sobota, 27 października 2012

zaczynam myśleć..

.. o świętach :)

W tym roku chcielibyśmy żeby Wigilia była u nas w domu. Wypada w poniedziałek więc będzie czas w weekend żeby wszystko przygotować, może mama i teściowa pomogą :)

O ile potrawy świąteczne i choinka to coś stałego i pewnego (chociaż nie wiem jeszcze jak wystylizować w tym roku nasze drzewko) to pojawia się problem z prezentami.

Dla męża i synia coś wymyślę. Ale przybyło mi dziecko i kompletnie nie wiem co mu kupić. Ubranek ma mnóstwo, zabawek też (mimo że ma dopiero 3 miesiące to ma wszystko - od grzechotek po matę i leżaczek). Jakaś podpowiedź? Bo pustka w głowie totalna..

Chyba dzisiejszy śnieg mnie natchnął na rozmyślanie o świętach. Tylko czy zaszczyci nas w grudniu swoim pięknem? :)

Mógłby :)

P.S. Przyśnił mi się dziś chłopak, moja miłość z czasów gimnazjum. Niestety będący już po drugiej stronie.. Bartku, odwiedzę Cię wkrótce, jak co roku..

czwartek, 25 października 2012

zadbać o siebie..

Nie od dziś wiadomo, że mając małe dziecko to właśnie ono staje się ważne, jeśli nie najważniejsze. To jego potrzeby zaspokaja się w pierwszej kolejności (inaczej mogłoby to się skończyć okrutnym krzykiem ;)), swoje zostawiając na szarym końcu.

Ale przychodzi taki czas, kiedy dbanie o siebie poprzez mycie zębów, nakładanie odżywki na włosy, malowanie paznokci czy regulację brwi przestaje wystarczać.

U mnie dodatkowym bodźcem było moje zdrowie, konkretniej kręgosłup. Już przed ciążą wymagał rehabilitacji, a po ciąży.. cóż.. niekiedy sporo kg trzeba dźwignąć :)

Długo się zbierałam, od września mi się zeszło :) ale w październiku zmobilizowałam się i poszłam. I tak w środy o 18.00 chodzę na aqua aerobik i zostaję na basen o 19.00 (za darmo, od teściowej z pracy). Prawie 2h się moczę, ćwiczę (uwierzcie, ćwiczenia w wodzie mogą wykończyć, co dziś odczuwają moje pośladki :)), pozbywam się cellulitu i wzmacniam kręgosłup pływając.
Zobaczymy jak moja mobilizacja będzie miała się zimą, kiedy o 18.00 będzie już megazimno i ciemno :)

Planuję jeszcze siłownię, ale to jak już odbijemy się trochę od dna.

Żeby tak jeszcze nawyki żywieniowe zmienić..
Póki co staram się o 5 porcji warzyw lub owoców, a to już chyba coś.
Co ja poradzę, że mam słabość do frytek..
Za to od 5 tygodni jestem na chipsowym detoksie.. i kawę piję może raz w tygodniu..
Ale czekolada...

Tyle pokus a ja bidulka jedna ;)


środa, 24 października 2012

rozkosz za 15zł

Lubię szybkie jedzenie. Nie mam na myśli hamburgerów ani frytek (chociaż te uwielbiam), tylko pyszne jedzonko, które można zrobić w 3 minuty, gdy pomysłu lub czasu na coś wykwintnego brakuje.
Ostatnio wpadł mi w ręce przepis na pyszny sos. Podobno można go jeść także na zimno, chociaż nie wiem z czym. Oto on:

1/2 kg pomidorów (bez skórki i drobno pokrojonych)
1/2 kg cebuli (w kostkę)
1/2 kg jabłek antonówek (startych na tarce)
2 papryki czerwone (w kostkę)
3 ząbki czosnku
Wszystko wrzucić do gara, dolać 1/2 szklanki wody i gotować 30 minut na wolnym ogniu. Następnie dodać:
50ml octu 10%
1,5 łyżeczki łagodnej musztardy
1,5 łyżeczki słodkiej papryki
1,5 łyżeczki vegety
2 łyżeczki soli
Gotować przez 6 minut, po czym dodać
1/2 szklanki cukru
1 średni koncentrat pomidorowy
Wszystko wymieszać, zagotować, wkładać do pełna do gorących słoiczków i odwrócić do góry dnem na 15 minut.

Moje uwagi:
a) zrobiłam podwójną porcję i wyszło 12 niedużych słoiczków
b) cebulę, pomidory i jabłka wrzuciłam do blendera, bo nie chciało mi się kroić :)
c) po ostatecznym zagotowaniu zmiksowałam nieco całą zawartość gara by wyglądała apetyczniej :)


Sos jest idealny do spaghetti (lubimy!), wystarczy dodać mięsko, tuńczyka lub ulubione świeże zioła i gotowe :)

Smacznego :)

wtorek, 9 października 2012

kiedy słów brak..

Kiedy informacji napływające do domu nie cieszą..

Kiedy czas osobno jest nieskończenie długi, a być może będzie jeszcze dłuższy..

Kiedy rozchody przewyższają przychody..

Kiedy bilans na minusie, a buciki na zimę trzeba kupić.. i czapę..

Kiedy nawet zdrowie kuleje..

Kiedy brakuje słów..

Zamilknę i przetrwam..

.. bo muszę..

wtorek, 2 października 2012

mamą po raz drugi..

Pierwszy raz mamą zostałam w marcu 2010, kiedy to z wielkiej miłości, komórki moje i męża połączyły się dając Nowe Życie :) Dziecko przytuliłam 1 grudnia 2010 po 38 tygodniach ciąży. Synek zawładnął naszym światem, troszkę go wywrócił ale dał mnóstwo szczęścia :)

Nie da się ukryć, że jako niespełna dwulatek jest dzieckiem ruchliwym, aktywnym od 8.00 do 21.00 (z 2godzinną przerwą na drzemkę) i wymagającym maksimum uwagi. Nie raz spadł stąd gdzie wlazł, nie raz się przewrócił, uderzył, raz nawet przyszedł do salonu z nożem (nie spodziewałam się że sięga już blatu kuchennego). Nie zwraca uwagi na huśtawkę czy rowerzystów na nadwiślańskim deptaku. Biegnie przed siebie nie zważając na niebezpieczeństwa.

Dlatego decyzję o drugim dziecku odkładaliśmy do czasu, aż synek trochę zwolni, albo przynajmniej zacznie reagować na STOP. Tak naprawdę to myśleliśmy, żeby drugie już nie było zimowe, bo ciężko wyjść na sanki ze starszym i z noworodkiem jednocześnie. Wiosną, czy latem to co innego. Starszy na placu zabaw, maleństwo w wózeczku. Jakoś tak łatwiej, bo i mniej do ubierania i chyba łatwiej spakować się i wyjść.
Teraz synek chodzi do żłobka, więc jest trochę wolnego czasu na sprzątnięcie, ugotowanie i zadbanie o relacje z drugim dzieciątkiem.
W ciążę chcieliśmy zajść mniej więcej w sierpniu przyszłego roku. Ale z planami bywa różnie :)

O tym, że po raz drugi będę mamą dowiedziałam się całkiem niedawno. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona ale i szczęśliwa :) W końcu już jakieś doświadczenie w kwestii dzieci mam, więc powinnam podołać zadaniu jakie zostało mi postawione :)

I tak oto, 23 września zostałam Mamą Chrzestną :) Mój drugi, choć nie biologiczny synek przyszedł na świat w lipcu, więc mam swoje letnie dziecko :)

poniedziałek, 1 października 2012

a mnie jest szkoda lata..

Wygląda na to, że lato już od nas odeszło.

Za latem będę tęsknić.. za ciepłem, słonkiem, wodą i kolorami, które w sezonie wiosna / lato opanowały moją szafę :)

 morelowe szorty (olać cellulit :)) i kwiecista koszulka - noszone przy każdej okazji
 spódniczki, spodenki - byle krótko, przewiewnie i sexy :)
 jeans, w długim i krótkim wydaniu.. najwygodniejsze buty F&F upolowane w Tesco :)
jeansowy pierścionek :)
i moje kolory :)

Jesień też może być ładna, pod warunkiem, że słoneczna, złota..

Na wypadek gdyby kolorów zabrakło, będą w szafie :)




 kobaltowy - kolor jesieni - jest :)
szary lakier już pokochałam :)

W domu zagościły też jesienne dekoracje:


 kasztany z wczorajszego spaceru po parku :)






Jesień da się lubić :)

Za kolorowe liście, lśniące kasztany, kolorowe szaliczki, chusty, nawet za kalosze i kwieciste parasole..

Nie cierpimy jej za wiruski - a kysz :)