sobota, 24 sierpnia 2013

powroty..

Melduję posłusznie, że bezpiecznie dotarliśmy do domu.
Nie chciało nam się wracać, Synowi w szczególności.

Więcej napiszę jak się nieco ogarnę :)


piątek, 16 sierpnia 2013

"...znów będą wakacje..."

Spakowane już dwie walizki z ubraniami (oczywiście Syn ma swoją indywidualną, w którą 
i tak Mu się pościel nie zmieściła)
Jedna torba z naszymi kosmetykami, lekami i tą całą apteczką potrzebną Dziecku 
(bo matka musi być przygotowana na wszystko).
Buty i ręczniki czekają na spakowanie, bo póki co nie mam w co tego wsadzić.
Torebka "na drogę" prawie gotowa, pozostało dorzucić przekąski.
Mimo listy, natchnienie mnie opuściło.
Pewnie dlatego, że domyślam się jak będzie wyglądała nasza podróż :/

Syn we wtorek do Warszawy dojechał super grzecznie, za to w drodze powrotnej mieliśmy podrzucić Go grzybiarzom, bo piłował dzioba o pierdoły przez ostatnie 60km (po wyjeździe z lotniska zasnął na 1h). Zamiast obiadem w restauracji skończyło się pizzą w domu, bo Syn scenkę na parkingu odstawił, wyszorował sobą cały brud uliczny, a Bozia jedna wie, co zrobiłby przy stole.

Dlatego zamiast wyjeżdżać w południe (doba hotelowa od 17:00), wyjeżdżamy w nocy 
i zajedziemy do moich rodziców, którzy też są na Mazurach. A stamtąd będzie już tylko 80km, które Syn powinien wytrzymać. Jak nie, to wysadzę przy lesie ;)

Mnie przed wyjazdem dopadło kolejne zapalenie gardła (minęły 2 dni odkąd skończyłam leczyć pierwsze), ale w trzeci antybiotyk nie dałam się wrobić. Ratuję się czym tylko mogę, ale nie dam się. 

Wiecie czego mi teraz trzeba? Słońca, słońca, słońca... i szczęśliwego Dziecka, bo jak Syn będzie zadowolony to my też odpoczniemy..

Tymczasem pozdrawiam, odezwę się po powrocie :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

nieodpowiedzialna czy przewrażliwiona?

Mamy godzinę 13:00, na termometrze w cieniu 36st.C. Godzina, kiedy nie zaleca się wychodzić na słońce. A co widzę przez okno? Matka z dwójką dzieci (do lat 3) maszeruje sobie po osiedlu. Matkę pominę, ale dzieci bez nakrycia głowy. Nie dość, że najbardziej narażone na przegrzanie miejsca są odsłonięte to i oczy bez żadnej ochrony. Ja naszego Syna ścigam jak tylko kaszkiet zdejmie, z domu wychodzimy rano albo dopiero po 16tej (chociaż i tak jeszcze jest gorąco, ale o tej porze jeździmy do dziadków posiedzieć w zacienionym ogrodzie i basenie).
Inny przykład, także z naszego podwórka. Rodzina mieszkająca dwie ulice dalej pojechała na wakacje do Władysławowa. W czasie silnego wiatru, gdy fale są wysokie a prąd wsteczny, czerwona flaga powiewa przy budce ratownika oni wybrali się na spacer po falochronie. Fala przelała się przez falochron i porwała dziecko. Nie wiem czy do tej pory je odnaleziono.

Mieszkamy nad Wisłą, jesienią widzimy ją z okna. 3 lata temu, podczas powodzi małe dzieci chodziły po workach z piaskiem! Wystarczyłaby chwila, aby takie dziecko już nigdy nie wróciło do domu. Mało tego, rodzice stali i robili tym dzieciom zdjęcia. Tak samo kąpiel w rzece, tak nieregularnej (i brudnej) jak Wisła jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Ale znalazła się taka co z piątką dzieci poszła się kąpać, a wróciła już tylko z jednym. Pomijam przypadki utonięć osób nietrzeźwych, bo ci sami stworzyli sobie takie ryzyko. Ale kiedy cierpią dzieci to aż krew się we mnie gotuje.

Jak można być aż tak skrajnie nieodpowiedzialnym? Zachowania takich rodziców dla mnie podchodzą pod narażanie zdrowia i życia dzieci. Rozumiem, że dziecko musi mieć trochę swobody, skorzystać z wakacji na maxa, ale do cholery, rodzice są od tego, żeby dziecko z tych wakacji wróciło całe i zdrowe. Owszem, wielu rzeczy uniknąć się nie da, ale czasem wystarczy 5 razy pomyśleć żeby nie doszło do tragedii.

Może ja jestem jakaś dziwna, ktoś mógłby powiedzieć, że trzymam dziecko pod kloszem, ale ja myślę!

Myślę o tym, jak uchronić moje dziecko przed tym, przed czym mam możliwość je uchronić. 



uff puff..

Jak ostatnio pochwaliłam się, że ucho zdrowe, to gardło podłapało temat i przejęło infekcję. Teraz powiem tylko tyle, że antybiotyk wybiorę do końca, aby mieć pewność, że wirusisko ogłosiło kapitulację :)

Kobiecą cechą jest na ogół lekkie wydawanie pieniędzy. Przynajmniej taki krąży stereotyp. I ja do tego stereotypu się wczoraj zaliczałam, bo 3-cyfrową sumkę wydałam. Ale nie na siebie, jak ta stereotypowa, tylko na auto. Rzecz, którą powinniśmy zrobić zaraz po zakupie, ale kasy zabrakło, przypomniała o sobie przed wyjazdem. Bo bezpiecznie i spokojnie ma być!

We wtorek przylatuje Mąż. Nie mogę się już doczekać, bo stęskniliśmy się wszyscy okropnie. Wizja wakacji i 3 tygodni razem sprawia, że najchętniej już bym na lotnisku koczowała :) Tylko parking tam za drogi ;) Na pytanie: "spakowałeś się już?" Mąż tylko chichocze :) Ja już bym była spakowana :)

Odnośnie pakowania na wakacje to lista już powstaje. W chwili obecnej ma 4 strony A5 i dalej się rozwija. Dobrze, że mamy combi, wózka nie bierzemy, to istnieje szansa, że bagaże się zmieszczą :) Chyba że Syn postanowi rowerek zapakować :P

Z jednej strony cieszą mnie prognozy na nasz wyjazd (rok temu lało przez 5/7 dni), ale z drugiej zmęczona jestem tymi upałami. Śpię w południe razem z Synem, wieczorem też padam jak mucha. W domu rano chłodno, po południu gorąco. Ewakuujemy się więc na basen do dziadków. Zakupy robimy jak najwcześniej, żeby jak najchłodniej było. Lubię lato, ale nad wodą. W mieście zaraz jest mi słabo. I woda nie pomaga ani nakrycie głowy. Nawet opalona szczególnie nie jestem, bo kiedy, jak jeden antybiotyk goni drugi?

I notka dlatego poranna :)

Pozdrawiam ciepło :*

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

rozmowa z mamą i muchą :)

Uwielbiam tę naszą rozgadaną Paplę :) wiele osób mówiło: "będziesz błagała o ciszę", a ja kocham z Nim rozmawiać. I słuchać jak mówi :)

Sytuacja 1:
W sobotę, naszą łazienkę nawiedziła muszka. Usiadła grzecznie na wannie i ani drgnęła. Syn ową muszkę zauważył i krzyknął:
- A sio mucho!
Na co ja:
- Nie wyganiaj muszki, może chciała się umyć :P
Syn kiwając wskazującym paluszkiem zawołał do muszki:
- Chodź do mnie muszko, umyj siobie nóżki. :D

Sytuacja 2:
Wychodzimy z domu i Bystrzak zauważył strój mamy:
- Mama ma siukienkę :)
- Tak Synku, czasem mama zakłada sukienkę.
Na co Syn nieskromnie:
- Aluś zakłada spodenki. Chopciki noszą spodenki.
- A dziewczynki? - pytam, jako dociekliwa mama.
- Dziewcinki noszą pieluśki :)

I jak tu nie kochać?
:*

sobota, 3 sierpnia 2013

sic of beeing sic!

Najpierw wystraszyłam się, że Syn ma udar cieplny
A miał wirusówkę
Gorączkował przez 3 dni.
On skończył, zaczęłam ja.
Dziś pierwszy dzień bez gorączki, 
za to z bólem głowy, chorym gardłem i antybiotykiem.
Znów!

Przy niemal trzylatku ciężko się choruje, trudno o ciszę i odpoczynek.
I tu notorycznie nasuwa mi się pytanie: a gdyby był jeszcze niemowlak?
Chora matka i dwoje dzieci do ogarnięcia?
Wniosek prosty: choćbyś miała chodzić na rzęsach to i tak chorować nie możesz!
To prasować idę, bo samo się nie uprasuje!