, kto wie, może coś przeoczyłam :)

czwartek, 24 maja 2012

jak lato to...

KOLORY
żółty, czerwony, pistacjowy, miętowy, liliowy, biały.. w szafie, na paznokciach.. wszędzie :) bo lato, czy wiosna to czas, który nastraja mnie na kolorowo, radośnie.. chociaż zimą też lubię, tak dla przełamania wszechobecnej szarzyzny :)

LODY
kto mnie zna ten wie, że za bakaliowe zrobiłabym wszystko :) no może prawie wszystko :) chociaż smak sprzed 2 lat to miętowy :) z racji stanu błogosławionego :) a i teraz nie gardzę :)

PLONY
w moim kuchennym zielniku :) bazylia - na kanapce z serkiem, w grzankach, do spaghetti.. wszędzie :) szkoda że znika szybciej niż rośnie ;)
i mięta - z cytryną, lodem.. w orzeźwiającej wodzie :)

W przyszłym roku planuję zielnik powiększyć.. lubczyk może? :)

OPALENIZNA
pojawiła się pierwsza.. czerwona.. bolesna.. dziś zamiast na brzuchu będę spała na plecach.. a tego nie lubię, chyba nie umiem.. to może boczek ;)

WAKACJE
plany są, wstępny termin to 17-24 lipca.. szukam czegoś z atrakcjami dla dziecka... ale jakoś zapału brak, a termin, jak na morze niezbyt odległy.. zacznę od poniedziałku.. a może Groupon się jakiś trafi :)

No i mąż w lipcu będzie dłużej :) 4 tygodnie w komplecie :) can't wait :)


poniedziałek, 21 maja 2012

martwić się o kogoś..

.. kogo się kocha całym sercem, nad życie, do grobowej dechy - to takie normalne, a jednocześnie wkurzające kiedy nic innego nie zaprząta Twoich myśli, nie możesz się skupić na sobie, dziecku, obowiązkach.. nie możesz spać, bo wciąż myślisz..

Kolejne w tym roku trzęsienie ziemi nawiedziło północne Włochy. Pierwsze, słabsze - mąż był w pracy, bezpieczny. Drugie, 5.9 w 9-ciostopniowej skali Richtera w niedzielę, około 4 rano, 250km od miejsca zamieszkania.. Dziś jeszcze wstrząsy wtórne.. I telefon "wracaj, martwię się, uciekaj stamtąd"..

.. tyle lat ( już nie pamiętamy ile) mąż wyjeżdża, zawsze było spokojnie.. a teraz, mamy maj i już 2 trzęsienia..

strach i bezsilność
to czuję dziś

sobota, 19 maja 2012

o tak!

Sobota..

Dziecko śpi..

Mieszkanie lśni.. no prawie, bo chyba nigdy nie będzie satysfakcjonująco czysto :) nie przy dziecku :)

Obiadek zjedzony.. zielona z opuncją, zasugerowana przez Was, pachnie i smakuje :)

Nowy wieszak na klucze i pocztę dumnie zawisł przed południem i teraz spełnia swoją funkcję..

A ja maluję paznokcie.. taaak! bo dziś popołudnie z koleżanką.. 16-czerwcową panną młodą :) będzie spacer, kawka, ciacho i ploty ploty ploty :D

Chociaż wciąż nie opuszcza mnie poczucie pustki i bylejakości każdego dnia.. bo tylko w komplecie jest najlepiej :*

Udanego weekendu :*

czwartek, 17 maja 2012

zrolowany kurczak

Powrót męża do domu to zawsze czas wytężonych poszukiwań smakowitości, które uwiodłyby męskie, znudzone makaronem podniebienie. Tym razem z pomocą przyszła koleżanka mojej mamy ze szkolnych lat.
W czasie ciąży (kiedy to było? ;)) zupełnie odrzuciło mnie od mięsa. Do tej pory nie mogę patrzeć na zwykłego schaboszczaka w panierce, czy to ze schabu, czy z piersi kurczaka. Wszystko jedno.. W sałatce, jako nuggetsy, w sosie śmietanowo ziołowym wyżej wspomnianą pierś toleruję. Teraz do tej listy dołączyła rolada :)

70 dag pieczarek (wg mnie zdecydowanie za dużo, 50dag wystarczy zupełnie)
1 duża cebula
1 duża pierś z kurczaka (lub 1,5 mniejszej)
30 dag sera żółtego
3 łyżki majonezu
3 jajka

Ser żółty zetrzeć na tarce o dużych oczkach, wymieszać z majonezem i jajkami. Wylać na blachę (tą dużą z wyposażenia piekarnika) wyłożoną papierem do pieczenia i rozsmarować na dość cienką warstwę. Piec 20' w 180st.
Na jeszcze gorący placek wyłożyć cieniutko rozbitą pierś oprószoną vegetą, pieczarki podsmażone razem z cebulą, zwinąć w ciasną roladę. Piec jeszcze 30' w 180st aż się ładnie zarumieni. Podawać pokrojoną w plastry :)

Porcja wychodzi bardzo duża, czego można domyślić się po rozmiarze blachy :) Podejrzewam że 6-8 osób może spokojnie się najeść. Ja dla siebie i męża robiłam 1/3 wymienionej porcji, czyli
20dag pieczarek
1/2 średniej cebuli
1/2 piersi z kurczaka
10dag sera żółtego
1 łyżka majonezu
1 jajko
Wyszła rolada mieszcząca się w małej keksówce. Placek piekłam w blasze do ciasta 0 wym. 21x25.5cm.

Podobno roladę można traktować także jako przystawkę i podawać na zimno.

Mężowe podniebienie uwiodła i pewnie jeszcze nie raz będzie gościć na naszym stole.

poniedziałek, 14 maja 2012

koniec sielanki

16 dni mija w zastraszającym tempie.. szczególnie jeśli spędza się je aktywnie, w miłym towarzystwie, z ludźmi których kocha się najbardziej na świecie..

Mąż znów wyjechał.. został synek i bałagan ;) następny zjazd 15 czerwca - na 3 dni (wesele mojej przyjaciółki).. za to cały lipiec planujemy spędzić razem.. na ostatnim w tym roku weselu i na pierwszych wakacjach we trójkę :)

Jak zwykle, tego co zaplanowałam, nie udało się zrobić w ciągu 16 dni. Najważniejsze jednak, że płytki na balkonach ułożone i synek może swobodnie po nich brykać :) a i w nowych 4 kółkach też, bo doczekał się spacerówki :)

Wciąż rozmawiamy o drugim dziecku. Niestety sytuacja w pracy męża nie jest zbyt wesoła, zaciskamy pasa jak możemy, ale rachunki i ratę zapłacić trzeba, dziecko nakarmić też.. a na moje CV nie ma reakcji..

Nie lubię się zamartwiać, ale chyba rola matki, opiekunki domu, żony ma to wpisane w definicję.. teraz np. martwię się o podróż męża.. 1600km, 17h jazdy..

Śpijcie dobrze
ja raczej nie będę, nie dziś, nie- dopóki nie dojedzie..

środa, 2 maja 2012

majowe dni

Nastał długo wyczekiwany maj..
Miesiąc miłości, majowego deszczu, od którego się rośnie, miesiąc kwiatów, grillowania, pierwszego opalania.. :)

U nas zaczął się od integracji :) z sąsiadami z 3 piętra :) młodzi, pełni energii i pomysłów, ale i z ogromnym bagażem doświadczeń.. niestety takich, które odciskają swoje piętno na całą resztę życia..
Mam nadzieję, że nasza znajomość się zacieśni, bo nie ma to jak dobry sąsiad :) mieszkania dopilnuje jak pojedziesz na wakacje, kwiaty podleje, a i szczyptę soli pożyczy :)

Dziś mąż z teściem układają płytki na balkonie, jutro grill..

Majówko trwaj :)

piątek, 27 kwietnia 2012

łososiowe co nieco

W piątki na naszym stole gości ryba.. zazwyczaj.. staram się, żeby choć jeden dzień w tygodniu dostarczał nam omega-3 :)

Dziś, poza obiadem - sałatka łososiowa przepisu koleżanki ze studiów.. proporcje będą moje :)

Składniki:
150g wędzonego łososia
1 duża papryka
1 średnia cebula czerwona (jak dla mnie mogłoby nie być.. bleh)
średniej wielkości sałata lodowa
pęczek koperku
dip: jogurt naturalny typu greckiego (mały lub pół dużego)
czosnek (ja dałam 3 gigantyczne ząbki i idę odstraszać wampiry;))
odrobina soli i kolorowego pieprzu


Do tego polecam chrupiące pieczywo lub grzanki :) Mniamm

Jutro kolejny eksperyment kulinarny :) Tym razem coś konkretnego, bo na obiad dla zapchanego makaronami męża :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

zabawy ciąg dalszy :)

Zabawa od Anuszki, trafiła do Zołzy, a później do mnie :)



O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Wieczorem, gdy dziecko śpi i w domu panuje totalna cisza :)

Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Tematyka różna :) Zazwyczaj sięgam po te, które mogę później zobaczyć na wielkim ekranie :) Romanse, thrillery, podróżnicze.. i kulinarne ostatnio :)
Zdarza mi się zajrzeć do poezji Szymborskiej. Moje zafascynowanie jej twórczością zaowocowało tematem na maturę ustną z polskiego :)

Jaką książkę ostatnio kupiłaś/dostałaś?
"Dziewczyna, która igrała z ogniem" Stiega Larssona

Co czytałaś ostatnio?
"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" czyli I tom trylogii Millenium Stiega Larssona

Co czytasz obecnie?
"Dziewczyna, która igrała z ogniem" czyli II tom trylogii Stiega Larssona :)

Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi?
Używam zakładek, chociaż dziecko skutecznie mi je usuwa :) siłą rzeczy muszę zapamiętać gdzie skończyłam :)

E-book czy audiobook?
Jeśli musiałabym wybrać to jednak e-book.. mizerna namiastka książki, ale mimo wszystko zmuszająca do skupienia, może zwrócenia uwagi na ortografię (z którą coraz większa część społeczeństwa ma problemy).. 

Jaka jest twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Zdecydowanie są to baśnie Andersena. Książka została tak zczytana, że niemal każda jej kartka jest osobno :) Mama zachowała ją dla wnuków :)
A która z baśni jest mi najbliższa? "Księżniczka na ziarnku grochu" :) bo musi być wygodnie :)
Gdy sama nauczyłam się czytać, czytanie było dla mnie największą karą.. a lektury? a fe! Na szczęście człowiek mądrzeje z wiekiem :) przynajmniej z założenia :)

Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Hmm.. chyba jeszcze nie odnalazłam takiej, która zawładnęłaby moim sercem.. Ale moja przygoda z książką jest stosunkowo krótka..

Natalia - Twoja kolej :)