sobota, 29 września 2012

"serce szeptało, że uczynił to dla niej"

Do mola książkowego mi daleko, do krytyka literackiego jeszcze dalej, ale odkąd skończyłam liceum - czytam.. chciałabym więcej, ale jakoś czasu brakuje.. póki co - do poduszki lub, jeśli książka mnie pochłonie, to nawet jedną ręką mieszając zupę ;)

Wprawdzie książka, którą skończyłam wczoraj nie opanowała każdej wolnej chwili, ale skłoniła to refleksji..

Nie od dziś wiadomo, że z chwilą kiedy pojawiły się portale społecznościowe typu nk, czy fb, wiele osób odnalazło swoje pierwsze miłości, zostawiło współmałżonków, dzieci, swoje dotychczasowe życie. Rozwój takich portali sprzyja także poznawaniu nowych osób, nawiązywaniu bliższych znajomości, w tym także romansów. Tylko dlaczego ludzie szukają w internecie kogoś komu mogłyby się zwierzyć, wygadać, szukają sposobów na rozwiązanie swoich problemów? I wystarczy, że znajdzie się ktoś kto zrozumie, kto powie to co chce się usłyszeć? Szukamy bliskości, zainteresowania? Jesteśmy w stanie się zakochać?

Zaniedbanie, nic innego nie przychodzi mi do głowy.. Jak daleko można być od siebie mieszkając w jednym domu?

"Dawno temu obiecałem ci, że niezależnie od tego, jak daleko zawędrujesz, jak bardzo zboczysz ze szlaku, pójdę za tobą, znajdę cię i przyprowadzę do domu."

".. zdobądźcie się na odwagę, by wasze małżeństwo było państwem targanym wojnami.. "

O małżeństwie XXI wieku w książce Melanie Gideon "Żona_22" - poleconej mi na fb :)

I pamiętajcie: nigdy nie jest za późno żeby odnaleźć się na nowo, zakochać i odmienić swoje życie :)

piątek, 28 września 2012

jak mąż z kompleksów leczy :)

Piątek, 14 września

O 8.00 odstawiliśmy synka do żłobka, jego gadżety zawieźliśmy do babci u której miał spędzić weekend, przekazaliśmy jej najważniejsze informacje n.t. odbioru wnuka, karmienia itd. i ruszyliśmy w drogę :) na pierwszy od 2 lat weekend tylko we dwoje :)

Po drodze Pacanów. Centrum Bajki niestety zobaczyliśmy tylko z zewnątrz, bo kolejna grupa była za 2h, a my nie chcieliśmy czasu marnować. Kupiliśmy koziołka dla synia i pojechaliśmy do Wieliczki. Przez chwilę żałowałam, że nie wzięliśmy tam ślubu - przepiękna Kaplica Świętej Kingi za jedyne 2600zł ;) Ale kto wiedział, że można? ;)

Troszkę spóźnieni dojechaliśmy do hotelu. Wchłonęliśmy obiadokolację i ... :) delektowaliśmy się sobą, wolnym czasem, ciszą i winem :) (do tej pory już 2 razy dzwoniliśmy do babci) 

Sobota, 15 września

Po śniadaniu wyruszyliśmy na szlak. Trzy Korony na trzecią rocznicę ślubu (na piątą będzie Dolina Pięciu Stawów, mamy problem z czwartą ;)). Niby góra niewysoka, ale kondycja mojego serca i ogólna kondycja organizmu (4-letnia przerwa w chodzeniu po górach) raczej kiepska. Na szczęście mąż podholował i udało się :) Widok zapierał dech w piersiach (tych co to ich nie mam ;))


wypite z gwinta, pod snikersa, po zdobyciu szczytu.. za Nas :)

Po obiadokolacji odpoczynek w termach. Bilet open, do wszystkich stref. W zewnętrznym basenie przyjemne 36st., na dworze już chłodno i zmierzch, widok na Tatry - przepięknie. Jednak nie baseny mnie odprężyły tylko saunarium - "strefa ciszy i nagości". Ciekawe doświadczenie. Bywałam już w saunach, ale nie tych +18 :) Przewaga oczywiście mężczyzn :) a ja z Tym Jedynym u boku :) na moje skrępowanie odpowiedział tylko: "a niech sobie patrzą i zazdroszczą, że mogę podotykać" :)

Niedziela, 16 września

Przyszła pora powrotu do domu (mąż chciał jeszcze do saunarium :)). Zajechaliśmy do Zakopanego po oscypki, drobiazgi dla dzieciaków, po chustę dla mnie i zdjęcie z Giewontem :)

widać bursztynową czerwień? :)

Nie powiem, że nie tęskniłam za dzieckiem, ale nie chciało mi się wracać :) Ile razy dzwoniliśmy? Palców u rąk powinno wystarczyć żeby zliczyć :)

Ten wyjazd był nam potrzebny. Żeby znów pobyć tylko we dwoje, zwyczajnie poleżeć, przytulić, napić się winka, obejrzeć film..  I nie martwić się, że łóżkowe harce obudzą śpiącego za ścianą malucha :) Brakuje takich chwil, kiedy rozbrykany dwulatek nie pozwala usiąść nawet na chwilkę.

No właśnie.. pora się ruszyć ;)

czwartek, 27 września 2012

jak syn edukację zaczął :)

Sierpień, poza 3 rocznicą ślubu nie przyniósł niczego wyjątkowego. Ot kolejny miesiąc tylko we dwoje, bez męża... czyli 24/7 na etacie mamy, kucharki, sprzątaczki, operatora pralki, żelazka, zmywarki, wózka 4-kołowego ;)

3 września to dzień, kiedy nasz pierworodny zaczął swoją przygodę z edukacją, a ja zaczęłam rozciągać pępowinkę.
Pierwszy dzień, jak można było podejrzewać, zaczął się płaczem kiedy opuściłam salę z maluchami. I mi łezka też się zakręciła. Wg zeznań pań opiekunek z niuniem było już tylko lepiej. Na pocieszenie był m.in. rosołek na obiad (ukochane danie synka). A i z drzemką nie było problemu. I tu moje ogromne zdziwienie, bo łóżeczko w domu wciąż ma komplet szczebelków żeby synek nie uciekał, a w żłobku leżaczki. Ucieczki nie było :) Jakie było moje zaskoczenie kiedy poszłam go odebrać a on smacznie śpi :)

Wiem, że świadomie i z własnej woli dziecko zapisaliśmy do żłobka, ale ciężko było mi przeżyć ten pierwszy dzień. Bo sam, bez rodziców, bez nikogo z rodziny, w nowym miejscu.. myślałam o nim cały czas i żeby tę pustkę i ciszę wypełnić - sprzątałam. Po tygodniu dom lśnił. Mogłam perfekcyjną panią domu na kontrolę zaprosić :)

Każdy kolejny dzień był coraz lepszy. Rozstanie z mamą na ogół przychodziło z płaczem, ale ostatnie 2 dni przed chorobą obyły się bez łez. Synek pięknie się bawi i śpi, ale jeść w żłobku nie chce (nawet rosołku!)

Od 19tego siedzimy w domu, bo dopadły nas żłobkowe wiruski. A że ja i tak jestem w domu to synek ma ten komfort, że nie musi zasmarkany chodzić i zarażać innych dzieci.

Właśnie.. co do mojego siedzenia.. szukam pracy.. bezskutecznie.. nawet stażu, nic.. Jeśli sytuacja będzie się przeciągać to prawdopodobnie skończymy przygodę ze żłobkiem, bo jakby nie patrzeć, nie jest to tanie. Najwyżej będzie chodził na 2-3h do klubu malucha żeby mieć kontakt z rówieśnikami. Zobaczymy. Nie ukrywam, że bardzo bym chciała pójść do pracy. To jedyny warunek żeby mąż wrócił do PL. Tak bardzo mi go brakuje. I brakuje go synkowi, bo jak tylko tata jest w domu to nie odstępuje go na krok. Bierze za rękę, prowadzi do swojego pokoiku i bawią się cały dzień. Ledwie znajduje czas na drzemkę i jedzenie :)

I ja już przyzwyczaiłam się, że do 14.00 mam czas dla siebie lub dla siebie i męża jeśli aktualnie jest w domu. Możemy pozałatwiać swoje sprawy, skoczyć do kina czy na zakupy nie martwiąc się kto zostanie z synkiem. Mamy czas na zadbanie o nas, bo nie da się ukryć, trochę się zaniedbaliśmy. Co nie znaczy, że o dziecku nie myślimy, czego dowodem był rocznicowy weekend w górach. Ale o tym następnym razem :)

http://matkatatka.blox.pl/2009/01/zaden-zlobek-nas-nie-chce-znac.html

środa, 26 września 2012

od czego zacząć?

Tyle się nazbierało, że mam potrzebę uporządkowania..

Wspomnień, wydarzeń, zdjęć.. Ulotnych chwil.. zatrzymania ich tu i teraz..

Tylko od czego zacząć?

Może dziś niech będzie o wakacjach.. lipcowych (kiedy to było?).. rodzinnych.. pierwszym wyjeździe we trójkę..

Długo na nie czekaliśmy, długo planowaliśmy. Jedno było pewne - Bałtyk. Bo piasek, woda, zamki z piasku, babki - radocha dla synka.

Jednego nie zaplanowaliśmy - pogody.

5 z 7 dni zimnych, niejednokrotnie z deszczem, który skutecznie zmieniał nasze plany. Plany zwiedzania Kołobrzegu, wylegiwania się na plaży, wieczornych spacerów brzegiem morza.. W akcie desperacji chciałam się zjarać w solarium bo wstyd bladym do domu wrócić ;) Koniec końców, 2 ostatnie dni były na tyle słoneczne, że przyspieszacz opalania zrobił swoje. Niestety wylegiwaliśmy się przy basenie, bo nad morzem wiało a kupowanie parawanu na jeden dzień mijało się z celem. Ale spacery i wdychanie jodu było :) I gofry były i rybka.. i stopy umoczone w lodowatej wodzie :)





Mimo wszystko warto było przejechać 600km w jedną stronę, zapłacić mandat i przeżyć pierwsze rodzinne wakacje. Bo pierwsze są zawsze najlepsze :) Bo nie liczy się gdzie i jak, liczy się z kim :)

czwartek, 13 września 2012

w zabieganiu

Dziecko od 3 września w żłobku..

Mąż od 7 września w domu..

I niby wolnego czasu powinno być więcej.. Chociażby żeby cokolwiek napisać..

Ale już jutro rocznicowy wyjazd..

I znów nie mam czasu na rozpisanie..

Ale zrobię to jak wrócę.. Promise..

Bo się trochę nazbierało..

Kiss kiss :*