poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Przedmajówkowy entuzjazm :)

Święta i po świętach, majówka za pasem. Za krótka, by zrealizować wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Jeżeli Mąż 1 maja pójdzie do pracy, to będzie jeszcze krótsza. A 1ego planowałam malowanie pokoiku dla Małej, wypadałoby to zrobić, bo w połowie miesiąca powinny być meble.
2-3 maja to wyjazd do Warszawy. Przede wszystkim Ikea i poszukiwanie sukienki dla ciężarówki, na wesele Siostry :) I ZOO, ale to uzależnione jest w znacznej mierze od pogody, która niestety nie zapowiada się najlepiej.
4 maja, niedziela, może otwarcie sezonu grillowego. W końcu majówka to odpoczynek
 z rodzinką.

Od środy Syn nie chodzi do przedszkola. Powodu jaki tym razem wymyśliła sobie p.wychowawczyni nie mam już siły komentować, bo nerwy mi nie potrzebne. Strasznie żałuję, że jednak nie zmieniliśmy Mu przedszkola, zastanawiamy się nad pójściem do dyrektorki, by zmienić chociaż grupę. Dziś zebranie, nie trudno się domyślić, żadne z nas się nie wybiera.

Pogoda nam się popsuła, wczorajszy deszcz i grad na szczęście nie spowodowały szkód w naszym bloku. Niestety w wieżowcu mojego chrzestnego, zalane zostały piwnice na ostatnim piętrze, a woda ciekła ścianami, klatką schodową, kratkami wentylacyjnymi, nawet żyrandolem od 12 piętra do parteru. 
Wracając jednak do tych cieplejszych dni, przedstawiam wybitnego fachowca w układaniu kostki:

Babciny ogród zakwitł (w tej części, która nie została zniszczona przez budowę garażu 
i układanie kostki), zaprasza do podziwiania i zadumy ;)




W wolnej chwili nie rezygnuję z przyjemności tworzenia :) 

 Myszka powstała we współpracy z Siostrą, bo przerażała mnie monotonia kolorów, czerni szczególnie.
Koty to pierwszy krok, zaprawa przed uszyciem lali dla Córeczki. W głowie gdzieś powstaje jej obraz, może Tilda.. Zobaczę :) Chcę też uszyć coś do udekorowania pokoiku. Przyszły zamówione materiały, pora odpalić sprzęt ;)

Jutro zajęcia w KOKPiT, tym razem ozdabiać będziemy ramy luster metodą embossingu. Na czym polega i z czym to się je? Sama nie wiem, i chyba to odkrywanie nieznanych mi horyzontów najbardziej mi się podoba :)

środa, 16 kwietnia 2014

Ciut wiosennie, ciut świątecznie..

Gdy baterie słoneczne mojego organizmu są na wyczerpaniu, łapię każdy promyczek, który przebije się przez chmury. Trudno wtedy zastać mnie w domu. Zwykle z aparatem, Dzieckiem i, w miarę możliwości, z Mężem spacerujemy, obserwujemy, odpoczywamy. 
Jako że ostatnie dni znów pochmurne i szare, to wracam do zdjęć i chwil, kiedy buzie same kierowały się do słońca.






W poniedziałek w przedszkolu odbyło się spotkanie wielkanocne. Dzieci śpiewały o świątecznych symbolach, recytowały przepis na świąteczną babę, kompletowały koszyczek wielkanocny (małe mądrale wiedziały, że kucyka Pony i samochodzików raczej do święconki nie dorzucamy :)), szukały pochowanych w sali czekoladowych jaj, tańczyły szukając swojej kurczaczkowo - pisankowej pary. My, rodzice, we współpracy z dziećmi, robiliśmy pisankę i kurczaczka tudzież ptaszka. Moi Panowie zajęli się wypychaniem watoliną wspomnianego zwierzaczka, a ja tworzyłam pisankę. Jest jaka jest, niestety z racji nieobecności w ubiegłym tygodniu, nie wiedzieliśmy, że trzeba przynieść swoje materiały i wstążki. Robiliśmy z tego, co nam użyczono :)

 Nasza ulubiona para: Alek i Jego przedszkolna miłość ;) 
  
 I na koniec kącik z wielkanocnymi wypiekami: 
 

Za kilka dni Święta Wielkanocne. Dla nas trudne, jeśli nie najtrudniejsze od wielu lat. Ale pełne nadziei, że zło musi zostać dobrem zrównoważone. Wesele Siostry, poród - musi być dobrze!

piątek, 4 kwietnia 2014

Moje małe rękodzieło

 Oto efekt moich ostatnich prac na warsztatach w KOKPiT w Kazimierzu Dolnym. 

Sklejkowa skrzyneczka po owocach (koszt 0zł, z osiedlowego warzywniaka) odmalowana i ozdobiona gipsowym motylem oraz transferem. Transfer to technika, która podoba mi się najbardziej. Niestety, z racji mojego stanu, ten robiła bratowa męża. Rozpuszczalnik nitro strasznie cuchnie (nie będę owijała w bawełnę), więc wolę go oszczędzić Malutkiej.
Jeszcze nie wiem, jakie skrzyneczka znajdzie zastosowanie, może stanie się częścią wiosennej aranżacji balkonu :)



A tu gęsie jajo. Nieco inne niż prezentowane na warsztatach, ale wiercenie w wydmuszce łączy się z dość nieprzyjemnym zapachem i pyleniem. Poza tym obawiałam się, by moje pierwsze jajo nie przeszło w kupkę skorupek, stąd ostrożność w ilości otworów.
 

Niestety kupić dobre jajo nie jest łatwo. To, w którym ja wierciłam nie pochodziło z Polski, bo te nasze ponoć są delikatniejsze. Koszt jednego jaja - 2,5zł. Niestety najdroższy jest transport - traktowany jak szkło. W wydmuszce kurzej nawet nie próbuję - zbyt kruche. Na kurzych mógłby sprawdzić się np. transfer, ale wiadomo - cuchnie. Ponoć można transferować olejkiem lawendowym - jak gdzieś spotkam to wypróbuję.

Wyszywanka wielkanocna utknęła w martwym punkcie. Szkolne obowiązki pochłaniają myśli i ręce. Cóż, może w ostatnim tygodniu przed świętami uda się ją skończyć.
Aaaa.. muszę pamiętać o wysianiu owsa, bo rok temu nawet wykiełkować nie zdąrzył :)