poniedziałek, 23 grudnia 2013

może tak będzie lepiej..

Poniedziałek.
Czekaliśmy, ale dostaliśmy tylko część informacji.
Nie najlepszych, jednak takich które jeszcze dają nadzieję.
Czekamy na piątek.
Długo i krótko zarazem.

Tymczasem musiałam gdzieś się wygadać.
Mimo, że finał może być dramatyczny to chcę mieć Je w pamięci, w sercu.

Wkładam uśmiechniętą maskę na twarz i staram się, aby nasz Syn i nasza Rodzina mieli spokojne Święta.
Mimo wszystko.

A Wam życzę byście wyłączyli telewizor, komputer, telefon.
Byście znaleźli czas na rozmowę, na milczenie.
Byście zastanowili się nad wyjątkowością pozornie błahych rzeczy.
Byście nauczyli się doceniać to, co w życiu najważniejsze.
I mimo, że moja wiara została ostatnio mocno zachwiana, 
życzę by Bóg wlał w Wasze i nasze serca spokój i nadzieję.


piątek, 20 grudnia 2013

czekając na..


Są takie dni, które nie powinny były się wydarzyć.
Są sytuacje, całkiem przypadkowe, które mogą wszystko zmienić.
A może pech piątku 13tego spowodował, że częściowo mamy "szczęście".
W cudzysłowie,  bo jakoś nie potrafimy się uśmiechać.
Czekamy na poniedziałek.
Nie czekam na święta,  nie czekam na nowy rok,
bo zapowiada się trudniej niż obecny,
bo może przyjdzie nam podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu.
Nie myślę o sesji, o obowiązkach dnia powszedniego.
Chcę tylko jednego
żeby było dobrze!

Pomyślcie o nas w czasie modlitwy...

poniedziałek, 18 listopada 2013

kilka wieści od nas

Czas przecieka nam przez palce, mija w zastraszającym tempie. 

Za 2 tygodnie Syn ma urodziny, za 37 dni Wigilia. W międzyczasie Mikołaj. 

Jak co roku o tej porze planuję co komu sprezentować, co znajdzie się na urodzinowym stole, jaki będzie tort, jaka choinka. W tym roku po raz pierwszy robimy mini przyjęcie dla dzieci, po raz pierwszy też Dziadek przebierze się za Świętego. 

Coraz trudniej wpaść na pomysł prezentu, który po jednym dniu nie wyląduje na dnie pudła. Niby dla dzieci 3+ asortyment jest bardzo szeroki, ale w ostatnim czasie stawiamy na naukę przez zabawę. Syn w błyskawicznym tempie się uczy (na angielskim w przedszkolu błyszczy wiedzą :)) i nie chcemy tracić tego czasu na zabawę kolejnym resorakiem. Ważny jest też materiał, z którego wykonane są zabawki. I tu króluje drewno. Układanki, gry zręcznościowe, magnetyczne cyferki i literki, puzzle. Syn przejawia cechy intelektualisty, bo sprawność manualna nieco kuleje - szczególnie jeśli chodzi o rysowanie i łapanie piłki :) Rodzina pomysły na urodzinowe prezenty już dostała, szukam teraz mikołajkowych i gwiazdkowych inspiracji. Nie ukrywam, że kupowanie mądrych zabawek to megafrajda :) Ubrań też - aktualnie czekamy na przesyłkę z Ojtyty, w której Syn zaprezentuje się w dniu urodzin :)

Z takim samym zaangażowaniem szukam pomysłów na urodzinowe menu. Zarówno to dla dorosłych jak i dla dzieci, które są chyba najbardziej wymagającym konsumentem :) Będą domowe lizaki, babeczki, cake pops.. czeka nas sporo pracy, ale co tu dużo kryć - dla Synka wszystko :)

Co poza tym.. Pozbyłam się ósemki, która w ostatnim czasie mocno mi dokuczyła. Od 2 nocy funkcjonuję bez Apapu - jest sukces! ;) Została jeszcze jedna, ale jej czas też jest policzony.

W szkole pierwsze sukcesy - pierwsza 5 z prawa :) Przede mną jeszcze kilka zjazdów i sesja już w styczniu. Zmotywowana jestem, nie powiem, bo bardzo ale to bardzo mi się podoba to czego się uczę :)

Mąż jest w domu. Nie wiadomo, kiedy kolejny wyjazd, dlatego na razie szuka pracy w PL.

Poza tym czekamy na ważną dla nas wiadomość.

Tymczasem zrobiło się zimno, opony zmienione, skrobaczka już przeszła debiut. Oby tylko zdrowie wszystkim dopisywało :)

wtorek, 29 października 2013

Niespodzianki :)

Uwielbiam niespodzianki.
Zarówno te, które przydarzają mi się znienacka.. 
o świcie.
A także te, które przeczuwam..
siódmym zmysłem, piątym okiem.

Po głosie poznam, czy wszystko w porządku,
po sms-ie poznam, że wraca do domu.


czwartek, 24 października 2013

Esc

Czuję, że muszę gdzieś uciec.

Żeby nie myśleć.

Nie analizować.

Nie przerabiać wciąż tych samych 'za' i 'przeciw'.

Nie załamywać się tym, że nie mam na coś wpływu.

Po prostu nie musieć..


środa, 9 października 2013

słoneczna jesień

Słońce sprzyja spacerom, więc zaraz po przedszkolu zabrałam Syna do parku. Zbajerowałam kasztanami, kolorowymi liśćmi i tropieniem wiewiórek :) Nie spodziewałam się tam innych zwierząt, no ale w parku to ja ostatnio byłam jak się Euro zaczynało.
Podchodzimy blisko, a że Syn liczbami zafascynowany to szybko pawie policzyłam i mówię:
- Popatrz Synku, 4 duże i 5 malutkich.
Na co Syn z uśmiechem na buzi i palcem skierowanym w swoją stronę odpowiedział:
- I jeden słodziutki.
:D
Kocham tę naszą Paplę :*






wtorek, 8 października 2013

chwilowa harmonia..

Pierwsza praca kontrolna napisana, została jeszcze jedna.
Prawo pracy.. no cóż.. próbuję ogarnąć
chociaż jako umysł ścisły pamięciówki nie znoszę.

Mąż wyjechał, może za 3 tygodnie wróci.
To będzie dobry czas..

A w czwartek Syn zostanie pasowany na przedszkolaka :)
Rośnie nam Dzieciątko, chociaż wciąż jest naszym Maleństwem
(i chyba zawsze nim pozostanie)
Przychodzi w środku nocy przytulić się do nas,
w środku dnia tuli nas mocno mówiąc:
"mamo mamo mój kochany" 
"tato tato mój kochany"

Bo bycie rodzicami to miłość w najczystszej postaci.
Synku, jesteś naszym Cudem :*


środa, 2 października 2013

może kiedyś się odnajdę..

Jesień, kiedy by nie przyszła, zawsze rujnuje mi życie. 

Bo znów trzeba robić reorganizację szaf, wyciągać co ciepłe, chować to co letnie. Trzeba zaopatrzyć rodzinę w buty, kurtki, szaliki. Na stole non stop musi stać ciepła herbata na rozgrzewkę. Koce też jakoś na wierzchu, bo nie opłaca się chować. Zaopatrzyliśmy się 
w nawilżacz powietrza, bo chłopaki się smarczą. A i ja zdążyłam zaliczyć już antybiotyk - tym razem na ząbkowanie. I gardło znów jakieś nie takie..

Bo rok temu jesień była piękniejsza. Syn na wrześniowe wykopki w sandałkach pojechał 
i boso biegał po łące. Kasztanów było więcej, i lśniących w słońcu grzybowych kapeluszy też było więcej.

A teraz.. taka rozbita jestem i poskładać się nie mogę. Kilka myśli "za", kilka "przeciw", szkoła, obowiązki, plany. Tylko jak zwykle czasu brak. 

Zdajecie sobie sprawę, że za 12 tygodni będzie Boże Narodzenie? Za niewiele ponad 8, będę mamą trzylatka! Niektórzy już o prezenty pytają a ja jeszcze nie mam pomysłu na tort.

Wolniej..
Proszę..



środa, 11 września 2013

chyba mam deja vu..


Mąż wyjechał, jak zwykle. Miałam do Niego dołączyć na tydzień przed planowanym powrotem do Polski. Bilet był kupiony, ja niemal spakowana, gdy Mąż niespodziewanie wrócił do domu. Wkradł mi się do łóżka w środku nocy :) Planowaliśmy dziecko, udało się. W domu miał być na krótko, a został na 11 miesięcy. 

A teraz sytuacja się powtarza. Ledwo w czwartek wyjechał, a już pojutrze wraca. Niby na 3 tygodnie, ale nigdy nie wiadomo. I znów planujemy dziecko. Nie już, ale jeszcze w tym roku. Chociaż chwilowo wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Wtedy, 3.5 roku temu było inaczej. Nie było kredytu, rachunków, tylu wydatków. Ja w sobotę zaczynam szkołę, marzył mi się kurs językowy. Niestety w takiej sytuacji nie mogę sobie na niego pozwolić.

Oj pokomplikowało nam się..


poniedziałek, 9 września 2013

co na śniadanie?

Od poniedziałku do piątku wstajemy o 7:10, szykujemy się i około 8:00 wychodzimy z domu, wsiadamy do auta i jedziemy do przedszkola. 
Na miejscu jesteśmy około 8:10.
Wg niektórych rodziców to idealna pora aby dać dziecku... chipsy!
Gdy Syn uraczy mnie buziakiem, wracam do domu i co słyszę około 8:30 pod klatką?
"Synu jak skończy ci się mamba to krzycz"...

A później zdziwienie.. że dziecko otyłe, 
albo ma problemy z jedzeniem albo w wieku 3 lat zęby trzeba leczyć..

Oby tak dalej drodzy "rodzice"!

sobota, 7 września 2013

gdy lato się kończy..

.. nieuchronnie kończą się wszelkie dobrodziejstwa matki natury. Pomijam te, które cały rok można kupić w sklepach. Mam na myśli te od Babci, Cioci, Teściowej. Bo u nich zawsze eko i za friko :) 
Dlatego, gdy poczuję jesień włącza mi się chomik :) 
Chciałabym wszystko zatrzymać jak najdłużej, więc mrożę. I tym sposobem nasz zamrażalnik w 3/4 pełen jest owoców i warzyw. Owoce wiadomo - na kompoty. Bo Syn uwielbia. A zapach malin w środku zimy - aż chce się nos zamoczyć w garze ;) Szpinak - bo uwielbiane naleśniki od Zołzy, i pierogi. Papryka - bo sos węgierski, leczo, dań całe mnóstwo. Dynia - bo ciasto, krem. Pietruszka, marchew, seler, koper, brokuł, kalafior
 a nawet dwie porcje białej kapusty (bo została a nie lubię wyrzucać). Najchętniej cały ogródek zachowałabym na zimę :)
Pierwsze chłody to też myśl, że znów zimą zjemy (albo raczej wypijemy) 4 słoiki miodu :)
 i znów szukamy, żeby był swojski, ze sprawdzonego źródła. 2 słoiki już zamówiłam :)

I tylko żałuję, że truskawek nie zamroziłam (jakoś w tym roku nie smakowały), że grzybów w tym roku nie ma. I jagód nie nazbierałam.. Może za rok.

A Wy macie jakieś sposoby, żeby zatrzymać lato na dłużej? 
Chętnie skorzystam z każdego :)



czwartek, 5 września 2013

dni, których mogłoby nie być..

.. to takie dni kiedy:
pada, jest szaro, buro, zimno..
mam PMS a Syn, dziwnym zbiegiem okoliczności, też akurat wtedy ma gorsze dni..
jestem chora i trudno mi ogarnąć samą siebie, nie wspominając o dziecku..
wiem czego szukam, ale nie mogę tego znaleźć.. 
(nie w domu oczywiście, bo tu wiem co gdzie leży) 
mam takiego "niechcemisia" że najchętniej przespałabym cały dzień..

i dni jak dziś..
że zakupy się nie udały 
(czytaj: wnerw, bo Syn jednak w dziurawych spodniach do przedszkola pójdzie)
że obiad, mimo że obiektywnie pyszny, to dziś nie smakował..
że oczy jakieś ciężkie i zmęczone..
pewnie od łez..

bo znów jesteśmy sami..

Nie lubię tych dni!


poniedziałek, 2 września 2013

wspomnienie lata..

Zaczął się wrzesień, Syn poszedł do przedszkola, Mąż do czwartku jeszcze w domu, ale dał mi chwilkę na nadrobienie zaległości :)

Wakacje.. chcę jeszcze :)

Podróż, która martwiła mnie najbardziej, minęła wzorowo. Syn nas znów zaskoczył, pozytywnie :)

Pierwszego dnia tj. w sobotę byliśmy u moich rodziców, którzy także odpoczywali na Mazurach.
Czaple - miejsce niezwykle ciche i spokojne, bo leżące w środku Puszczy Piskiej, będące rezerwatem, pozbawione bieżącej wody i prądu, oddalone od najbliższego miasta o 13km. 
I chociaż warunki biwakowe, to każdemu czasem przyda się odpoczynek od mediów, hałasu i zgiełku miasta.



U rodziców zjedliśmy obiad, Syn nogi w jeziorze umoczył, kaczki nakarmił i mogliśmy jechać dalej. Z Czapli do Zalesia mieliśmy już tylko 80km, które Syn przespał.

A na miejscu był raj dla dzieci. Wiele "pierwszych razów" Syn dopisał do swojej listy na wakacjach, ponownie nas zaskakując. Nie powiem, odpoczęliśmy, ale przydałby się drugi wyjazd, tylko dla nas ;)


tak, niewiele brakowało a wrócilibyśmy ze świnką morską :)

Zalesie to, bez wątpienia miejsce idealne na wakacje z dziećmi. Może atrakcji w okolicy niewiele (zwierzyniec w Nikielkowie i aquasfera w Olsztynie) ale tych na miejscu też nie brakuje. Każdy dzień miał swój temat przewodni, 3 razy dziennie odbywały się animacje dla dzieci (większość jednak dla tych nieco starszych), posiłków dziennie było 6 (bogate 
i pyszne menu), 3 minidyskoteki dla dzieci, 2 dla dorosłych, 2 kolacje w formie ogniska, dzień włoski z robieniem przez dzieci pizzy. W tym miesiącu ruszyć ma kryty basen, 
a zimą, jeśli dobrze pójdzie, powstanie też ośla łączka dla narciarzy :) Prywatna, strzeżona plaża i kąpielisko, leżaki, piłki, koła ratunkowe, zabawki do piasku, 4 ślizgawki do wody - to wszystko do dyspozycji wczasowiczów. Wyjazd zdecydowanie udany, co chyba widać :)

Zaowocował też nowymi znajomościami, jedna z nich zaproszeniem do Paryża :) skorzystamy bez dwóch zdań :)

A dziś już Syn w przedszkolu, tylko dwóch kolegów ze żłobka ma w swojej grupie. Rano płakał, bo "do dzieci nie", ale ciekawość nowych zabawek wzięła górę nad emocjami. Nawet pani nie zdążyła Mu karteczki z imieniem nakleić :) 

Po południu, korzystając z ostatnich dni z Tatą, planujemy wybrać się na basen.

Miłego dnia więc :*

sobota, 24 sierpnia 2013

powroty..

Melduję posłusznie, że bezpiecznie dotarliśmy do domu.
Nie chciało nam się wracać, Synowi w szczególności.

Więcej napiszę jak się nieco ogarnę :)


piątek, 16 sierpnia 2013

"...znów będą wakacje..."

Spakowane już dwie walizki z ubraniami (oczywiście Syn ma swoją indywidualną, w którą 
i tak Mu się pościel nie zmieściła)
Jedna torba z naszymi kosmetykami, lekami i tą całą apteczką potrzebną Dziecku 
(bo matka musi być przygotowana na wszystko).
Buty i ręczniki czekają na spakowanie, bo póki co nie mam w co tego wsadzić.
Torebka "na drogę" prawie gotowa, pozostało dorzucić przekąski.
Mimo listy, natchnienie mnie opuściło.
Pewnie dlatego, że domyślam się jak będzie wyglądała nasza podróż :/

Syn we wtorek do Warszawy dojechał super grzecznie, za to w drodze powrotnej mieliśmy podrzucić Go grzybiarzom, bo piłował dzioba o pierdoły przez ostatnie 60km (po wyjeździe z lotniska zasnął na 1h). Zamiast obiadem w restauracji skończyło się pizzą w domu, bo Syn scenkę na parkingu odstawił, wyszorował sobą cały brud uliczny, a Bozia jedna wie, co zrobiłby przy stole.

Dlatego zamiast wyjeżdżać w południe (doba hotelowa od 17:00), wyjeżdżamy w nocy 
i zajedziemy do moich rodziców, którzy też są na Mazurach. A stamtąd będzie już tylko 80km, które Syn powinien wytrzymać. Jak nie, to wysadzę przy lesie ;)

Mnie przed wyjazdem dopadło kolejne zapalenie gardła (minęły 2 dni odkąd skończyłam leczyć pierwsze), ale w trzeci antybiotyk nie dałam się wrobić. Ratuję się czym tylko mogę, ale nie dam się. 

Wiecie czego mi teraz trzeba? Słońca, słońca, słońca... i szczęśliwego Dziecka, bo jak Syn będzie zadowolony to my też odpoczniemy..

Tymczasem pozdrawiam, odezwę się po powrocie :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

nieodpowiedzialna czy przewrażliwiona?

Mamy godzinę 13:00, na termometrze w cieniu 36st.C. Godzina, kiedy nie zaleca się wychodzić na słońce. A co widzę przez okno? Matka z dwójką dzieci (do lat 3) maszeruje sobie po osiedlu. Matkę pominę, ale dzieci bez nakrycia głowy. Nie dość, że najbardziej narażone na przegrzanie miejsca są odsłonięte to i oczy bez żadnej ochrony. Ja naszego Syna ścigam jak tylko kaszkiet zdejmie, z domu wychodzimy rano albo dopiero po 16tej (chociaż i tak jeszcze jest gorąco, ale o tej porze jeździmy do dziadków posiedzieć w zacienionym ogrodzie i basenie).
Inny przykład, także z naszego podwórka. Rodzina mieszkająca dwie ulice dalej pojechała na wakacje do Władysławowa. W czasie silnego wiatru, gdy fale są wysokie a prąd wsteczny, czerwona flaga powiewa przy budce ratownika oni wybrali się na spacer po falochronie. Fala przelała się przez falochron i porwała dziecko. Nie wiem czy do tej pory je odnaleziono.

Mieszkamy nad Wisłą, jesienią widzimy ją z okna. 3 lata temu, podczas powodzi małe dzieci chodziły po workach z piaskiem! Wystarczyłaby chwila, aby takie dziecko już nigdy nie wróciło do domu. Mało tego, rodzice stali i robili tym dzieciom zdjęcia. Tak samo kąpiel w rzece, tak nieregularnej (i brudnej) jak Wisła jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Ale znalazła się taka co z piątką dzieci poszła się kąpać, a wróciła już tylko z jednym. Pomijam przypadki utonięć osób nietrzeźwych, bo ci sami stworzyli sobie takie ryzyko. Ale kiedy cierpią dzieci to aż krew się we mnie gotuje.

Jak można być aż tak skrajnie nieodpowiedzialnym? Zachowania takich rodziców dla mnie podchodzą pod narażanie zdrowia i życia dzieci. Rozumiem, że dziecko musi mieć trochę swobody, skorzystać z wakacji na maxa, ale do cholery, rodzice są od tego, żeby dziecko z tych wakacji wróciło całe i zdrowe. Owszem, wielu rzeczy uniknąć się nie da, ale czasem wystarczy 5 razy pomyśleć żeby nie doszło do tragedii.

Może ja jestem jakaś dziwna, ktoś mógłby powiedzieć, że trzymam dziecko pod kloszem, ale ja myślę!

Myślę o tym, jak uchronić moje dziecko przed tym, przed czym mam możliwość je uchronić. 



uff puff..

Jak ostatnio pochwaliłam się, że ucho zdrowe, to gardło podłapało temat i przejęło infekcję. Teraz powiem tylko tyle, że antybiotyk wybiorę do końca, aby mieć pewność, że wirusisko ogłosiło kapitulację :)

Kobiecą cechą jest na ogół lekkie wydawanie pieniędzy. Przynajmniej taki krąży stereotyp. I ja do tego stereotypu się wczoraj zaliczałam, bo 3-cyfrową sumkę wydałam. Ale nie na siebie, jak ta stereotypowa, tylko na auto. Rzecz, którą powinniśmy zrobić zaraz po zakupie, ale kasy zabrakło, przypomniała o sobie przed wyjazdem. Bo bezpiecznie i spokojnie ma być!

We wtorek przylatuje Mąż. Nie mogę się już doczekać, bo stęskniliśmy się wszyscy okropnie. Wizja wakacji i 3 tygodni razem sprawia, że najchętniej już bym na lotnisku koczowała :) Tylko parking tam za drogi ;) Na pytanie: "spakowałeś się już?" Mąż tylko chichocze :) Ja już bym była spakowana :)

Odnośnie pakowania na wakacje to lista już powstaje. W chwili obecnej ma 4 strony A5 i dalej się rozwija. Dobrze, że mamy combi, wózka nie bierzemy, to istnieje szansa, że bagaże się zmieszczą :) Chyba że Syn postanowi rowerek zapakować :P

Z jednej strony cieszą mnie prognozy na nasz wyjazd (rok temu lało przez 5/7 dni), ale z drugiej zmęczona jestem tymi upałami. Śpię w południe razem z Synem, wieczorem też padam jak mucha. W domu rano chłodno, po południu gorąco. Ewakuujemy się więc na basen do dziadków. Zakupy robimy jak najwcześniej, żeby jak najchłodniej było. Lubię lato, ale nad wodą. W mieście zaraz jest mi słabo. I woda nie pomaga ani nakrycie głowy. Nawet opalona szczególnie nie jestem, bo kiedy, jak jeden antybiotyk goni drugi?

I notka dlatego poranna :)

Pozdrawiam ciepło :*

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

rozmowa z mamą i muchą :)

Uwielbiam tę naszą rozgadaną Paplę :) wiele osób mówiło: "będziesz błagała o ciszę", a ja kocham z Nim rozmawiać. I słuchać jak mówi :)

Sytuacja 1:
W sobotę, naszą łazienkę nawiedziła muszka. Usiadła grzecznie na wannie i ani drgnęła. Syn ową muszkę zauważył i krzyknął:
- A sio mucho!
Na co ja:
- Nie wyganiaj muszki, może chciała się umyć :P
Syn kiwając wskazującym paluszkiem zawołał do muszki:
- Chodź do mnie muszko, umyj siobie nóżki. :D

Sytuacja 2:
Wychodzimy z domu i Bystrzak zauważył strój mamy:
- Mama ma siukienkę :)
- Tak Synku, czasem mama zakłada sukienkę.
Na co Syn nieskromnie:
- Aluś zakłada spodenki. Chopciki noszą spodenki.
- A dziewczynki? - pytam, jako dociekliwa mama.
- Dziewcinki noszą pieluśki :)

I jak tu nie kochać?
:*

sobota, 3 sierpnia 2013

sic of beeing sic!

Najpierw wystraszyłam się, że Syn ma udar cieplny
A miał wirusówkę
Gorączkował przez 3 dni.
On skończył, zaczęłam ja.
Dziś pierwszy dzień bez gorączki, 
za to z bólem głowy, chorym gardłem i antybiotykiem.
Znów!

Przy niemal trzylatku ciężko się choruje, trudno o ciszę i odpoczynek.
I tu notorycznie nasuwa mi się pytanie: a gdyby był jeszcze niemowlak?
Chora matka i dwoje dzieci do ogarnięcia?
Wniosek prosty: choćbyś miała chodzić na rzęsach to i tak chorować nie możesz!
To prasować idę, bo samo się nie uprasuje!

wtorek, 30 lipca 2013

z tęsknoty..

Zdarzają się dni, takie jak dzisiejszy, że nim się obejrzę robi się 15:00.
Częściej są dni "o matko, dopiero 11:00".
Zdarzają się wyjazdy z szybkimi powrotami,
są rozstania, które zdają się nie mieć końca..

6 długich tygodni za nami, 2 jeszcze przed nami
Chociaż nie, bo za 2 tygodnie o tej porze będziemy już w komplecie.
To tak jakby 1 dzień mniej.

1 dzień, 24h, 1440min, 86400s..

tik tak..


czwartek, 25 lipca 2013

Donoszę..

Donoszę, że ucho ostatecznie zdrowe.
Ból brzucha zbadany ultrasonograficznie. Tam gdzie boli tylko kiszki mam, więc albo nerwoból albo promieniuje od kręgosłupa, co jest bardziej prawdopodobne.

Syna morfologia książkowa, tajemnicze eozynofile lekko podwyższone.
W związku z tym i z faktem, że Syn rok szkolny kończy to się odrobacza. Tak na wszelki wypadek :)
Póki co węzły jak powiększone były tak są a robaków nie widać.
Chyba będziemy musieli skonsultować się z innym pediatrą.
Szukamy też ortopedy, trop prowadzi do Lublina.

Ze spraw innych.
Syn wkrótce rozpocznie wakacje. Najpierw 13 dni sierpnia spędzimy we dwoje, później dołączy do nas Tata. 17tego jedziemy na Mazury. Mam nadzieję, że będzie to dla nas wszystkich udany wyjazd.

Syn zaczął się dzielić i oddawać pożyczone zabawki. Dla nas to ogromny sukces, bo zwykle każde "pożyczanie" kończyło się awanturą. Wciąż trudniej zrozumieć, że ktoś podzielić się nie chce, ale i to staram się spokojnie Mu tłumaczyć.

Uparcie staram się namówić Syna na jazdę rowerem. Mambą nie udało się Go zachęcić, trzeba innego wabika poszukać ;) Bo już mi szkoda, gdy myślę, że rower przez cały sierpień będzie stał nieużywany.

W sobotę pierwsze urodziny mojego chrześniaka. Jeśli chodzi o prezent to stanęło na poduszce podróżnej od KALAMATI (Jaś dużo podróżuje, zarówno rowerem jak i autem) oraz drewnianej pirackiej miarce wzrostu :) Pogoda ma być piękna, impreza w ogrodzie to idealny pomysł na taki dzień i na taką liczbę gości (ok.30osób!)

Poza tym czekam na ciepłe dni, żeby się poopalać, bo Mąż korzysta z włoskiego słońca, wróci opalony a ja bladością będę razić ;)

Pozdrawiam i słońca życzę :*

piątek, 19 lipca 2013

plusy ujemne i plusy dodatnie chorowania :)

Ucho udało się uratować..
kosztem kręgosłupa (zakaz basenu na 2-3 tygodnie!).
A matka chorować nie może - wiadomo - czasu nie ma.
Bo Synem się zajmować musi.
Ale Dziecko każdy ból wynagradza i łagodzi..
jeżdżąc na rowerku, huśtając się na huśtawce głośno się przy tym śmiejąc :)
i całując tam, gdzie boli.. tak jak ja Jego całuję.
Bo mamy Super Dziecko!

(nawet jeśli nie potrafi przeżyć dnia, żeby scenki nie odstawić)

A i Syn się odpieluchował, tylko na nocne spanie zakładamy pieluszkę! 
Ja puchnę z dumy, portfel chudnie
bo do każdego spłukania Syn używa 6l wody (opcja 3l Mu nie odpowiada :))

środa, 17 lipca 2013

coś się pomieszało..

Całą zimę przechodziłam zdrowa jak rydz
Bo drobnego przeziębienia nie liczę.
A lato..
Zaczęło się od zatrucia
Teraz zapalenie zatok połączone z 
"ostrym zapaleniem ucha środkowego oraz ryzykiem pęknięcia błony bębenkowej"

Lato..
bo przestanę cię lubić!


P.S. Poprosiłam panią doktor o skierowanie na USG jamy brzusznej, bo ostatnio miewam bóle wciskające się pod żebra (niczym dziecięca nóżka). Bolało też przy badaniu. Mam nadzieję, że to nic poważnego, jakieś wrażliwe jelito ;)

wtorek, 16 lipca 2013

Jak pojechać na wakacje i nie zbankrutować?

Jako, że kilka dni temu oficjalnie został potwierdzony przyjazd Męża na 13 sierpnia, to zaczęłam organizować dla naszej trójki wakacyjny wyjazd. Zwykle robiłam to z ogromną radochą, bo kto jak kto, ale ja lubię wszystko mieć przemyślane i zapięte na ostatni guzik.

Po doświadczeniach z ubiegłego roku postanowiliśmy postawić na wyjazd nie dłuższy niż 4h jazdy autem (rok temu było blisko 9h!). Szczerze wątpię, żeby Syn i tyle wytrzymał w foteliku, dlatego chciałam nad Jezioro Białe, pod ukraińską granicę (około 2-2.5h) ale Mąż się nie zgadza.

Gdybym miała wybrać miejsce, do którego ja chcę jechać byłoby to Trójmiasto lub Kraków. Obu nie odwiedzałam od 3 lat i bardzo, bardzo mi się tęskni.

No, ale z dzieckiem to trzeba gdzieś, gdzie Jemu będzie dobrze. Padło na Mazury. A tam, ceny jak w nadmorskich kurortach. Żeby cisza była, względne odludzie (tzn bez autostrady za oknem, ale z prądem i bieżącą wodą), plac zabaw i jakieś atrakcje na wypadek deszczu (dla Syna, bo rodzice to i w namiocie by się nie nudzili, oj nie ;)) to za tygodniowy pobyt z pełnym wyżywieniem (6 posiłków) około 2500zł trzeba wyłożyć. Przyznacie, mało to to nie jest. Wstępna rezerwacja jest zrobiona, ale wciąż szukam opcji.

Tylko, że te nie bardzo są. Bo jak jest ciut taniej, to bez wyżywienia. Namiot odpada, przyczepa campingowa też. 

Myśleliśmy, żeby wrócić do Białki Tatrzańskiej, ale z Synem w góry się nie wybierzemy, a dla samego SPA to możemy pojechać sobie do Nałęczowa lub Kazimierza Dolnego i będzie najbliżej, o :)

Ostatnia opcja to zostawić Syna na służbie u dziadków, a my z podręcznym bagażem, za "mazurskie ceny" polecimy na weekend do Rzymu, który marzy nam się od lat.

3 dni szukania, mailowania i cała masa możliwości - jak widać :)

Z drugiej strony, tak sobie myślę, że jakby te 2500zł podzielić na 2 lata (bo jak dobrze pójdzie to za rok nigdzie się nie pojedziemy) to znowu tak drogo nie wychodzi, co nie? :)



wtorek, 9 lipca 2013

kreatywni or not? :)


Mój chrześniak 31 lipca kończy roczek
a ja nie mam bladego pomysłu na prezent
(jak nic mi nie podpowiecie to kupię LEGO)
Budżet: 100zł (z opcją zrzutki z dziadkami, wtedy 200zł)
Could you help me?
Pliiiiiisssss :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

chory lipiec..

Syn mi się rozchorował w środku lata
Kaszle
Gorączkuje
I jeszcze kranik w nosie odkręcił
Mieliśmy dziś zrobić morfologię, jutro mieliśmy iść na diagnozę SI
Pójdziemy, ale znów do pediatry, na kontrolę.

I jeszcze termometr wkurza,
bo mierzy z dokładnością do 2 stopni :(
35,5st a Dziecko rozpalone..
I nie je
Nawet mizerii, która ostatnio jest hitem.

Tymczasem zapuszczamy korzenie w domu
I czekamy, aż ktoś nas odwiedzi i wesprze w niedoli.

Pa

sobota, 6 lipca 2013

moje kucharzenie :)

Kucharz ze mnie raczej marny (zdecydowanie lepsza jestem w sprzątaniu). Gdy Mąż w delegacji to moje kucharzenie ogranicza się do odgrzewania tudzież rozmrażania zapasów. Mimo to lubię mieć w zanadrzu przepisy na coś pysznego :) 

W ten właśnie sposób zaprzyjaźniłam się z książką Anny Starmach "Pyszne 25".
Do tej pory wypróbowaliśmy dwa przepisy: jeden słodki, drugi słony.

Na pierwszy ogień poszły Pancakes z syropem klonowym. Ale bez syropu :) z konfiturą wiśniową :) to co wyszło to istne niebo w gębie :) Pomijam fakt, że przepis jest na 8-10 sztuk a mnie wyszło chyba 20! Te 8 to chyba wielkości patelni :) Wybaczcie, zdjęć nie będzie, bo pancakes popijane ciepłym kakao zniknęły w ekspresowym tempie :)
Składniki:
250g mąki
250g maślanki
50g cukru pudru
2 jaja
1 łyżeczka sody oczyszczonej
50g roztopionego masła
syrop klonowy lub co kto lubi :)
Mąkę, sodę, cukier, jaja, masło i maślankę wsypać do jednej miski i wymieszać mikserem. Smażyć 1-2 minuty z każdej strony. I już, gotowe :) Koszt nieznany, bo wszystko było w lodówce :)

Drugi wypróbowany przez nas przepis to Pstrąg z masłem czosnkowo - ziołowym.
Składniki:
2 wypatroszone pstrągi
50g miękkiego masła
1/2 wiązki natki pietruszki
1/2 wiązki natki koperku
1 ząbek czosnku
sok z 1/2 cytryny
sól, pieprz.
Zioła umyć, posiekać, dodać drobno posiekany czosnek, masło, sok z cytryny, sól i pieprz. Wszystko delikatnie wymieszać łyżką lub widelcem. Takie masełko włożyć do środka ryby, całość zawinąć w folię aluminiową i piec 20minut w 190st.C.



Po upieczeniu nie rozwijaliśmy głowy, bo oboje z Mężem mieliśmy wrażenie, że ryba na nas patrzy i pyta "why?" :) Koszt: 18,49zł.
 
Przepisy jak widać banalne, nawet dla laika :)

Syn ukochał sobie ostatnio foremki do ciastek, szczególnie gwiazdki. Chyba jeszcze tylko z nimi nie śpi :) Robimy więc kanapki, które podbiły Synowe serce :)


 Dziś postanowiłam zadowolić także swoje serce i z przepisu pani Dorotki powstały takie oto łakocie :)


Znikają szybciutko, bo przepis w sam raz dla dwóch łasuchów :)

Tyle na dziś o jedzeniu. Następnym razem będzie o kotletach mielonych po polsku, które u nas na jakiś czas zastąpią te tradycyjne :)

P.S.
Żeby nie było, że Syn się w kuchni nie udziela to na dowód prezentuję poniższe zdjęcie. Celem było udekorowanie kanapek, a wyszło jak zwykle :)

Smacznego weekendu :*

piątek, 5 lipca 2013

kocham wieś..

Tak, wychowywałam się na wsi. 
Przez 6 pierwszych lat mojego życia.
Kiedyś bycie "ze wsi" było powodem do wstydu.

Teraz domek na wsi to powód do dumy.
Nie wstyd, a raczej swego rodzaju luksus.
Bo można oddychać świeżym powietrzem,
jest miejsce na huśtawkę, leżak, hamak,
duży basen (nawet jeśli tylko dmuchany),
jest miejsce na grillowanie ze znajomymi,
są kwiaty, owoce i piękne zachody słońca.
Czasem sarenka zapuka w okno,
czasem motyl usiądzie na dłoni.








I co najważniejsze..
Można oderwać się od zmartwień

Potrzebuję na wieś!
Już!