Otóż Syn ma już 2,5 roku i jak na swój wiek jest dzieckiem raczej drobnym. Wprawdzie przez pół roku urósł 6.5cm, ale waga to jednak piórkowa ;)
Nie jest obżartuchem, szczególnie jeśli posiłek nie zalatuje mięsem :) Pierogi, naleśniki i wszelkiego rodzaju kluchy go nie interesują. Owoce też nie specjalnie lubi (chociaż ostatnio zjadł pierwszego w życiu banana) , za to warzywa je wszystkie (nawet cebulę- blehhh):)
Dzieckiem jest aktywnym :) ślizgawki, basen, skakanie po łóżku rodziców - radość ogromna :)
Dzieckiem jest mądrym. Pomimo wszelkich chorób (a w zasadzie niegroźnych infekcji) jakie przebył od września, kiedy poszedł do żłobka, uważam że dobrze zrobiliśmy rozpoczynając Jego przygodę z wiedzą już teraz. Pierworodny zna kilka wierszyków, piosenek (recytuje, nie śpiewa), zna i odróżnia kolory (10), cyfry 1-10 (ale policzyć jeszcze jest problem, zwykle dowiaduję się, że mam troje uszu :)), wie na jakim świetle przechodzi się przez ulicę, a na jakim trzeba się zatrzymać, marki aut stojących pod blokiem zna perfekcyjnie (to moja zasługa - nie żłobka) :) Nabrał fajnych nawyków, pięknie sprząta w pokoiku, stara się we wszystkim mi pomagać (od wycierania telewizora, przez odkurzanie, wyjmowanie prania z pralki, rozwieszanie go, do klepania kotletów) :) Nawet okulary rano mi podaje :) I "fenk ju", "bejbe", "jo de łan" z angielskiego liznął :)
Od tygodnia po domu chodzi bez pieluchy i dzielnie sika do nocniczka. Niestety obsługuje się sam, co niezbyt cieszy panie w żłobku, bo nie woła, kiedy chce siusiu. W domu po prostu staje(!) nad nocniczkiem i dopiero po fakcie oznajmia, że "zrobiłeś" :) Ja mimo to bardzo się cieszę, że Syn jednak jest gotowy do odpieluchowania. A nad wołaniem popracujemy, w końcu cały sierpień będzie w domu.
Zanim jednak nadejdzie sierpień, po drodze mamy lipiec. A ten Synowi minie pod znakiem lekarzy.
Na początek pediatra. Zaobserwowałam u Syna 3 zgrubienia wielkości małego ziarenka. Na czubku głowy, za lewym uchem i na szyi. Bardzo mnie one martwią, bo nie mam bladego pojęcia co to może być. Przy okazji lekarz obejrzy siusiaka, bo mi Syn na to nie pozwala. Zważymy Osobę, zmierzymy i zapytamy o szczepienia :)
Później dermatolog. Skóra Syna od zawsze było problematyczna. Nie raz udało nam się zwalczyć pojawiające się krostki, ale teraz walczymy już za długo. A Syn cały czas się drapie.
Czeka nas też wizyta u ortopedy. Mam nadzieję, że uda się w lipcu. Lekarz ogólna stwierdziła niedużą koślawość nóżki, a jako że jest "ogólna" to ja wolę skonsultować się ze specjalistą.
No i na koniec psycholog. Pisałam kiedyś, że są pewne zachowania Syna, które nie wydają mi się normalne. Dzieci zazwyczaj entuzjastycznie reagują na nowe rzeczy, uwielbiają się huśtać, kręcić na karuzeli, przewalać w basenie z kulkami czy jeździć na rowerze. U Syna każda nowość budzi obawy, lęk i wrzask. Basen u babci na działce - tak, basen publiczny - nie. Kulki u brata - tak, kulki w Fikolandzie - nie. Z dziecięcego rowerka interesują Go tylko koła, a ja tak bardzo chciałabym zabrać Go na przejażdżkę. Nie będę ukrywała, że poza zmartwieniem mamy też zwyczajnie dość. Nie możemy pójść na basen, pojeździć rowerami, powygłupiać się z Nim, pokręcić na karuzeli ani pohuśtać na huśtawce u babci. Idziemy więc do terapeuty zajmującego się diagnozowaniem SI (zaburzeń integracji sensorycznej). Zobaczymy co powie, może doradzi jak z Synem postępować albo skieruje gdzieś dalej.
Życie z 2,5-latkiem pełne jest niespodzianek i radości. Bycie mamą to frajda, jakiej nie daje nic na świecie. Szczególnie kiedy usłyszy się:
"Hej mamusiu pjezent mam, buziaczek w pojiciek tobie dam" :)