Wycieczka udana
Bez focha się nie obyło
Tak jak rok temu, zaraz po przekroczeniu tabliczki WEJŚCIE odbył się "koncert"
Do kolejnego ZOO wchodzimy WYJŚCIEM ;)
Koniec końców najfajniejszy był plac zabaw
i paw (bo złożył jajo)
i kaczki ("cieść kaćka, bawimy autkami?")
Następny wyjazd do prababci na wieś, zamiast 140km do ZOO jechać :)
Żaba dostąpiła zaszczytu otrzymania buziaka :)
Jako chemik byłam przeciwna ;) To są lody gdyby ktoś pytał :)
Ale Ci ślicznie! Te włosy, okularki. Rewelacja!! :)
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam z ZOO. Jakoś mnie nie bawi oglądanie smutnych zwierzaków w swoim nienaturalnym środowisku.
mnie też niestety :( ale żeby pokazać dziecku te żyjące w naturalnym to nas nie stać ;)
UsuńNieeeee? :D Dziiiiwne :D Przecież żyjemy w drugiej Irlandii :D
UsuńMua :*
hehe :) najważniejsze że dzień się udał słonecznie :)
OdpowiedzUsuńwreszcie bez deszczu :)
UsuńO rany, w życiu nie widziałam takich lodów... Jak to się robi? Podziwiam, że taki kawał wam się chciało jechać.
OdpowiedzUsuńteż chciałabym to wiedzieć, ale że chemii tam niemało to jestem pewna :) a tam kawał.. do Warszawy mamy tyle samo :) Syn podróż dzielnie znosi, tylko moje lędźwie narzekają :(
UsuńKawał, mnie by się nie chciało ;) No właśnie ciekawe, bo jest coś takiego jak kuchnia molekuralna (niektóre restauracje robią pokazy) i tam m.in ciekły azot używany jest do robienia różnych dziwnych rzeczy. Widziałam na filmiku w necie robienie właśnie jakichś takich kuleczek bodajże z masy serowo-mięsnej, albo rybnej.
UsuńDobrze, że wycieczka udana, bo w końcu nie mało km przejechaliście :)
OdpowiedzUsuń