czwartek, 31 maja 2012

urosły mi rzęsy :)

Czy istnieje sprawiedliwość? Dlaczego jednym coś można, a innym (z racji płci, życiowej roli matki, żony i kochanki) tego samego się zabrania?

Mała scysja miała wczoraj u nas miejsce..
On niby mówi, rób jak chcesz.. baw się dobrze.. idź..
A ja widzę i czuję, mimo że na odległość 1500km, że pomysł mu się nie podoba.. Przecież znamy się nie od wczoraj..

Panieński koleżanki..
Dla mnie to jedynie okazja, żeby wyjść z dziewczynami, na piwo, może na dyskotekę..
W Jego głowie, tak podejrzewam, rodzą się scenariusze, że stiptizer, że napalone i pijane baby.. i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze..
Brak zaufania?
Jeśli tak, to co my ze sobą robimy?
Może myśli, że go zdradzam, jak tylko drzwi się za Nim zamkną..

Zdenerwowałam się..
Bo On, z kolegami wyjść może.. to, że nie był na kawalerskim brata to nie moja wina..
Jak nie wychodzę to słyszę: "zadzwoń do którejś dziewczyny, idź", a teraz..
Mówię "wychodzę", a tam foch..
Nie mówić wcale? Nie na tym opiera się uczciwość małżeńska..
Odkąd urodził się synek ANI RAZU nie wyszłam sama, bez dziecka.. pomijam zakupy i wizyty u lekarzy.. razem też PIERWSZY RAZ wyszliśmy sami 4 maja br.!!!

Iść? Nie iść?



Dla poprawy nastroju umalowałam paznokcie na trawiastą zieleń i przedłużyłam tudzież dokleiłam rzęsy :) tak na próbę przed zbliżającym się weselem :) sukienka się szyje, niecierpliwie czekam na efekt końcowy :)

Poszukiwania wakacyjnego celu trwają. Póki co w rankingu prowadzi Łeba :) Chciałabym już wakacje :) piasek, słońce (oby było), morze i My, we trójkę :)


środa, 30 maja 2012

moje wrażenia po..

O trylogii Stiega Larssona opowiedziała mi koleżanka, jeszcze w trakcie studiów. Później coś bąknął mąż, ale lista książek oraz półka "do przeczytania"  wciąż była pełna i nie mieściły się na niej trzy, bądź co bądź, opasłe tomy :) Z resztą lektura "Lalki" skutecznie odstraszyła mnie od czytania takich "kobył" :)
Nie wiem, czy sięgnęłabym po "Millenium" gdyby nie adaptacja pierwszego tomu (mimo, że jeszcze nie oglądałam, to zamierzam w wolnej chwili - czyli jak synek pójdzie na studia i się wyprowadzi ;))
Żadna z trzech książek nie jest lekturą lekką, którą preferuję do poduszki (tylko wtedy mam chwilę na czytanie). Ilość postaci, ich pokomplikowanych nazwisk i jeszcze trudniejszych do odczytania szwedzkich ulic "...gatan" wymaga od czytelnika ogromnego skupienia.
Główni bohaterowie to dziennikarz śledczy Mikael Blomkvist i genialna, na swój sposób wyjątkowa Lisbeth Salander. Ich losy splatają się, kiedy Mikael dostaje zlecenie odszukania zaginionej 40 lat wcześniej szesnastoletniej Harriet Vanger.
Mikael jest dziennikarzem w szwedzkim czasopiśmie "Millenium". Prywatnie pełni rolę kochanka swojej przełożonej Eriki Berger. Jest mężczyzną bystrym, ale nie odniósłby swoich sukcesów gdyby nie kobiety, a przede wszystkim Lisbeth.
Ona jest postacią tak barwną, że aż trudną do rozszyfrowania. Ubezwłasnowolniona, pozbawiona prawa do zarządzania swoim życiem, pieniędzmi, kobieta która jako nastoletnia dziewczynka została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym. Uważana za psychopatkę, a jednocześnie bystra, inteligentna w swej skrytości i małomówności. Kobieta, która zaznała niesprawiedliwości, która patrzyła na cierpienia matki i wydaje się mścić na wszystkich mężczyznach świata. Gwałcona, bita, poniżana, udowadnia, że mimo swej drobnej postury może być nieobliczalna w swojej zemście. Taka postawa doprowadza do oskarżenia Liz o pozbawienie życia dwóch osób. Drugi oraz trzeci tom to starania Mikaela mające na celu doprowadzenie do uniewinnienia koleżanki, która uratowała mu życie, do uratowania jej życia.
Losy głównej bohaterki były i są tak zaskakujące, że tylko przeczytanie całej trylogii daje pełny obraz tego, czego doznała mając niewiele ponad 20lat, jaki bagaż doświadczeń dźwiga na swoich wątłych ramionach.
Czy sięgnę po trylogię jeszcze raz? Znając rozwiązania wszystkich zagadek wydaje się to bezcelowe. Ale z drugiej strony, chętnie poznam Lisbeth bliżej, kto wie, może coś przeoczyłam :)

czwartek, 24 maja 2012

jak lato to...

KOLORY
żółty, czerwony, pistacjowy, miętowy, liliowy, biały.. w szafie, na paznokciach.. wszędzie :) bo lato, czy wiosna to czas, który nastraja mnie na kolorowo, radośnie.. chociaż zimą też lubię, tak dla przełamania wszechobecnej szarzyzny :)

LODY
kto mnie zna ten wie, że za bakaliowe zrobiłabym wszystko :) no może prawie wszystko :) chociaż smak sprzed 2 lat to miętowy :) z racji stanu błogosławionego :) a i teraz nie gardzę :)

PLONY
w moim kuchennym zielniku :) bazylia - na kanapce z serkiem, w grzankach, do spaghetti.. wszędzie :) szkoda że znika szybciej niż rośnie ;)
i mięta - z cytryną, lodem.. w orzeźwiającej wodzie :)

W przyszłym roku planuję zielnik powiększyć.. lubczyk może? :)

OPALENIZNA
pojawiła się pierwsza.. czerwona.. bolesna.. dziś zamiast na brzuchu będę spała na plecach.. a tego nie lubię, chyba nie umiem.. to może boczek ;)

WAKACJE
plany są, wstępny termin to 17-24 lipca.. szukam czegoś z atrakcjami dla dziecka... ale jakoś zapału brak, a termin, jak na morze niezbyt odległy.. zacznę od poniedziałku.. a może Groupon się jakiś trafi :)

No i mąż w lipcu będzie dłużej :) 4 tygodnie w komplecie :) can't wait :)


poniedziałek, 21 maja 2012

martwić się o kogoś..

.. kogo się kocha całym sercem, nad życie, do grobowej dechy - to takie normalne, a jednocześnie wkurzające kiedy nic innego nie zaprząta Twoich myśli, nie możesz się skupić na sobie, dziecku, obowiązkach.. nie możesz spać, bo wciąż myślisz..

Kolejne w tym roku trzęsienie ziemi nawiedziło północne Włochy. Pierwsze, słabsze - mąż był w pracy, bezpieczny. Drugie, 5.9 w 9-ciostopniowej skali Richtera w niedzielę, około 4 rano, 250km od miejsca zamieszkania.. Dziś jeszcze wstrząsy wtórne.. I telefon "wracaj, martwię się, uciekaj stamtąd"..

.. tyle lat ( już nie pamiętamy ile) mąż wyjeżdża, zawsze było spokojnie.. a teraz, mamy maj i już 2 trzęsienia..

strach i bezsilność
to czuję dziś

sobota, 19 maja 2012

o tak!

Sobota..

Dziecko śpi..

Mieszkanie lśni.. no prawie, bo chyba nigdy nie będzie satysfakcjonująco czysto :) nie przy dziecku :)

Obiadek zjedzony.. zielona z opuncją, zasugerowana przez Was, pachnie i smakuje :)

Nowy wieszak na klucze i pocztę dumnie zawisł przed południem i teraz spełnia swoją funkcję..

A ja maluję paznokcie.. taaak! bo dziś popołudnie z koleżanką.. 16-czerwcową panną młodą :) będzie spacer, kawka, ciacho i ploty ploty ploty :D

Chociaż wciąż nie opuszcza mnie poczucie pustki i bylejakości każdego dnia.. bo tylko w komplecie jest najlepiej :*

Udanego weekendu :*

czwartek, 17 maja 2012

zrolowany kurczak

Powrót męża do domu to zawsze czas wytężonych poszukiwań smakowitości, które uwiodłyby męskie, znudzone makaronem podniebienie. Tym razem z pomocą przyszła koleżanka mojej mamy ze szkolnych lat.
W czasie ciąży (kiedy to było? ;)) zupełnie odrzuciło mnie od mięsa. Do tej pory nie mogę patrzeć na zwykłego schaboszczaka w panierce, czy to ze schabu, czy z piersi kurczaka. Wszystko jedno.. W sałatce, jako nuggetsy, w sosie śmietanowo ziołowym wyżej wspomnianą pierś toleruję. Teraz do tej listy dołączyła rolada :)

70 dag pieczarek (wg mnie zdecydowanie za dużo, 50dag wystarczy zupełnie)
1 duża cebula
1 duża pierś z kurczaka (lub 1,5 mniejszej)
30 dag sera żółtego
3 łyżki majonezu
3 jajka

Ser żółty zetrzeć na tarce o dużych oczkach, wymieszać z majonezem i jajkami. Wylać na blachę (tą dużą z wyposażenia piekarnika) wyłożoną papierem do pieczenia i rozsmarować na dość cienką warstwę. Piec 20' w 180st.
Na jeszcze gorący placek wyłożyć cieniutko rozbitą pierś oprószoną vegetą, pieczarki podsmażone razem z cebulą, zwinąć w ciasną roladę. Piec jeszcze 30' w 180st aż się ładnie zarumieni. Podawać pokrojoną w plastry :)

Porcja wychodzi bardzo duża, czego można domyślić się po rozmiarze blachy :) Podejrzewam że 6-8 osób może spokojnie się najeść. Ja dla siebie i męża robiłam 1/3 wymienionej porcji, czyli
20dag pieczarek
1/2 średniej cebuli
1/2 piersi z kurczaka
10dag sera żółtego
1 łyżka majonezu
1 jajko
Wyszła rolada mieszcząca się w małej keksówce. Placek piekłam w blasze do ciasta 0 wym. 21x25.5cm.

Podobno roladę można traktować także jako przystawkę i podawać na zimno.

Mężowe podniebienie uwiodła i pewnie jeszcze nie raz będzie gościć na naszym stole.

poniedziałek, 14 maja 2012

koniec sielanki

16 dni mija w zastraszającym tempie.. szczególnie jeśli spędza się je aktywnie, w miłym towarzystwie, z ludźmi których kocha się najbardziej na świecie..

Mąż znów wyjechał.. został synek i bałagan ;) następny zjazd 15 czerwca - na 3 dni (wesele mojej przyjaciółki).. za to cały lipiec planujemy spędzić razem.. na ostatnim w tym roku weselu i na pierwszych wakacjach we trójkę :)

Jak zwykle, tego co zaplanowałam, nie udało się zrobić w ciągu 16 dni. Najważniejsze jednak, że płytki na balkonach ułożone i synek może swobodnie po nich brykać :) a i w nowych 4 kółkach też, bo doczekał się spacerówki :)

Wciąż rozmawiamy o drugim dziecku. Niestety sytuacja w pracy męża nie jest zbyt wesoła, zaciskamy pasa jak możemy, ale rachunki i ratę zapłacić trzeba, dziecko nakarmić też.. a na moje CV nie ma reakcji..

Nie lubię się zamartwiać, ale chyba rola matki, opiekunki domu, żony ma to wpisane w definicję.. teraz np. martwię się o podróż męża.. 1600km, 17h jazdy..

Śpijcie dobrze
ja raczej nie będę, nie dziś, nie- dopóki nie dojedzie..

środa, 2 maja 2012

majowe dni

Nastał długo wyczekiwany maj..
Miesiąc miłości, majowego deszczu, od którego się rośnie, miesiąc kwiatów, grillowania, pierwszego opalania.. :)

U nas zaczął się od integracji :) z sąsiadami z 3 piętra :) młodzi, pełni energii i pomysłów, ale i z ogromnym bagażem doświadczeń.. niestety takich, które odciskają swoje piętno na całą resztę życia..
Mam nadzieję, że nasza znajomość się zacieśni, bo nie ma to jak dobry sąsiad :) mieszkania dopilnuje jak pojedziesz na wakacje, kwiaty podleje, a i szczyptę soli pożyczy :)

Dziś mąż z teściem układają płytki na balkonie, jutro grill..

Majówko trwaj :)