16 dni mija w zastraszającym tempie.. szczególnie jeśli spędza się je aktywnie, w miłym towarzystwie, z ludźmi których kocha się najbardziej na świecie..
Mąż znów wyjechał.. został synek i bałagan ;) następny zjazd 15 czerwca - na 3 dni (wesele mojej przyjaciółki).. za to cały lipiec planujemy spędzić razem.. na ostatnim w tym roku weselu i na pierwszych wakacjach we trójkę :)
Jak zwykle, tego co zaplanowałam, nie udało się zrobić w ciągu 16 dni. Najważniejsze jednak, że płytki na balkonach ułożone i synek może swobodnie po nich brykać :) a i w nowych 4 kółkach też, bo doczekał się spacerówki :)
Wciąż rozmawiamy o drugim dziecku. Niestety sytuacja w pracy męża nie jest zbyt wesoła, zaciskamy pasa jak możemy, ale rachunki i ratę zapłacić trzeba, dziecko nakarmić też.. a na moje CV nie ma reakcji..
Nie lubię się zamartwiać, ale chyba rola matki, opiekunki domu, żony ma to wpisane w definicję.. teraz np. martwię się o podróż męża.. 1600km, 17h jazdy..
Śpijcie dobrze
ja raczej nie będę, nie dziś, nie- dopóki nie dojedzie..
Rola matki jest arcy zaszczytna :* Powodzenia w poszukiwaniach.
OdpowiedzUsuńNie lubie tego, że Mąż Twoj pojechał...Zamartwianie...to chyba leży w nas juz...Rybkach :P
OdpowiedzUsuńja też nie lubię, wręcz nienawidzę tych wyjazdów.. a szczególnie pożegnań.. na szczęście mąż już bezpieczny, podróż minęła spokojnie.. moja mama wodnik i też wciąż się zamartwia ;)
Usuń