piątek, 4 kwietnia 2014

Moje małe rękodzieło

 Oto efekt moich ostatnich prac na warsztatach w KOKPiT w Kazimierzu Dolnym. 

Sklejkowa skrzyneczka po owocach (koszt 0zł, z osiedlowego warzywniaka) odmalowana i ozdobiona gipsowym motylem oraz transferem. Transfer to technika, która podoba mi się najbardziej. Niestety, z racji mojego stanu, ten robiła bratowa męża. Rozpuszczalnik nitro strasznie cuchnie (nie będę owijała w bawełnę), więc wolę go oszczędzić Malutkiej.
Jeszcze nie wiem, jakie skrzyneczka znajdzie zastosowanie, może stanie się częścią wiosennej aranżacji balkonu :)



A tu gęsie jajo. Nieco inne niż prezentowane na warsztatach, ale wiercenie w wydmuszce łączy się z dość nieprzyjemnym zapachem i pyleniem. Poza tym obawiałam się, by moje pierwsze jajo nie przeszło w kupkę skorupek, stąd ostrożność w ilości otworów.
 

Niestety kupić dobre jajo nie jest łatwo. To, w którym ja wierciłam nie pochodziło z Polski, bo te nasze ponoć są delikatniejsze. Koszt jednego jaja - 2,5zł. Niestety najdroższy jest transport - traktowany jak szkło. W wydmuszce kurzej nawet nie próbuję - zbyt kruche. Na kurzych mógłby sprawdzić się np. transfer, ale wiadomo - cuchnie. Ponoć można transferować olejkiem lawendowym - jak gdzieś spotkam to wypróbuję.

Wyszywanka wielkanocna utknęła w martwym punkcie. Szkolne obowiązki pochłaniają myśli i ręce. Cóż, może w ostatnim tygodniu przed świętami uda się ją skończyć.
Aaaa.. muszę pamiętać o wysianiu owsa, bo rok temu nawet wykiełkować nie zdąrzył :)

4 komentarze:

  1. Jak patrze na Twoje rekodziela to zastanawiam sie gdzie ja stalam jak talenty rozdawali ;) Cudne, chcialabym tak potrafic. W ogole fajnie, ze organizuja u Was takie warsztaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spojrzałam na Twoją skrzyneczkę i pierwsze co pomyślałam transfer w ciąży, ale uff doczytałam dalej. Ślicznie wyszło :)

    OdpowiedzUsuń