czwartek, 29 listopada 2012

2cm nad ziemią..

Tak się czuję od soboty :)

Mąż w domu, motylki znów wariują w brzuchu.. Bo z Nim jest radośniej, weselej.. przede wszystkim dom jest taki jak być powinien.. pełny, bo rodzinka w komplecie (chociaż nie ukrywam, że brakuje jeszcze kogoś ;))

Co do dzidzi.. planowaliśmy na wiosnę 2014, ale plany zmieniamy, bo w czerwcu 2014 moja siostra wychodzi za mąż i wolę na wesele pójść z brzuszkiem niż z maluchem wiszącym u cyca.. więc lipiec - sierpień.

W sobotę nasz synek kończy 2 latka :) Czas od porodu minął tak szybko :) i chociaż bólu nie pamiętam to ciążę, podskakujący brzuch i piętę wciskaną pod żebra wspominam z tęsknotą :) Może uda mi się coś jubileuszowo napisać :) tu albo tu :)

Kolekcja bombek to już 12 sztuk, 3 aniołki, kilometrowy łańcuch. W planach są bałwanki, ale czekam na dostawę kulek :) Co rusz wynajduję jakieś ciekawe inspiracje, więc nasza choinka w tym roku będzie bardzo różnorodna, chociaż utrzymana w stylizacji hand made :) Nie może zabraknąć słodyczy więc w sobotę biorę się za pierniczki :)

Poza tym próbujemy sprzedać auto, ale jakiś niewielki ruch w tym temacie.

Czas upływa nam rodzinnie, na zabawie, spacerach, rysowaniu, wygłupach dywanowo łóżkowych i oglądaniu "Stacyjkowa" :)

Wracam więc do moich chłopaków
:*

czwartek, 22 listopada 2012

dzień stracony..

Dowiedzieć się, że 26 lat to za dużo by dostać wymarzony staż i pracę to jedno.. 
Dołuje, ale można mieć nadzieję, że znajdzie się coś innego..

Ale przechodzić obok przyjaciółki i jej męża.. 
Przywitać się, a odpowiedź uzyskać tylko od niego..
Stać się niewidzialnym dla kogoś, kto był Ci najbliższy..
Kogoś, kto nawet nie raczy wyjaśnić o co chodzi..
Kiedy nie masz sobie nic do zarzucenia..
Kiedy czujesz, że obecność na jej weselu to był tylko rewanż za zaproszenie jej na nasze.. 
"bo tak wypada"..
Kiedy masz dość zabiegania o spotkanie.. od pół roku..
Kiedy masz dość wymówek..
Kiedy chyba nie umiałabyś z nią zwyczajnie pogadać o niczym..

Tracisz przyjaciółkę..


Albo straciłaś już dawno temu..





I to boli bardziej niż fakt, że starość zaczęła się w wieku 26 lat..

środa, 21 listopada 2012

co można zrobić z..

50 szyszek sosnowych

25 szyszek świerkowych

15 orzechów włoskich (chociaż mam nadzieję na więcej)

3 pomarańczy

kleju introligatorskiego

kilku metrów (jeśli nie kilometrów) sznurka: lnianego, wędliniarskiego, powroźniczego (jeszcze z pracy mojej babci!)

papieru szarego i śniadaniowego

przyprawy do piernika

?


Otóż można własnoręcznie zrobić dekoracje na tegoroczną choinkę :) Znudziła mnie powszechna chińszczyzna, wolnego czasu mam dużo więc postanowiłam.. nasze drzewko będzie hand made, w kolorach naturalnych, pachnące pomarańczą, piernikiem, lasem.. Są już pierwsze efekty w postaci bombek :)


więcej pokażę bliżej świąt :)


Po tygodniowym pobycie w domu, w niedzielę, 18tego listopada mąż znów wyjechał. Wrócić miał na święta więc rozłąka do zniesienia. Ale wraca już w najbliższy weekend :) Polityka firmy wciąż mnie zadziwia (zapłacili za ostatnie bilety po 400zł a zalegają z wypłatą części delegacji; mogli też dać w prezencie świątecznym), zaczyna mnie wkurzać bo chodzą plotki o zmianie rotacji przyjazdów i wyjazdów.. Gdybym tylko znalazła pracę to moglibyśmy być wszyscy razem, bo te wyjazdy (poza euro) nic dobrego nie wnoszą. Oczywiście cierpi na tym dziecko (jak tata był to synek ładnie zostawał w żłobku, tata wyjechał - w pojęciu dziecka: zniknął- zostawanie w żłobku i rozstanie z mamą to znów lament - być może sądzi że i mama zniknie).

Razem będziemy aż do nowego roku, co mnie bardzo bardzo cieszy :) jednocześnie bardzo się boję żeby nie powtórzyła się historia sprzed 2 lat kiedy to mąż 8 miesięcy był na urlopie bezpłatnym. Wprawdzie dorabiał na umowę zlecenie, ale wtedy mieszkaliśmy z rodzicami i było łatwiej. Teraz, nawet nie chcę o tym myśleć..

Moje czarnowidztwo mąż komentuje tradycyjnym "nie martw się na zapas, dobrze będzie".. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się pomylił :)

Have a nice day :*

wtorek, 13 listopada 2012

ciasto raz do roku..

Są takie ciasta, które piecze się raz w roku, a przynajmniej tylko raz w roku dedykowane są konkretnej osobie.

Torty..

Jeśli o mnie chodzi, można powiedzieć, że był to mój pierwszy tort w życiu. Wcześniej była próba, ale niezbyt udana. Dobrze, że była bo wiedziałam, co należy poprawić w tym właściwym :)
Upiekłam i udekorowałam sama :) Dla najukochańszego i najcudowniejszego Synka na świecie :)

13 jaj poszło w ruch już w piątek :) 2 okrągłe biszkopty (wyrosły jak głupie) i jeden prostokątny czekały na wysmarowanie pysznościami i na dekorację :)

O ile krem nie był wyzwaniem, o tyle dekoracja tak :) I tu znów mój pierwszy raz.. pierwszy raz z lukrem plastycznym :) nie jest to materiał trudny w opanowaniu, ale konieczna jest precyzja, pewność działania a jednocześnie kobieca delikatność :)

W pierwszej wersji tort miał być w kształcie klocka lego, które Synek uwielbia, ale bardzo trudnym okazało się położenie jednej płachty lukru na tak dużą powierzchnię. Koncepcja zmieniła się i tak oto w sobotę, po 4 godzinach 'kremowania' i dekorowania, przypłacony bólem kręgosłupa i doceniony zachwytem Męża i Synka powstał tort:


Boczki obsypane były orzeszkami, bo wciąż nie poznałam tajemnicy, jak położyć lukier na okrągły tort, aby nie powstały zagięcia po bokach. Użyte barwniki to oczywiście barwniki spożywcze, ale jak ktoś nie chciał to nie jadł :)

Zostało nam jeszcze jedno ucho do zjedzenia :)

Lukrem mam zamiar bawić się dalej, bo nie tylko torty można nim dekorować. Za rok, jak dojdę do perfekcji, tort będzie jeszcze piękniejszy ;)

O urodzinach Synka tu pisać nie będę, bo mamy na to osobne miejsce :) U know :)

piątek, 9 listopada 2012

jeszcze szybciej i jeszcze krócej..

Mąż już w domu :) przywłaszczył go Synek, pozostaje mi tylko dbać o sytość moich chłopaków i czasem dołączyć do zabawy :) chociaż Tata ruless :)

Jutro zakupy, sałatki, dekoracja tortu.. Synek u babci a my szalejemy :)

Mąż w domu tylko do 18 listopada.. ale 8 grudnia wróci i do nowego roku zostanie :) i podobno bal sylwestrowy, w sali gdzie było nasze wesele będziemy mieli gratis :)

I wiecie co?
Cudownie ucałować męża, powiedzieć "witaj w domu Kochanie" i zaciągnąć Go prosto do łóżka :)

Obiad poczekał :)

środa, 7 listopada 2012

na szybko..

Mąż wraca w piątek :D:D:D

Porządki i urodzinowe zakupy jeszcze przed nami..

Synek w domu (jeszcze, ale planuję w piątek go podrzucić do żłobka) - zakupy z 12kg balastem? ee, dziękuję..

Tort miał być w kształcie lego.. będzie inny :) ładniejszy :) hope so :)

Menu przygotowane..

Dziś syn miał być szczepiony, ale dostaliśmy skierowanie na badania.. jak wyniki będą dobre to szczepimy jutro..
Przez co badania? przez zdrapkę od nosa po wargę, którą syn zafundował sobie poprzez spotkanie pierwszego stopnia z chodnikiem.. niby miało to skutkować powiększeniem migdałków (podobno strup to rodzaj stanu zapalnego)..

Dziś basen :) za oknem też..



i tu taka scenka sytuacyjna z dzisiejszego poranka:

Syn stoi przy oknie balkonowym i pyta zaspaną mamę:
- Kaba? (wg. słownika dziecięcego - pada?)
Mama zadowolona odpowiada:
- Nie, nie pada. 
Syn głośno i wyraźnie wyraził swoje niezadowolenie z sytuacji, na co mama spytała:
- Wolałbyś żeby padało?
Syn z uśmiechem na ustach:
- Tak