wtorek, 26 czerwca 2012

Nostalgicznie..

Ostatnie dni są jakieś inne, dziwne..

Wracałam myślami do wspomnień, wydarzeń sprzed wielu lat, zastanawiałam się czy to wszystko było mi pisane..

Czy w ogóle nasz los jest gdzieś zapisany, uwarunkowany przez nadludzkie moce? czy wraz z pierwszym uderzeniem serca wiadomo kiedy będzie to ostatnie?

9 miesięcy temu, pewna bliska mi ostatnio kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży. Płakała, bo nie planowała, bo jest młoda, bo tyle planów.. bo być może nie nadaje się do bycia matką, nie czuje tego gdzieś w środku.. ale pokochała to dziecko, bo jak powiedziała "to czego nienawidzę i boję się najbardziej, to kocham całym sercem".. kupili białe mebelki, zaczęli kompletować wyprawkę dla synka.. wbrew wszelkim zabobonom, jeszcze przed porodem..
Do dziś zadaje sobie pytanie dlaczego? dlaczego dziecko zachorowało? dlatego, że początkowo go nie chciała? dlatego, że może nie zachowywała się jak stereotypowa matka polka? dlatego, że ich życie było beztroskie, dla niektórych może zbyt idealne? dlatego, że czerpali z życia pełnymi garściami?
3 miesiące temu wywołano poród.. donoszenie ciąży do końca nic by nie zmieniło.. może tyle, że mieliby mały grób do odwiedzania.. ale na to trzeba siły, której po tym co oni przeszli zwyczajnie brak..
W niedzielę był termin porodu.. Ona już nie płacze, nie przy mnie.. Ale ja płaczę przy niej..
..nie potrafię znaleźć wytłumaczenia, dlaczego małe 6-cio miesięczne Serduszko musiało przestać bić.. a jeszcze dzień wcześniej kopało swoją mamę.. do czego Bogu potrzebna taka Kruszynka?




Patrzę na moje dziecko i co dzień kocham je jeszcze bardziej. Co z tego, że czasem łobuzuje tak, że wolałabym żeby wróciło do brzuszka? Że wtedy kiedy źle się czuję to ono wyciąga najgłośniejsze zabawki?
Żyje...
I za to mojemu Przeznaczeniu dziękuję.. za to, że serce mojego dziecka bije, a ono swoim życiem raduje serca całej rodziny..

poniedziałek, 18 czerwca 2012

nie czując nic..

Obojętność jest gorsza od nienawiści..
Nie mamy za co się nienawidzić, nie musimy się kochać, czy nawet w jakiś szczególny sposób się lubić..
Ale obojętność? trochę boli, nawet jeśli On już nic nie znaczy..

Miało być ciężko, a nie było. Przeciwnie. Tańczyłam wtulona w ramiona Tego Jedynego, wpatrzona w Jego oczy, szczęśliwa.. a On.. poza moimi myślami, może nawet już poza sercem..

Zrobiło się miejsce na nową miłość.. może wkrótce ;)

niedziela, 3 czerwca 2012

będzie trudniej niż myślałam...

Nie jest łatwo zapomnieć o Tym Pierwszym..
"Stara miłość nie rdzewieje" - tak mówią..
Czy to była miłość, czy szczenięce zauroczenie?
Tego chyba nie wie żadne z nas..
Istotne jest to, że na Jego widok kolana jakby miękną...
serce ciut przyspiesza.. cichuteńko szlocha..


I chociaż to wesele przyjaciółki, to On powoduje, że znów będę musiała wymazać ten dzień z pamięci.. po raz kolejny zapomnieć..