Dzień zaczynam po 8.00, bo tak wstaje nasz synek..
Chyba mogę nazywać się szczęściarą, bo zasypia sam, we własnym łóżeczku, w swoim pokoiku i od 2 tygodni, odkąd wyszedł czwarty kieł, przesypia całą noc! Yupi! Po ponad 16miesiącach niedospanych, po ciężkiej walce z niekapkiem.. przed walką z odstawieniem 'moka' :)
Poranne czytanie "Traktora Tadka" lub "Małej policji" odbywa się już w naszej sypialni.. przytulanie, chichotanie, głaskanie, łaskotanie.. i widok buzi uśmiechniętej od czwórki do czwórki - istnieje lepszy sposób na rozpoczęcie dnia? :)
Śniadanie.. chwila dla mnie.. zielona herbata, coś solidnego do zjedzenia, bo energii na cały dzień potrzeba mnóstwo :)
Bo po śniadaniu i doprowadzeniu się do stanu używalności społecznej - spacer, ewentualnie łączony z zakupami na obiad :)
Czas się uspołecznić przed lustrem i w drogę.. bo pogoda zachęca i nastraja mega optymistycznie :)
Bo jak ma być skoro dziecko uśmiechnięte, zdrowe, a mąż za 2,5 dnia będzie w domu :)
Jak ja Ci zazdroszczę takiej codzienności! :)
OdpowiedzUsuńIiiiiiiiii lądujesz w ulubionych maleńka :D
OdpowiedzUsuńNatka to na prawdę zaczyna wyglądać jak kółko wzajemnej adoracji:)) a co!
OdpowiedzUsuńJak fajnie, że i Ty się skusiłaś na nowe miejsce ;) Zaraz dodam do listy czytanych :D
OdpowiedzUsuń