czwartek, 2 października 2014

Wielki dzień Paulinki

Wielki i ważny, nie tylko dla Paulinki, ale i dla całej naszej rodziny dzień miał miejsce 
14 września, 2 dni po tym jak Paulinka skończyła 2 miesiące.
Dlaczego tak szybko?
Po pierwsze nie chciałam aby córka występowała w zimowym kombinezonie, w którym nie wiadomo czy to chłopiec czy dziewczynka. Kupiliśmy sukienkę, kokardkę, buciki (Dziękuję Aniu ), dostaliśmy sweterek - miało być dziewczyńsko.
Po drugie pogoda. Trafiła nam się piękna, można było spacerować z wózeczkiem lub bez :) Paulinka w kościele była w sweterku, bez czapki. Zimą - zapomnij!
Po trzecie doświadczenie. Syn miał blisko 5 miesięcy jak był chrzczony i nie w głowie mu było siedzenie w wózku czy bycie cicho. Gadał, popiskiwał, chciał z poziomu rodzicielskich rąk zwiedzać kościół. Paulinka całą uroczystość przespała. Calutką, nawet polewanie głowy!
Msza rozpoczęła się o 12:30. Ksiądz bardzo uroczyście poprowadził nas do ołtarza (niczym parę młodą). Paulinka była jedynym chrzczonym w tę niedzielę dzieckiem, więc cała msza skupiona była tylko na niej. Było pięknie, nawet się wzruszyłam.
Przyjęcie także się udało, goście dopisali, moja dekoracja stołu spodobała się i gościom 
i właścicielce restauracji. A Wam? Jak ja bym chciała robić to zawodowo...

 No i Gwiazda dnia :)



sobota, 20 września 2014

Przewlekły brak czasu

Nie wiem kiedy to zleciało. Paulinka kończy dziś 10 tydzień swojego życia, a ostatnie zapiski jej osiągnięć były 3 tygodnie temu! A nie przedwczoraj...
Co się zmieniło?
UŚMIECH gości na buzi naszej córeczki coraz częściej. Zazwyczaj gdy jest rozebrana do samej pieluszki, gdy się obudzi lub szykuje do kąpieli :) bezzębny, z dołeczkami
w policzkach, cudowny :)
OCZY wreszcie wyleczone!
Pierwsze SZCZEPIENIA za nami. Żadnych komplikacji, zgrubień w miejscu ukłucia.. za to do końca dnia u mamy na rękach, drzemki 15minutowe (też na rękach, albo na piersiach). Po szczepieniu nie robię już nic, jestem cała dla niej.
Powoli udaje się dostrzec RYTM DNIA Paulinki. Mniej więcej o tych samych porach chodzi spać,  jedzenie co 2h. Tylko na porę spacerów nie mamy wpływu, bo nie zawsze pogoda na ten spacer pozwala. Co do jedzenia jeszcze.. ostatnio był bunt na cysia. Trudno mi uwierzyć, że jak raz w tygodniu dostanie butelkę to już się przyzwyczai. A dostać czasem musi. Jak bunt będzie się przeciągał to butla. Chociaż szkoda mi swojego, bo tańsze 
i zawsze ciepłe.
Paula waży już 5.76kg, centyl 90 :) kruszynka nasza wyrosła też z pieluch nr 2, teraz kupujemy rozmiar 3. O rozmiarówce ubrań trudno mówić, bo każda firma ma swoją.  I tak czasem zakładamy 56 a czasem 68. Średnio wychodzi 62 :) mniejsze oddajemy dla Lidki, która w październiku ma przyjść na świat.

Aleksander wrócił do przedszkola. Grupa się nie zmieniła, wychowawczyni też. Nie ma za to pani woźnej, którą bardzo lubił. Nie ma też leżakowania, w związku z czym, przez pierwsze 2 dni ucinał sobie popołudniowe drzemki w domu. Na zebraniu pani bardzo syna chwaliła, że przez wakacje się zmienił. Zwykle głośny i zwariowany, teraz szuka ciszy. Nie dziwię się. W przedszkolu dzieci po wakacjach takie rozbrykane, w domu siostra, która płacze... Można mieć dość.. Mimo to jest bardzo dzielny i kochany. Jak na przedszkole przystało syn już pokasłuje..

Ja też, i zatoki w dodatku. Cóż, zmienność pogody tak na mnie działa.

Żeby nie było za długo, na dziś wystarczy. Zaległości mam nie małe. Chrzest, prezent dla mola i lodówkowy wpis. Już wkrótce :)


sobota, 30 sierpnia 2014

6,7 tydzień - najważniejsze wydarzenia

Czas umyka mi przez palce. Każdy dzień niemal taki sam, ale odkąd mąż wrócił do pracy to trudno wygospodarować mi chwilkę dla siebie. Poza tym wolę spędzać czas z dziećmi, szczególnie z Synem, którego, ukrywać nie będę, czuję, że trochę zaniedbujemy. O sobie myślę jak dzieciaczki śpią :)

Pora na krótką listę Paulinkowych wydarzeń i osiągnięć ostatnich dwóch tygodni:
* pierwsze szczepienie - 2 ukłucia i 1 drink córka zniosła godnie. Wypiła co jej podano, mlekiem popiła. W czasie popijania zaszczepiono. Waga: 5,3kg. I skierowanie do chirurga, bo ma przepuklinę pępkową (jak się okazało - po tacie). Jedziemy we wtorek.
* udział w konferencji chrzcielnej - oby tak grzeczna była 14tego :)
* pierwsze chustowanie - zdecydowanie się spodobało. I mnie i Paulince. W chuście momentalnie wycisza się i zasypia. Ja jedynie żałuję, że nie mogę z nią gotować i prasować. Ten aspekt życia codziennego mam jeszcze kiepsko zorganizowany.
* wydawania dźwięków cd. Najwięcej w kierunku ściany ze zdjęciami :)
* śmiech - jeszcze nie w głos, zwykle po mleku, buzia uśmiechnięta, dołki w policzkach i brzuch się trzęsie :) mój wtedy też :)
* ręka trafiła do buzi, wprawdzie nie cała się do niej mieści (chociaż Paula nie przestaje próbować) ale smoczek zastępuje (bo dziecię nasze smoka nie akceptuje)
* sesja zdjęciowa - niezbyt długa, bo modelka chyba miała dzień smerfa marudy a fotograf ciocia umówioną kolejną sesję. Planujemy drugą część zdjęć, w dogodniejszym dla modelki terminie ;)







* od wtorku podajemy kropelki, które dotarły do nas z Niemiec. Kolka jakby zelżała. Nie ma już pisku do północy (albo i dalej), najpóźniej o 23 już śpimy. Ostatnio nawet 21:30 się trafiła. Teraz te godziny wynikają raczej z faktu, że Paula jednak sporo śpi w dzień, co rekompensuje sobie wieczorem. Ale u takiego malucha nie oczekujmy rozróżnienia na dzień - noc.

Za tydzień szkoła. Obawiam się, jak Paula da sobie radę z butelką. Silikon jej nie interesuje, tylko natura ;)

Dziś też dzień marudy (zauważyłam, że wypada zwykle gdy pada :P ), więc to by było na tyle informacji.

Pozdrawiam

niedziela, 17 sierpnia 2014

5 tydzień - przeprowadzka i zmiana pozycji

PAULINKA:

Z okazji ukończenia pierwszego miesiąca życia postanowiliśmy Paulinkę wyeksmitować z naszego łóżka i przenieść do Jej własnego. Pokój Malutkiej od naszego dzieli pokój Syna, co znacznie utrudniałoby usłyszenie nocnego kwilenia. Nastąpiło więc przemeblowanie i łóżeczko stoi teraz w naszej sypialni. A jak z przeprowadzką? Pierwszej nocy 1h, drugiej 3h i to tyle sukcesów na chwilę obecną. Wieczorne płacze (spowodowane prawdopodobnie kolką) kończące się między 23:00 a 24:00 tak mnie wykańczają, że zwyczajnie zasypiam przy karmieniu i nie odkładam Paulinki na Jej miejsce. Z czasem, mam nadzieję, będzie lepiej.

Zmieniliśmy pozycję snu w ciągu dnia. Spanie na pleckach sprawdza się w wózku, kiedy teren wyboisty. W domu spanie w tej pozycji trwało ok. pół godziny. Teraz Panna śpi na brzuszku, nic co w nosie siedzi, snu nie zakłóca.

Paulinka coraz więcej widzi. Gdy zbliżymy się do Niej to wodzi za nami wzrokiem, za głosem podobnie. A wczoraj, na Tatę zareagowała uśmiechem :)

Dwa kolejne spotkania rodzinne miały miejsce w tym tygodniu. Dzidzia oba przespała ;)

Odbyły się też pierwsze poważne zakupy. Nie ukrywajmy, dla dzieci. Suknia na chrzest już jest :) Pierwszy zakup dnia wczorajszego (body) zaraz został przymierzony, bo nie wzięłam z domu ubranek, na wypadek "awarii" :)

Sporą część tygodnia spędziliśmy w domu, bo bez samochodu i bez wózka, który został w samochodzie :/

ALEK:

Lista przedszkolnych zakupów się nie skróciła. Wczorajsze zakupy, pod względem zakupów dla Syna, nie udały się. Chociaż On pewnie twierdzi inaczej, bo przecież ze Smyka z pustymi rękoma nie wyszedł :)

Zakupy mieliśmy kontynuować dziś, ale Syn się rozchorował. Znów gardło, jutro idzie z Tatą do lekarza. Przyczyna? Teść.. bo jak to? impreza w plenerze i gazowanego dziecku nie dać? Wrrrrrr, a w nocy wymioty i 38,2C. Wystawić "superdziadkowi" rachunek z apteki?

No i mamy super Synka, ale to wiecie :)

MAMA:

Bez zmian. Czasu na przyjemności nie mam, wychodnego też raczej nie, nic sobie nie kupiłam. Ale i tak jestem szczęśliwa :) 
Spełniona, pełna miłości, którą mam dla Męża i Dzieci. Spokojniejsza, niż za pierwszym razem, inna, może dojrzalsza, nie idealna, ale dla Dzieci aż się chce.. wstać z łóżka i latać.. taaak.. 

uskrzydlona macierzyństwem :D

wtorek, 12 sierpnia 2014

4 tydzień - sprawy zdrowotne i nieziemskie ;)

PAULINKA
4 tydzień zaczął się imprezą urodzinową mojego chrześniaka. Paulinka, co tu kryć, była atrakcją popołudnia, mimo że całe przespała :) Nie trzeba nic robić, wystarczy być ;)
Niedziela była dniem Smerfa Marudy. Podejrzewam, że nie posmakowało coś, co ja zjadłam dzień wcześniej.
Poniedziałek i wtorek nie zapisały się niczym szczególnym.
W środę byliśmy na pierwszej, patronażowej wizycie u pediatry. Panna została zważona (4300g) i zakazano dokarmiania. Pani doktor nawet zaleciła oszukiwanie smoczkiem. Szkoda, że Paula tej metody nie honoruje ;) Dostaliśmy receptę na kropelki do oczu, gdyby się pogorszyło.
Czwartek to dzień załatwiania miliona spraw. Z tych ważniejszych: wreszcie skompletowaliśmy dokumenty potrzebne, żeby dostać becikowe. Czekamy na wypłatę, bo szczepienia tuż tuż. Załatwiliśmy też wszelkie formalności odnośnie chrztu. Ważny dzień już wkrótce: 14 września. Miała być też sesja zdjęciowa, ale fotograf się podziębiła.
W piątek na 17:00 mieliśmy umówioną wizytę w poradni preluksacyjnej. Nie zdecydowaliśmy się pójść do tego samego lekarza, do którego chodziliśmy z Synem. Polecono nam lekarza z Lublina. Dużo pisać nie będę, napiszę tylko, że takiego lekarza to ze świecą szukać. Dziecko ma 4 tygodnie, a on traktuje je jak równego sobie człowieka, a nie lalkę, którą można przerzucać i dziwić się, że płacze (a tego doświadczyliśmy z Synem). Zagaduje, przytula, nosi, nie robi wygibasów podczas badania, odpowiada na wszystkie pytania, sam pyta.. Cóż, najlepiej wydane 120zł + koszt dojazdu. Kolejna wizyta za 3 miesiące, no i możemy się chustować :)
W sobotę zaczęliśmy zapraszać gości. Jako pierwsi zaproszeni i poproszeni o pełnienie ważnej funkcji zostali rodzice chrzestni - zgodzili się bez wahania :)

Paulinka zaczęła wydawać dźwięki inne niż płacz. Takie cichutkie "gu" :)
Wciąż uwielbia być noszona, im wyżej tym lepiej. Nie bez powodu jest to "nasza wysokość Paulinka" :)
Kocha się kąpać (kto tego nie lubi w takie upały?). Nie macha jeszcze rączkami czy nóżkami z radości, ale ma bardzo pogodną buzię podczas polewania wodą. Oczywiście pod warunkiem, że brzuch pełny, bo kąpiel na głodnego odbywa się z efektami dźwiękowymi :)
Awansowała w rozmiarze pieluszek. 1 zrobiły się z dnia na dzień jakieś przyciasne ;)
Ze spaniem wciąż bywa różnie. Śpi raczej niespokojnie, kręci się, prawdopodobnie dlatego, że coś jej siedzi w nosku. Coś, czego niczym nie daje wyciągnąć.

MAMA
Niedowagi nie ma, jeszcze. Nie ukrywam, że jak Mąż w domu to mogę spokojnie zjeść. Jak wróci do pracy to może być różnie. Z jednym dzieckiem bywa ciężko wygospodarować czas na kanapkę, a z dwójką.. A jeść muszę, by i głodomorkowi nie zabrakło :)
Żelazo chyba się poprawia, nie męczę się po pół godziny z Paulą na rękach. Za to magnezu wciąż mało :/
Wygląda na to, że zbliża się koniec krwawienia - wreeeszcie. Pora umówić się na wizytę kontrolną u gina. 
Mama sama zrobiła zaproszenia:
A w lipcu przeczytała:
1) Jodi Picoult - Deszczowa noc (534)
2) Jodi Picoult - Świadectwo prawdy (440)
3) Antonina Kozłowska - Trzy połówki jabłka (271)
4) Emily Giffin - Pewnego dnia (480)
Razem 1725 stron (w tym roku już 10803, do realizacji planu jeszcze 1197). Niestety Córa aktualnie nie daje mi poczytać. Może w sierpniu jedną książkę doczytam :/ Brakuje mi tego trochę :(


SYN
Troskliwy starszy brat :) Jak babcia (prababcia dla moich dzieciaków) zażartowała, że zabierze Paulinkę to zrobił taaaką aferę. Babcia musiała Małą odłożyć do wózka i odejść na bezpieczną odległość :) Ciocia już wolała zapytać, czy może Paulę wziąć na ręce.
Wkrótce przedszkole. Lista rzeczy i ubrań do kupienia już jest. 

Szkoda tylko, że wczoraj samochód się zbuntował :/ 
Jak nie urok to..

Pozdrawiam :*

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

3 tygodnie - głodomor celebruje..

3 tygodnie minęły w sobotę,  ale urodziny mojego chrześniaka opóźniły nieco podsumowanie.

PAULINKA
Zmienił się tryb funkcjonowania naszego Dziecka. Z trybu : jem - śpię - robię kupę przeszła w tryb jem - nie śpię - robię kupę -  proszę mnie nosić (do około 14:00), jem - śpię - robię kupę (do około 19:00) by wieczorem powrócić do trybu porannego, trwającego zwykle do 23:00. Dodatkowo poprzestawiały się nieco karmienia, ale regularności trudno u noworodka szukać. Poza tym w takie upały pić trzeba dużo, co Córka wzięła sobie do serca. Aaa.. i przecież trwa światowy tydzień karmienia piersią,  więc wypada celebrować :)
Oczka wciąż ropieją i z moich obserwacji wynika, że najbardziej pomaga mleko. Moje mleko rzecz jasna. Kropelki nie dają nic, świetlik chyba jeszcze gorzej wyciąga i w dodatku powoduje histeryczny płacz podczas przemywania.
Córka żarłoczna jest, szczególnie wieczorem, gdy od cysia nie odchodzi. Martwiliśmy się że się nie najada więc podjęliśmy próbę z butlą. Córka butli nie chciała. Wyczuwam problem z powrotem do szkoły :/
Kupujemy chustę - decyzja podjęta. Elastyczną, dla najmłodszych dzieci. Mam nadzieję, że się sprawdzi i śniadanie Synowi będę mogła robić wcześniej niż o 11:00 ;)
Dodzwoniłam się wreszcie do poradni preluksacyjnej w Lublinie. Niestety, na pierwszą wizytę jedziemy prywatnie, może kolejne uda się na nfz.
Paulinka lubi spacery. Cieszy mnie to ogromnie, szczególnie że Syn owych nie znosił i wrzeszczał w niebo głosy jak tylko poczuł wózek. Szkoda tylko, że jest tak gorąco i na spacer można wyjść dopiero wieczorem.

MAMA
61.5kg.... jeszcze 0.5kg mniej i będę miała niedowagę :/ przestaję się sobie podobać (no może poza cyckami, bo te aktualnie są super :))
Od piątku Tatuś jest na ojcowskim. Zajmuje się swoją Podopieczną podczas gdy ja mogę się relaksować sprzątając :) świetnie dają sobie radę :)

Jak nigdy czekam na ochłodzenie, tak do 25C chociaż!
I bierzemy się za organizację chrztu (czyt. małego wesela).


piątek, 1 sierpnia 2014

Złote myśli i porady

Każda mama, bez wyjątku, dostaje mnóstwo złotych, nie koniecznie przydatnych, rad.

Ja najwięcej takowych dostawałam mieszkając z teściami, od teścia zwłaszcza. Bo wiadomo, że chłop to własną piersią wykarmił, zajmował się 24/7, właściwie to matkę we wszystkim wyręczał. Mało tego, wychował też swoje rodzeństwo i w dodatku wszystko pamięta. Mam nadzieję, że wyczuliście ironię.
Mój tato, jak byłyśmy małe, wyjeżdżał za granicę i nigdy nie ukrywał, że zajmowanie się noworodkiem czy niemowlakiem ma przed nim mnóstwo tajemnic. Stwierdził nawet, że dopiero przy wnukach widzi ile go ominęło.
Nigdy nie usłyszałam od swoich rodziców "zrób tak czy siak", raczej "a może.." I za to bardzo ich cenię. Bo wiadomo, hormony po ciąży szaleją i mama, szczególnie jeśli to jej pierwsze dni w tej roli, na krytykę (bo tak odbiera "rady") jest bardzo bardzo wrażliwa. Za drugim razem jest lepiej, co nie zmienia faktu, że są teksty, które mnie irytują.
Przykłady? Proszę:
* (temperatura na dworze ok.30C) Jakie ona ma zimne rączki.. (a po chwili) zdejmij jej skarpetki, ciepło przecież. A gdzie ma czapkę?
* Płacze, daj dziecku jeść!
* O jejku, czkawka. Może pić herbatę? (jasne, kawę też)
* Jak ty to pranie rozwiesiłaś? (to przykład z życia mojej sąsiadki)
I wg mnie no.1:
NIE NOŚCIE TYLE BO SIĘ PRZYZWYCZAI!
(jasne, zostawię, niech leży i wyje aż jej tchu zabraknie, nauczy się smarkula sama zasypiać)

A Wy dostałyście jakieś złote rady i chciałybyście się nimi ze mną podzielić? :)

sobota, 26 lipca 2014

2 tygodnie razem - organizacja

Dziś mija 2 tygodnie odkąd jesteśmy we czworo :)

PAULINKA
W poniedziałek mieliśmy wizytę w Poradni Patologii Noworodka. Kontrola żółtaczki wypadła pomyślnie,  na wadze było 3340g, czyli 140g więcej niż w dniu wypisu. Do poradni już chodzić nie musimy. I dobrze, bo zapisywanie wszystkich małych pacjentów na jedną godzinę, siedzenie w dusznym korytarzu i czekanie na wizytę trwającą max 10minut nie uśmiecha nam się wcale. Chociaż Paulinka wykazała się ogromem cierpliwości. Po południu zaliczyliśmy pierwszy spacer.
We wtorek zapisałam Córeczkę do przychodni i od razu na dwie wizyty. Pierwsza 6 sierpnia- organizacyjna, druga 27 sierpnia- na pierwsze szczepienie.
W środę odwiedziła nas położna. Zasiedziała się nieco, nie mówiąc w zasadzie niczego, czego bym nie wiedziała. Wizyt ma być jeszcze 5, nie wiem po co. W środę też odpadł pępek.
Walczymy z ropiejącymi oczami. Jak jedno ma się lepiej, to drugie gorzej. Woda, sól fizjologiczna, dziś zaczęłam zakraplać mleko. Jak nic nie pomoże to położna przyniesie receptę na krople.

MAMA
Na wadze prawie 1kg mniej niż przed zajściem w ciążę.
Powróciły dolegliwości, które dokuczały mi też po pierwszym porodzie.
Nie mam kiedy jeść. Bo jak mam chwilkę, to muszę odczekać po łyknięciu żelaza. Później albo coś jest do zrobienia, albo któreś z dzieci mnie potrzebuje. Powoli przestaję czuć głód ;)

ALUŚ
Syn jest fantastycznym starszym bratem. Przynosi pieluszki, chusteczki, próbuje wkładać smoczek, który z prędkością światła jest wypluwany :) koniecznie chce nosić Malutką ale ja wciąż boję się Mu Ją dać. Woła mnie gdy Paulinka płacze a ja np akurat odpoczywam podczas 3minutowego prysznica :) bardzo pozytywnie nas zaskoczył,  wyciszył się, nie awanturuje, rozumie że gdy jestem zajęta, to musi poczekać z realizacją swoich próśb. Oby tak zostało :)

niedziela, 20 lipca 2014

12/07/2014

12/07/2014 to kolejna ważna data w naszym życiu.
O godzinie 5:30, po 4h porodu (od pierwszego skurczu do pierwszego krzyku Paulinki) na świat przyszła nasza Córeczka.
Waga: 3140g
Wzrost: 53cm
10 punktów Apgar.
W szpitalu spedziłyśmy 5 dób, ze względu na żółtaczkę i związaną z nią fototerapię.
Paulinka to książkowy ssak, może nie wisi mi przy piersi tak często jak Syn, za to konsumuje bardzo intensywnie. W związku z tym karmienie najprzyjemniejsze nie jest. Fanatyczką to ja raczej nie zostanę.
W dniu wyjścia ze szpitala udało się zdjąć 3 z 6 moich szwów. Niestety przyplątała mi się anemia. Potęgują ją panujące temperatury. I o ile rano, tak do 10, dzieci są ogarnięte, ja wykąpana i po śniadaniu, o tyle po południu jest mi słabo, zalewa mnie pot i najchętniej bym spała.
Dziś, jak słońce trochę się schowa, planujemy wystawić wózeczek na balkon. Jutro idziemy na kontrolę to poradni patologii noworodka i chciałabym zacząć z Niunią wychodzić na spacerki. Przynajmniej po południu, gdy jest nieco chłodniej.
Nie chciałabym zapeszyć, ale nocki mamy cudowne. Jedno lub dwa karmienia między 22 a 6 rano. Syn w tym czasie to chyba ze 6 razy był karmiony. Jak tak dalej będzie to Córeczka będzie noce spędzała w łóżeczku. I to kolejna różnica, bo Syn w łóżeczku leżał max 10minut, a Paulinka swoje łóżeczko lubi.
Jeśli wolno mi ponarzekać, to jedynie na kręgosłup, bo Dzieciaczki mam najukochańsze na świecie.

Tylko wciąż trudno mi uwierzyć, że znów mamy taką maleńką Kruszynkę w domu. Przy Niej Syn to gigant i grubasek ;) Jest jeszcze coś... Nie myślałam, że za tym naszym Łobuzem aż tak bardzo można tęsknić ;)

To takie pierwsze informacje, po pierwszym tygodniu życia we czwórkę :)

Paulinka, 15/07

czwartek, 3 lipca 2014

Nowe wyzwania na drugie półrocze

Wraz z końcem czerwca (a w zasadzie kilka dni wcześniej) Syn zaczął wakacje. Wprawdzie zapaleniem gardła, antybiotykiem, ale zaczął. Dwa dni choroby spędził u Babci, bo ja musiałam się uczyć. A z chorym dzieckiem się nie da. Szczególnie, gdy egzaminów jest 5. Na szczęście czerwcową sesję zakończyłam prawie na samych 5, z jednym wyjątkiem w postaci 4 :)
Ze spokojną głową wkroczyliśmy w drugie półrocze.

Wyzwanie nr 1 - wytrzymać 2 miesiące wakacji. 24/7 z dzieckiem (wkrótce z dwójką dzieci), przeżyć na naleśnikach albo nie zwymiotować robiąc je po raz 37 w ciągu tygodnia (ulubiona pozycja w menu Syna), zapewniać atrakcje ruchliwemu trzylatkowi podczas gdy moja ruchliwość ogranicza się z dnia na dzień.

Wyzwanie nr 2 - czytelnicze. Ostatnio zmęczenie daje o sobie znać wcześniej niż zwykle. O 21:00 tulę poduchę, czytanie kończy się na 8-10 stronach. Dojdą nieprzespane noce 
i książki pokryje kurz :(
Tymczasem czerwiec wyglądał następująco:
1) Jo Nesbo - Pierwszy śnieg (428)
2) Jodi Picoult - Czarownice z Salem Falls (488)
3) Camilla Lackberg - Zamieć śnieżna i woń migdałów (143)
4) Jodi Picoult - To, co zostało (553)
W czerwcu to 1612 stron, półrocze kończę z wynikiem 9078 stron. Moje postanowienie to 12000, pozostało więc niecałe 3000 stron. Jedna, porządna książka w miesiącu ;)

Wyzwanie nr 3 - urodzić :) może już niedługo, bo wczoraj, zgodnie z zaleceniem lekarza odstawiłam leki. Czekamy na rozwój wydarzeń :) Chociaż perspektywa zapowiadanych upalnych dni spędzanych w szpitalu nie powoduje mojego entuzjazmu. Cóż, Córa zdecyduje :)

Skoro o Niej mowa.. wczoraj znów zostałam modelką, tym razem dziewczyny mojego brata. Było więc bardzo miło, przegadałyśmy mnóstwo czasu, ubłociłyśmy po kostki, ale warto. Efekty sami oceńcie.








Ja jestem bardzo zadowolona, piękna pamiątka i dla nas i dla Córeczki :)

Pozdrawiam, 
jeszcze w Dwupaku :)

środa, 25 czerwca 2014

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Bo z dziećmi tak jest..

We wtorek o 9:00 egzamin
Po egzaminie umówiłam się z koleżanką, która naszykowała ubranka dla Paulinki
Po południu miałam jechać na ostatnie w tym miesiącu i przed porodem warsztaty
W środę o 9:40 wizyta u ginekologa (być może ostatnia)
W weekend 4 ostatnie egzaminy w szkole
30tego jeszcze wizyta u dentysty

A dziecko.. dziecko postanowiło się rozchorować
W terminarz muszę wcisnąć wizytę u pediatry, bo patrząc na objawy to Syn ma anginę.

Wyobrażacie sobie mój entuzjazm na myśl, że na 3,5 tygodnia przed porodem muszę tyle ogarnąć? I jakimś cudem ze sobą zgrać?

poniedziałek, 9 czerwca 2014

już niedługo, coraz bliżej..

Nie da się ukryć, że maj w książki nie obrodził.
1) Jodi Picoult - Linia życia (541)
2) Agnes Martin - Lugand - Szczęśliwi ludzie czytają książki i piją kawę (208)
3) Katarzyna Michalak - Bezdomna (252).
Łącznie 1001 stron :) Ten wynik to chyba kwestia Jodi, którą mimo że lubię, to nie czyta się jej łatwo i lekko, bo i poruszane tematy lekkie nie są. Kto moją listę czytelniczą śledzi pewnie zauważył, że po polskich autorów sięgam raczej sporadycznie. "Bezdomną" jednak pochłonęłam w 2 dni i aż żałuję, że podczas mojej ostatniej wizyty w bibliotece wszystkie pozycje autorki były wypożyczone.
Zostało mi jeszcze 6 książek Jodi i 3 z serii stworzonej przez Nesbo. Na co polecacie się przerzucić teraz? :)

Początek czerwca u nas pod znakiem chorób.
Z Synem odwiedziliśmy nocny dyżur w przychodni i SOR. Obywatel podejrzany był o świnkę. Nie ukrywam, że zwątpiłam w sens szczepień. Po dokładnych badaniach krwi i moczu okazało się, że to zapalenie ślinianek a nie świnka. Odetchnęłam z ulgą, bo na świnkę nie chorowałam.

Kilka dni później Męża dopadła rwa kulszowa. Jutro kontrola, ale poprawy jakoś nie widać.

Wczoraj mieliśmy rodzinną sesję zdjęciową, nie mogę doczekać się efektów :)

Dziś byłam u ginekologa. Paulinka jest w świetnej kondycji, chociaż chyba przez te upały jest mniej aktywna. Moje wyniki, szczególnie ilość PLT znów spadła, dodatkowo pokazały się żylaki TAM, i boli mnie całe krocze :/ Do 25ego (czyli następnej wizyty) mam jeszcze brać leki rozkurczowe, a później niech cię dzieje co chce :) Wciąż nie wiem gdzie rodzić i to chyba stresuje mnie najbardziej. Moja torba prawie spakowana. Czeka, mam nadzieję, do czasu aż zdam wszystkie egzaminy :)

W najbliższą sobotę wesele siostry. Mojej malutkiej siostrzyczki. Chociaż patrząc na wiek, to ja już miałam 2-miesięcznego bobasa :) Pomoc w przygotowaniach staram się pogodzić z nauką na niedzielny egzamin, ale panujący upał jakby wypalał mi szare komórki ;) A na drugi termin mogę nie mieć czasu.

Leniuchować powinnam, książki czytać.. Ale kiedy? 
I pomyśleć, że pyta kobieta u progu 9 miesiąca ciąży :)

sobota, 17 maja 2014

Co można zgubić w domu?

Że resoraki można zgubić, to logiczne. Mniej logiczne jest to, że znajdują się wewnątrz głośnika tzw . subwoofera. Gubienie zabawek maści wszelkiej to ogólnie rzecz biorąc nie problem.
Można zgubić klucze od dwóch mieszkań, mieszkania rodziców i teściów, do tej pory ich nie odnajdując.
Można także zgubić nóż. Tak, dobrze widzicie. I to nie mały, taki z 16cm. Prawdopodobnie, razem z obierkami po owocach wylądował w koszu. Ale to jedynie teoria.
Zgubić da się kolczyk, wyrzucając go razem z chusteczkami trzymanymi w ręce.  Mało tego, po przejrzeniu zawartości kosza, można owego kolczyka nie znaleźć. Pewnie wchłonęła go skorupka jajka.
Dziś rano okazało się, że zginęło coś jeszcze.  Mianowicie można zgubić kostkę wc. A właściwie to 4kulki kostki wc! Z pojemnikiem! Podejrzewam ją o próbę ucieczki rurami. Mam nadzieję, że nie wróci wraz z ich zawartością. Blehhhhh

A Wam co nietypowego udało się zgubić i odnaleźć bądź nie?
Macie listę "ktokolwiek widział, ktokolwiek wie"? :)

czwartek, 15 maja 2014

DIY

DIY to "do it yourself", czyli to co lubię najbardziej - rękodzieło wszelkie :)
Dziś trochę moich DIYów :)
Na początek embossing, technika poznana dzięki warsztatom w KOKPiT. Materiał bazowy to lustro, ot takie zwykłe, z Ikei:
Powierzchnię lustrzaną zaklejamy żółtą taśmą. Ramę lustra malujemy farbami akrylowymi w dowolnych kolorach. Kolory można mieszać, cieniować - co kto lubi :) Po wyschnięciu lustro okryliśmy firanką i malowaliśmy sprayem, w kolorze zwykle dopasowanym do kolorystyki lusterka. Powstaje wzór, który możemy dalej ozdabiać i tu wkracza embossing. Sztuka polega na tym, że wybieramy wzór (szablony silikonowe do embossingu), odciskamy go najpierw w stempelku, a właściwie w takim ala pudrze, a następnie upudrowany szablon odciskamy na ramie lustra. Kolejny krok to posypanie odciśniętego wzoru proszkiem do embossingu, w wybranym przez siebie kolorze. Posypać należy dokładnie, jednak nie za dużo, by nie zamazać właściwego wzoru. Teraz kolej na podgrzanie, a raczej rozpuszczenie naniesionego proszku, maszynką do embossingu. Po rozpuszczeniu proszek może nabrać innego odcieniu, połysku (np.miedziany). Gdy wzór wyschnie ramę lakierujemy bezbarwnym lakierem.
Technika wydaje się prosta, ale.. Gdy szablon ma cienkie kontury - będzie mniej wyraźny. Gdy biały proszek za mocno podgrzejemy - będzie żółty, jakby spalony. No i cała zabawa tania nie jest. O ile lustro to koszt 6zł, o tyle np. jeden pojemniczek proszku to 15zł, do tego stempel, szablon i maszynka :/ Dzięki KOKPiT mam okazję poznać embossing bez ponoszenia takich kosztów. Wiadomo, jak ktoś się mocno wkręci, to warto kupić sobie własny zestaw :) Dla mnie technika nowa, ale nie planuję ozdabiać całego domu :)
Oto efekt mojej pracy:
O ile klatka wyszła ciekawie (chociaż nie bez błędów), to ptaszki miały bardzo delikatne kontury, stąd są mało widoczne. Pierwsze koty za płoty ;)

Kolejne zajęcia to filcowanie. Kopertówka, etui na telefon, piórnik.. w każdym razie poznamy technikę robienia form zamkniętych. Można zrobić małą bransoletkę, można dużą torbę. Efektem się pochwalę :)

A teraz coś, co zrobiłam w domu:
Sowa uszyta już dawno, dopiero teraz doczekała się wypchania :) 

Lampka z Ikei po tuningu:)

 I literki nad łóżeczko Córeczki :)

Jak widać, maszyny nie chowam :)
Moje DIY to ostatnio także malowanie pokoiku. 420 kropek wyszło spod mojego pędzla :) Efekt końcowy pokażę wkrótce.

Szkoda, że nasze mieszkanie nie może zrobić DIY i samo się posprzątać ;) I chociaż ten bałagan mnie irytuje, to oszczędzam się fizycznie, wg zaleceń lekarza. 
A propos, podsumowanie drugiego trymestru już JEST.

Pozdrawiam

piątek, 9 maja 2014

Początek maja

Na początek czytelnicze podsumowanie kwietnia:
1) Alice Munro - Taniec szczęśliwych cieni (352)
2) Jodi Picoult - W imię miłości (392)
3) Dan Brown - Inferno (592)
4) Jodi Picoult - Jak z obrazka (360)
W sumie 1696 stron (łącznie to już 6465).
Z powyższego zestawu polecam "Inferno". Jako fanka "Aniołów i demonów", tym razem też się nie zawiodłam. Po przeczytaniu wszystkich książek Picoult (zostało mi jeszcze 7) pewnie wezmę się za Browna ;)

Z kwietniowych wytworów mych dla Najmłodszej:

 
 (poduszeczka jest dwustronna - na drugiej są czarne kropeczki na białym tle)

Maj zaczął się malowaniem pokoiku. 4 warstwy farby były potrzebne, żeby zamalować brzoskwiniowy sad :) Teraz jeszcze pierdylion groszków i po wszystkim :) Mebelki będą pewnie pod koniec przyszłego tygodnia. Super, wreszcie uporządkuję ubranka i przemyślę ostatecznie wyprawkowe zakupy.

2 maja pojechaliśmy do Warszawy. Niestety udało nam się przejść tylko połowę ZOO, oglądanie drugiej uniemożliwił deszcz.


Za to w sklepach nie padało, więc udało mi się kupić sukienkę na czerwcowe wesele Siostry ;)


Wieloryb się zmieścił, chociaż wciąż irytuje mnie pępek, który niemiłosiernie w tej ciąży mi wystaje. 
Co do ciąży jeszcze - 30tc. Czyli początek trzeciego trymestru. W poniedziałek idziemy na wizytę do lekarza a później będzie podsumowanie i porównanie drugiego trymestru.
Swoją drogą, dopiero robiłam test ciążowy a tu już nieco ponad 2 miesiące do porodu.
Bezlitośnie ten czas biegnie, my jeszcze nie do końca gotowi.. Tylko czy można być w 100% gotowym na to, co nas czeka?

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Przedmajówkowy entuzjazm :)

Święta i po świętach, majówka za pasem. Za krótka, by zrealizować wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Jeżeli Mąż 1 maja pójdzie do pracy, to będzie jeszcze krótsza. A 1ego planowałam malowanie pokoiku dla Małej, wypadałoby to zrobić, bo w połowie miesiąca powinny być meble.
2-3 maja to wyjazd do Warszawy. Przede wszystkim Ikea i poszukiwanie sukienki dla ciężarówki, na wesele Siostry :) I ZOO, ale to uzależnione jest w znacznej mierze od pogody, która niestety nie zapowiada się najlepiej.
4 maja, niedziela, może otwarcie sezonu grillowego. W końcu majówka to odpoczynek
 z rodzinką.

Od środy Syn nie chodzi do przedszkola. Powodu jaki tym razem wymyśliła sobie p.wychowawczyni nie mam już siły komentować, bo nerwy mi nie potrzebne. Strasznie żałuję, że jednak nie zmieniliśmy Mu przedszkola, zastanawiamy się nad pójściem do dyrektorki, by zmienić chociaż grupę. Dziś zebranie, nie trudno się domyślić, żadne z nas się nie wybiera.

Pogoda nam się popsuła, wczorajszy deszcz i grad na szczęście nie spowodowały szkód w naszym bloku. Niestety w wieżowcu mojego chrzestnego, zalane zostały piwnice na ostatnim piętrze, a woda ciekła ścianami, klatką schodową, kratkami wentylacyjnymi, nawet żyrandolem od 12 piętra do parteru. 
Wracając jednak do tych cieplejszych dni, przedstawiam wybitnego fachowca w układaniu kostki:

Babciny ogród zakwitł (w tej części, która nie została zniszczona przez budowę garażu 
i układanie kostki), zaprasza do podziwiania i zadumy ;)




W wolnej chwili nie rezygnuję z przyjemności tworzenia :) 

 Myszka powstała we współpracy z Siostrą, bo przerażała mnie monotonia kolorów, czerni szczególnie.
Koty to pierwszy krok, zaprawa przed uszyciem lali dla Córeczki. W głowie gdzieś powstaje jej obraz, może Tilda.. Zobaczę :) Chcę też uszyć coś do udekorowania pokoiku. Przyszły zamówione materiały, pora odpalić sprzęt ;)

Jutro zajęcia w KOKPiT, tym razem ozdabiać będziemy ramy luster metodą embossingu. Na czym polega i z czym to się je? Sama nie wiem, i chyba to odkrywanie nieznanych mi horyzontów najbardziej mi się podoba :)

środa, 16 kwietnia 2014

Ciut wiosennie, ciut świątecznie..

Gdy baterie słoneczne mojego organizmu są na wyczerpaniu, łapię każdy promyczek, który przebije się przez chmury. Trudno wtedy zastać mnie w domu. Zwykle z aparatem, Dzieckiem i, w miarę możliwości, z Mężem spacerujemy, obserwujemy, odpoczywamy. 
Jako że ostatnie dni znów pochmurne i szare, to wracam do zdjęć i chwil, kiedy buzie same kierowały się do słońca.






W poniedziałek w przedszkolu odbyło się spotkanie wielkanocne. Dzieci śpiewały o świątecznych symbolach, recytowały przepis na świąteczną babę, kompletowały koszyczek wielkanocny (małe mądrale wiedziały, że kucyka Pony i samochodzików raczej do święconki nie dorzucamy :)), szukały pochowanych w sali czekoladowych jaj, tańczyły szukając swojej kurczaczkowo - pisankowej pary. My, rodzice, we współpracy z dziećmi, robiliśmy pisankę i kurczaczka tudzież ptaszka. Moi Panowie zajęli się wypychaniem watoliną wspomnianego zwierzaczka, a ja tworzyłam pisankę. Jest jaka jest, niestety z racji nieobecności w ubiegłym tygodniu, nie wiedzieliśmy, że trzeba przynieść swoje materiały i wstążki. Robiliśmy z tego, co nam użyczono :)

 Nasza ulubiona para: Alek i Jego przedszkolna miłość ;) 
  
 I na koniec kącik z wielkanocnymi wypiekami: 
 

Za kilka dni Święta Wielkanocne. Dla nas trudne, jeśli nie najtrudniejsze od wielu lat. Ale pełne nadziei, że zło musi zostać dobrem zrównoważone. Wesele Siostry, poród - musi być dobrze!